PAŹDZIERNIK
Brodawnik jesienny (Leontodon autumnalis)

Beskid Sądecki - 14 lutego 2021


Pogoda w niedzielę miała być ładna. Postanowiłam, że gdzieś pojadę, bo w ubiegły weekend było brzydko i nigdzie nie byłam. Niestety, rano było szaro i nieciekawie. Na dodatek wszystkie kamery, dzięki którym wiem, czy gdzieś jest ładnie, pokazywały zachmurzenie i brak słońca. A mnie nosiło. Postanowiłam więc jednak zaufać prognozie norweskiej, według której miało być bezchmurnie od dwunastej. W tę ‘”bezchmurność” nie do końca wierzyłam, ale jakieś słońce może wyjrzy zza chmur…

Wybór padł tym razem na Koziarz (942 m n.p.m.), tradycyjnie z Tylmanowej, bo lubię ten szlak zimą, a poza tym zawsze jest przetarty. No i dojazd bezpieczny, i jest gdzie zostawić samochód.

Wyjechałam dopiero koło dziesiątej, bo dzień jest już dłuższy, a czekałam na słońce. Na szlak wyszłam przed jedenastą, ale nadal było pochmurno i szaro. Tylko nad Gorcami pojawiło się malutkie błękitne okienko. Oby to była zapowiedź obiecanego słońca.

Śnieg na szlaku, wielokrotnie rozjeżdżony różnymi pojazdami, powodował, że szło się bardzo ciężko.



Po wyjściu na pewną wysokość zrobiło się już ładnie zimowo – piękna, gruba okiść na drzewach – tak jak lubię. Szkoda, że dalej było szaro, ale koło południa zaczęło pojawiać się coraz więcej błękitnego nieba.


Kiedy wyszłam na Polanę Kolebisko (820 m.n.p.m.), było już tylko słońce i bezchmurne niebo. I było tak pięknie, jak tylko można sobie wymarzyć zimę w górach. A im wyżej, tym piękniej.  Szłam więc sobie niespiesznie, delektując się zimowymi widokami i utrwalając je na zdjęciach. Zwłaszcza, że było ciepło i nie wiało. Niebo miało tego dnia mocno niebieski kolor, aż nierzeczywisty. Stanowiło wspaniałe tło dla pokrytych okiścią i szadzią gałązek.



Spod Koziarza można było już podziwiać rozległe, piękne widoki na Beskid Sądecki, ale te z wieży widokowej, na wszystkie okoliczne pasma, były wspaniałe. Tylko szkoda, że Tatry były prawie niewidoczne. Ale cóż… Nie można mieć wszystkiego.


Podeszłam jeszcze na Błyszcz (945 m n.p.m.) – tam było jeszcze bardziej zimowo i pięknie, bo drzewa były dosłownie oklejone śniegiem i robiło to niesamowite wrażenie.

Na dole byłam o czwartej – akurat w sam raz, żeby za dnia wrócić do domu. To była wspaniała wycieczka, zwłaszcza, że nie spodziewałam się, że będzie aż tak pięknie. Taki walentynkowy prezent od Natury.



Beskid Sądecki Koziarz Pasmo Radziejowej Błyszcz Beskid Sądecki
Ta strona korzysta z ciasteczek. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.