Łosie, Wysoki Wierch, Runek - 8 października 2022
Zaglądam na stronę sądeckiego PTT. Jest tam notatka i zdjęcia z wycieczki Koła Szalonych Emerytów na Wysoki Wierch (845 m n.p.m.) w Beskidzie Sądeckim. Dowiaduję się, że byli w dawnym rezerwacie Łosie. I jest zdjęcie pamiątkowej tablicy, poświęconego profesorowi Mieczysławowi Czai, umieszczonej właśnie na terenie tego rezerwatu.
Rezerwat został zlikwidowany, więc nie zadałam sobie do tej
pory trudu, żeby go odszukać. Dopiero to zdjęcie mnie zachęciło i dla
zobaczenia tego kamienia z tablicą postanowiłam się tam wybrać. Koniecznie. Zwłaszcza,
że w miejscowości Łosie (w Beskidzie Sądeckim) nigdy jeszcze nie byłam.
Zerkam na mapę, interesuje mnie ten rezerwat. Znajduję Wysoki
Wierch, który zdobyli emeryci, potem rezerwat (na szczęście mimo, że nie
istnieje, na mapach pozostał). Leśne drogi nie są pozaznaczane, poza jedną
główną, ale mam przecież nową mapę off-line w telefonie i postanawiam się nią
posłużyć. Pierwszy raz będę chodzić sama po górach całkiem na dziko, ale kiedyś
trzeba zacząć!
Na mapie to wygląda zachęcająco - najpierw spacer widokowymi
łąkami, potem dojście do grani, a nią na Wysoki Wierch (845 m n.p.m.), potem do dawnego
rezerwatu, wejście na nienazwany szczyt (959 m n.p.m) i zejście z niego do
leśnej drogi, która schodzi do Łosiego. Na mapie ścieżki nie są zaznaczone, ale z doświadczenia wiem, że jest ich pełno. Trzeba tylko iść właściwą! A z nawigacją
w telefonie powinnam sobie poradzić. Przynajmniej spróbuję. Raz kozie śmierć!
W piękny, wreszcie słoneczny, sobotni poranek zatrzymuję się
pod cerkwią we wsi Łosie.
Dawniej zamieszkiwali ją Łemkowie. Pozostała po nich cerkiew
greckokatolicka pw. św. Michała Archanioła, zbudowana w 1826 roku. Obecnie świątynia jest wykorzystywana jako kościół katolicki. Nie wychodzi stąd żaden szlak
turystyczny, ale wygodnymi, leśnymi drogami można dojść do czerwonego szlaku, a stamtąd dotrzeć m.in. na Runek, do
Bacówki nad Wierchomlą i na Jaworzynę Krynicką.
Docieram do drogi, która prowadzi na łąki, którymi zaplanowałam wejść pod Wysoki Wierch. Po chwili wyrasta przede mną brama i ogrodzenie. Brama jest zachęcająco otwarta. Więc wchodzę na rozległe łąki. Nie przychodzi mi do głowy, że cały ten ogromny teren będzie ogrodzony. Kiedy wychodzę wyżej, widzę ogrodzenie po prawej stronie. Ale idę dalej, bo nie widzę go po lewej i u góry. Nie widzę, ale jest. W lesie, do którego wchodzę. Wysoki, 2-metrowy płot. Nie do przejścia! Idę więc wzdłuż niego zrozpaczona.
Muszę
wrócić na dół! Cała moja misternie zaplanowana trasa wycieczki się wali. Mijam
bramę, ale zamkniętą na kłódkę. Idę dalej. Pojawia się mała furtka. Bez kłódki,
ale z zamkiem. Też na pewno zamknięta! Ale na wszelki wypadek naciskam klamkę.
I okazuje się, że bramka jest otwarta. Dawno się tak nie cieszyłam! Głupi ma
zawsze szczęście! Moja wycieczka została uratowana!
Wdrapuję się na stromą grań, a potem nią, bez ścieżki, bo
jej tu nie ma, zerkając co chwilę w nawigację, idę w kierunku Wysokiego Wierchu.
Docieram do leśnej drogi. Po jej drugiej stronie jest
szczyt. Nie ma na nim żadnego oznaczenia, ale stoję w najwyższym punkcie, a według wskazań GPS jest to Wysoki Wierch. Jestem z siebie dumna!
Wracam do drogi – prowadzi na pewno w dobrym kierunku, ale co jakiś czas sprawdzam nawigację. No i docieram na teren dawnego rezerwatu, czego namacalnym dowodem jest kamień z pamiątkową tablicą.
Profesor Mieczysław Czaja był wybitnym polskim biologiem, prof.
zw. dr hab. nauk weterynaryjnych. Zorganizował na Uniwersytecie Jagiellońskim Instytut
Zootechniki, był później podsekretarzem stanu w Ministerstwie Rolnictwa.
Prowadził prace hodowlane – stworzył rasę owiec – tzw. polską owcę górską,
pracował też nad udoskonaleniem rasy polskiego bydła czerwonego, był jednym z inicjatorów hodowli tarpana w Polsce oraz rozpoczęcia restytucji łosia w Puszczy Kampinoskiej. Zmarł na atak serca w 1958 roku właśnie w tym miejscu, gdzie
stoi wyżej wspomniany głaz, poświęcony jego pamięci. Zdenerwował się bardzo,
widząc bezprawny wyrąb cennego drzewostanu. Postanowiono uczcić jego pamięć
zakładając tutaj mały rezerwat (2,13 ha), o nazwie Rezerwat Łosie im. prof. Mieczysława Czai, chroniący fragment naturalnej
buczyny karpackiej. Utworzony chyba trochę na siłę, żeby uczcić pamięć profesora, został zlikwidowany w 2011.
Potem docieram pod nienazwany szczyt (959 m n.p.m.).
Powinnam zacząć schodzić w kierunku Łosiego. Obok starego, wspaniałego buka droga
się rozwidla. Jedna z nich schodzi w dół. Myślę, że w dobrym kierunku.
Ale nie chce mi się jeszcze wracać. Idę dalej. Postanawiam
dotrzeć do czerwonego szlaku, który przechodzi tu niedaleko. Idę kolejną,
bardzo ładną ścieżką. Ale zaczyna schodzić w dół, więc, zerkając w nawigację,
podejmuję decyzję o pójściu w górę na przełaj przez las. I to dobra decyzja, bo
po jakimś czasie (szkoda, że po drodze był świerkowy, gęsty młodnik) wychodzę
na czerwony szlak. Dumna z siebie, postanawiam dojść na Runek (1080 m n.p.m.).
Po zaliczeniu szczytu wracam. Najpierw szlakiem, potem, obok tablicy informacyjnej o ostoi głuszca, skręcam w prawo, docieram tą ścieżką pod wspomniany powyżej buk i schodzę szeroką stokówką. Docieram nią do asfaltowej drogi leśnej, która jest poprowadzona wzdłuż Łosiańskiego Potoku i dochodzę w ten sposób pod cerkiew, gdzie zostawiłam samochód.
Jestem bardzo zadowolona. Wymyśliłam sobie wycieczkę bez szlaku, nie zgubiłam się, udało mi się przejść całą zaplanowaną trasę, a nawet więcej, bo dotarłam aż na Runek. Pogodę miałam wspaniałą. Trochę szkoda, że trasa w większości prowadziła lasem, bez widoków, ale w październiku lasy Beskidu Sądeckiego mienią się kolorami i jest w nich tak przepięknie, że nie ma czego żałować.
Bardzo namęczyłam się z nazwą miejscowości, więc pozwalam sobie o tym wspomnieć. Myślałam że to
te Łosie. Rzeczownik w liczbie mnogiej. Czyli jadę do Łosi, mieszkam w Łosiach.
Jest to poprawne, ale w stosunku do miejscowości Łosie koło Bukowiny
Tatrzańskiej.
Zaś Łosie koło Łabowej to przymiotnik w liczbie pojedynczej. Odmienia się podobnie jak Zakopane. Czyli Łosie jest piękne, jadę do Łosiego, mieszkam w Łosiem. A cerkiew jest łosieńska. Potok też powinien być Łosieński, a na wszystkich mapach jest to Łosiański Potok (chociaż tu mam wątpliwości, bo przecież mówi się zakopiański).
Ale, żeby nie było łatwo, Łosie koło Ropy (Beskid Niski) jest rzeczownikiem nijakim w liczbie pojedynczej. I co prawda, to Łosie też jest
piękne, ale jadę już do Łosia i mieszkam w Łosiu. A cerkiew tutaj jest łoska.
Trzy karpackie miejscowości o tej samej nazwie, trzy różne odmiany. Można zwariować! Ale przy okazji czegoś się nauczyłam.
Beskid Sądecki Pasmo Jaworzyny Krynickiej Wysoki Wierch cerkwie Łosie (Beskid Sądecki)