Beskid Sądecki - 26 marca 2023
Sobota była paskudna i deszczowa, a niedziela, chociaż miała być
akurat słoneczna i ciepła, to zajęta. No, nie cała, ale dłuższa
wycieczka nie wchodziła w grę. Miałam kilka pomysłów na samotny spacer. Jeden mi się szczególnie podobał. Nie liczyłam, że moi przyjaciele
będą się chcieli ze mną wybrać. Okazało się jednak, że tak. Ba, chętnie
dołączyła do nas Magda, której nie przeszło jeszcze do końca rozżalenie z powodu wycieczki do Sanoka, na którą nie mogła z nami pojechać.
Najpierw jedziemy do Żegiestowa-Zdroju. Wypatrzyłam na
mapie, że jest tam ścieżka, poprowadzona górą. Można zrobić kółeczko – trochę
ponad 2 kilometry.
Żegiestów-Zdrój to jedno z najsłynniejszych uzdrowisk w przedwojennej Polsce. Znane nie tylko u nas, ale poza jej granicami. Odkryto
tu cenne źródła leczniczych wód mineralnych już w XIX wieku. Są to szczawy
wodorowęglanowo-wapniowo-magnezowe lub wodorowęglanowo-magnezowo-sodowe.
Najbardziej z czterech tu funkcjonujących ujęć wody znane jest źródło Anny.
Bardzo ciekawe jest położenie kurortu, bo powstał przy krętej drodze na skalistym zboczu. Działał już od poł. XIX
wieku. Do jego rozwoju bardzo przyczyniło się powstanie tu linii kolejowej,
która została otwarta w 1876 roku. Przed
wojną powstało tu wiele ekskluzywnych pensjonatów i hoteli. Wszystkie jakby
przyklejone do skał. Duża część w modnym wówczas, modernistycznym stylu. W 1929
roku został zbudowany Dom Zdrojowy według projektu znanego architekta, Adolfa
Szyszko-Bohusza. Druga część uzdrowiska znajdowała się poniżej, na tzw. Łopacie Polskiej, nad malowniczymi
zakolami Popradu. Tu w 1936 roku zbudowane zostało wspaniałe sanatorium
„Wiktor”. Było ono uważane za najnowocześniejszy i jeden
z najbardziej eleganckich budynków w południowej części naszego
kraju.
Podczas wojny z uzdrowiska korzystali Niemcy i mocno je zdewastowali.
Potem było ono wykorzystywane jako miejsce wczasowe i uzdrowiskowe dla gości w ramach Funduszu Wczasów Pracowniczych. Nie było już
luksusowo, ale uzdrowisko tętniło życiem.
Po upadku PRL upadł też Żegiestów-Zdrój. Nad malowniczą, krętą
drogą nad Popradem straszyły zdewastowane i popadające w ruinę budynki dawnych,
luksusowych hoteli.
Kilkanaście lat temu uzdrowisko przejęli nowi właściciele –
rodzina Cechini z Muszyny, właściciele tutejszej Rozlewni Wód Mineralnych. To
potomkowie sycylijskich budowniczych krynickiej kolei, którzy postanowili na
przekór wszystkiemu przywrócić świetność i dawny blask temu miejscu.
Trwają intensywne prace remontowe.
W 2011 roku zostało wyremontowane sanatorium „Wiktor” na Łopacie Polskiej i wznowiło ono swoją działalność. Dwa lata temu byłam na spacerze na Łopacie Polskiej i mogłam podziwiać go w pełnej, przedwojennej krasie. Chcemy więc zobaczyć, co się zmieniło w górnej części uzdrowiska.
Idziemy najpierw pod pięknie
wkomponowany w skalne zbocze Dom Zdrojowy. Wygląda już wspaniale z zewnątrz,
ale mnóstwo pracy zostało jeszcze w środku. Pięknie jest już przygotowana droga,
prowadząca do wybudowanej po wojnie pijalni wody, zbudowanej przy źródle Anna.
Jest to pierwsze, zagospodarowane źródło w Żegiestowie. Woda jest
wykorzystywana tak do picia, jak i do kąpieli. Stąd wybudowane niedaleko
pijalni Łazienki. Kiedy byłam tu 10 lat temu, to była jedna wielka ruina. Teraz
oba budynki są wyremontowane, a Pijalnia jest już czynna. Wchodzimy więc
zaciekawieni do środka. Prezentuje się wspaniale. Jesteśmy pod dużym wrażeniem.
Działa tu mała kawiarenka, którą prowadzi bardzo sympatyczna pani. Żałujemy, że
nie możemy skorzystać, ale kawę wszyscy
wypiliśmy w domu, a na drugą jeszcze nie pora. A szkoda.
Potem wracamy pod Dom Zdrojowy i pięknie przygotowanym
chodnikiem spacerowym idziemy pod kościół zdrojowy pw. św. Kingi. Zawsze, jak
przejeżdżam przez Żegiestów-Zdrój i widzę ten przylepiony do skały mały kościół
z czerwonej cegły, to obiecuję sobie, że kiedyś się tu zatrzymam i go sobie
obejrzę. Wreszcie mam okazję.
Wcześniej była tu kaplica w starej drewnianej szopie,
później powstała nowa szopa, ale już z przeznaczeniem na kaplicę, a następnie
drewniana kaplica. Obecny kościół został zbudowany w 1907 roku, w stylu
neogotyckim. Była to mała budowla, przeznaczona dla 200 osób. Rozbudowano go w latach 70. XX wieku. Akurat niedługo będzie msza, więc kościół zostaje otwarty
i bardzo zadowoleni zaglądamy do środka.
Idziemy dalej urokliwa ścieżką, przy której stoją malownicze
altanki z ławeczkami dla turystów. Mijamy piękną drewnianą willę „Orlątko”. Najprawdopodobniej obecnie jest
to plebania. Z góry podziwiamy widoki i postęp prac remontowych przy budynkach sanatoryjnych i pensjonatach. Remont
trwa już bardzo długo. Niektóre
odnowione z zewnątrz budynki już zaczynają niszczeć i będą za chwilę wymagać
ponownego remontu. No, ale to bardzo trudny teren, wymagający mnóstwo nakładu
pracy i środków finansowych.
Jestem bardzo dumna z mojego pomysłu odwiedzenia tego
miejsca, bo moi przyjaciele są bardzo zadowoleni. Ja zresztą też. Znowu
sprawdza się teza, że nie trzeba nigdzie daleko jeździć, bo w najbliższej
okolicy można znaleźć bardzo wiele ciekawych do zobaczenia miejsc.
Teraz Andrzejówka. Powstała w średniowieczu. Została
lokowana przez Kazimierza Wielkiego w 1352 roku. Była to wieś królewska. W 1391
roku król Władysław Jagiełło nadał biskupowi krakowskiemu Muszynę wraz z przyległymi wsiami, w tym z Andrzejówką. Było to tzw. Państwo Muszyńskie. W XVI
wieku pojawili się tu osadnicy wołoscy. Powstała pierwsza cerkiew. Obecna świątynia
powstała w II poł. XIX wieku. Była to cerkiew greckokatolicka pw. Zaśnięcia
Bogarodzicy, obecnie jest to kościół katolicki. Akurat kończy się msza i udaje
nam się zajrzeć do środka. Zachował się XIX-wieczny ikonostas i polichromia,
też z tego okresu.
Chciałabym zobaczyć całą wieś, bo jak byłam tu ostatnio pod cerkwią, to bardzo mi się spodobała. Zaproponowałam więc przyjaciołom spacer – pod górę do przysiółka Międzymostki, a potem w dół przez las z powrotem pod cerkiew. Tak ze cztery kilometry. Wieś bardzo zadbana, zachowało się sporo starych budynków, między innymi łemkowskie spichrze. Przy skręcie na Międzymostki dawna, łemkowska kapliczka. Powstała najprawdopodobniej na przełomie XIX i XX wieku. Cisza, spokój, ani ludzi, ani psów. Idzie się bardzo przyjemnie. A znad wsi piękne widoki.
Miałam w planach szukanie cebulicy dwulistnej, która ma tu
ponoć gdzieś rosnąć nad Popradem, ale przejeżdżamy zjazd i w związku podjeżdżamy
pod Mikową Górę, żeby zobaczyć kwitnące tu przylaszczki. Są, ale znowu ich
ilość się zmniejszyła. 10 lat temu było ich kilkakrotnie więcej, a dwa lata
temu dużo mniej, ale jednak więcej, niż w tym roku.
Potem, skoro jesteśmy już tak blisko, podjeżdżamy pod
muszyński zamek. To średniowieczne ruiny, ale ostatnio postanowiono je częściowo
odbudować. Chcemy zobaczyć, jak to teraz wygląda. Rekonstrukcja rozpoczęła się
w 2020 roku. W ramach projektu prowadzonego we współpracy ze Słowacją. Najważniejszym
zadaniem jest odnowa i modernizacja dwóch obiektów: ruin zamku w Muszynie oraz
fortyfikacji miejskich w słowackim Sabinovie.
Rzeczywiście, sporo się tu zmieniło. Ruiny wyogromniały. Ale musimy się zadowolić obejrzeniem nowych potężnych murów i wieży pokrytej rusztowaniami. Ale pewnie będzie tu równie ładnie, jak jest teraz w Czchowie. Są stąd wspaniałe widoki na Muszynę i okolicę.
Jeszcze tylko krótki spacer nad brzegami Szczawnika i wracamy.
Po drodze zatrzymujemy się jeszcze przy kładce w Żegiestowie, którą można przejść na Słowację. To część europejskiej trasy
rowerowej EuroVelo 11, biegnącej od Muszyny do Nowego Sącza.
Idziemy do słynnego źródła Sulinka (Sulinsky prameň) w miejscowości Sulin na Słowacji. Tutejsza woda ma skład podobny do tej z Żegiestowa. Zresztą, nic dziwnego. Obie miejscowości są położone naprzeciw
siebie po obu stronach Popradu. Wody z Sulinki używała cesarzowa Elżbieta,
znana jako Sissi. A przed II wojną światową była ona eksportowana do Stanów Zjednoczonych.
Zresztą nadal jest butelkowana i sprzedawana.
Ponieważ czas nas goni, musimy wracać. Wycieczka okazała się
nad wyraz udana. Wszyscy jesteśmy bardzo zadowoleni z tak miło spędzonego
dopołudnia.
Beskid Sądecki cerkwie Muszyna Żegiestów-Zdrój Andrzejówka Sulin