KWIECIEŃ
Złoć żółta (Gagea lutea)

Pogranicze Bieszczadów i Gór Sanocko-Turczańskich - 27 sierpnia 2016


Postanawiamy odpocząć od Tatr i planujemy wypad w Bieszczady. Wybieramy okolice Jeziora Myczkowieckiego. Znajdują się tam trzy rezerwaty: „Przełom Sanu pod Grodziskiem”, „Nad Jeziorem Myczkowieckim” i „Koziniec”. Podobno obchodząc Jezioro wokół przechodzi się przez wszystkie. Postanawiamy spróbować.

Po drodze zatrzymujemy się w miejscowości Rogi. Niedawno została tu utworzona zagroda etnograficzna. W jej skład wchodzi budynek mieszkalny, wiatrak oraz ogródek z tradycyjnymi ziołami i kwiatami. Jest tu też zabytkowy kościół pw św. Bartłomieja z 1600 roku. Posiada bogate barokowe i późnobarokowe wyposażenie wnętrza z XVII i XVIII wieku.

Dojeżdżamy do Myczkowiec. Zaczynamy od odwiedzenia Ośrodka Wypoczynkowo-Rehabilitacyjnego Caritas. Zwiedzamy tu Ogród Biblijny i Centrum Kultury Ekumenicznej - park miniatur drewnianych kościołów i cerkwi z południowo-wschodniej Polski, Ukrainy i Słowacji. Jedno i drugie robi na nas spore wrażenie.

Potem przechodzimy ścieżką przyrodniczą u podnóży pomnika przyrody „Skałki Myczkowieckie”. Jest to piękna ściana skalna długości ok. 600 m i wysokości kilkudziesięciu metrów, porośnięta ciekawą kserotermiczną roślinnością. Znajduję tu dwie nowe roślinki, więc jestem bardzo zadowolona.

Następnie udajemy się na tamę w Myczkowcach, skąd rozpoczynamy naszą właściwą wyprawę – obejście Jeziora Myczkowieckiego wokoło. Szlak rozpoczyna się na  skraju rezerwatu „Przełom Sanu pod Grodziskiem”.

Niestety, już po krótkiej wędrówce gubimy się. Ilość szlakowych oznaczeń jest tu ogromna – czasem na drzewie namalowanych jest sześć bliżej nie zidentyfikowanych oznaczeń szlaków. Raz są, raz ich nie ma. Znienacka pojawiają się całkiem nowe, np. oznaczenie głównego szlaku beskidzkiego, który tamtędy przecież nie prowadzi. W poszukiwaniu właściwej drogi dwukrotnie zmieniamy szlak i kierunek marszu.  Dwukrotnie też zmuszeni jesteśmy ściągać buty i przechodzić przez strumień na drugą stronę. Ale przy okazji znajdujemy piękną tamę zbudowaną przez bobry i mamy szansę przebywania w prawdziwej bieszczadzkiej dziczy. Wreszcie po godzinie błądzenia poddajemy się, wracamy na rozdroże szlaków i skręcamy w kierunku, który od początku wydawał się nam właściwy, jakkolwiek nie ma tu oznaczeń naszego początkowego szlaku. To dobra decyzja. Zaczynamy iść za szlakiem oznaczonym białym kwadratem z błękitnym serduszkiem.

Okrążamy powoli jezioro. Przechodzimy przez kolejny rezerwat - „Nad Jeziorem Myczkowieckim”. Później malowniczymi łąkami docieramy pod tamę w Solinie. Dalej szlak prowadzi dość ruchliwą drogą, na szczęście jednak po 2-3 kilometrach schodzi znowu nad Jezioro Myczkowieckie. Dochodzimy do nieczynnego kamieniołomu w Bóbrce, który bardzo chcieliśmy zobaczyć. Jest imponujący. Pozyskiwano tu kamień do budowy tamy w Solinie. Z platformy widokowej na najwyższym poziomie roztacza się piękny widok na oba jeziora: Myczkowieckie i Solińskie. Rośnie tu rokitnik zwyczajny – roślina, która w Polsce występuje dziko tylko nad wybrzeżem Bałtyku.

Potem szlakiem przyrodniczym „tropami rysia” przechodzimy przez rezerwat „Koziniec”. Szlak prowadzi malowniczym grzbietem, jest bardzo ładny.

Skracamy sobie drogę przez ośrodek wypoczynkowy „Bieszczady” i schodzimy pod tamę na Jeziorze Myczkowieckim, skąd rozpoczęliśmy naszą wycieczkę. Zaglądamy jeszcze do tutejszej murowanej dawnej greckokatolickiej cerkwi pw św. Jerzego, zbudowanej w latach 1910-12 w ukraińskim stylu narodowym (obecnie kościół katolicki pw. Matki Boskiej Częstochowskiej.

Przez cały czas naszej wędrówki nie spotkaliśmy żadnego turysty (poza oczywiście okolicami tamy w Solinie). 


Bieszczady Góry Sanocko-Turczańskie Jezioro Myczkowieckie
Ta strona korzysta z ciasteczek. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.