LISTOPAD
Brodawnik jesienny (Leontodon autumnalis)

Pieniny - 21 października 2025


Odwiedził mnie starszy syn. Jak zwykle, podczas wizyty w Polsce, miał sporo spraw do załatwienia. Ale, też jak zwykle, starałam się mu ten czas spędzony tutaj urozmaicić. Mieliśmy wolny wtorek. Co prawda, miało być pochmurnie i wietrznie, więc wycieczka w góry raczej nie wchodziła w rachubę, zwłaszcza, że nie doszłam jeszcze do siebie po chorobie.

Wymyśliłam więc krótką wycieczkę do Niedzicy. To stara miejscowość, położona na Spiszu. Pierwsza o niej wzmianka pochodzi z roku 1320, ale istniała już wcześniej. W tym też czasie powstał słynny Zamek Dunajec. Była to warownia, której celem było pilnowanie granicy polsko-węgierskiej oraz prowadzącego tędy szlaku handlowego. Tak wieś, jak i zamek przez wieki należały do Węgier.

Za czasów Bolesława Chrobrego nasze granice sięgały Cisu, Wagu i Dunaju. Później jego następcy nie zdołali tych ziem utrzymać. Obszar Spiszu zaczęli kolonizować Węgrzy. Za czasów Władysława Hermana granica naszego państwa przebiegała mniej więcej na dziale wód Popradu i Hornadu, czyli nadal zdecydowanie dalej na południe, niż w wiekach późniejszych. W 1108 roku córka Bolesława Krzywoustego, wychodząc za Stefana, syna Kolomana, otrzymała w posagu ziemię spiską. Po jego śmierci te tereny miały wrócić do Polski, ale do tego nie doszło. Dopiero w 1412 roku ich część wróciła pod panowanie Korony Polskiej jako zastaw spiski. Jednak część Spiszu, gdzie znajdowała się Niedzica, pozostała węgierska. Tereny te były najpierw kolonizowane przez osadników niemieckich, a później wołoskich.


Zamek został wybudowany na stromym wapiennym wzniesieniu nad brzegiem Dunajca. Po drugiej stronie rzeki polskiej granicy strzegł drugi zamek, w Czorsztynie, powstały w tym samym okresie.


Obecnie pomiędzy obu zamkami malowniczo rozciąga się Jezioro Czorsztyńskie – sztuczny zbiornik wodny, powstały w latach 1970-97 w celu ochrony tych terenów przed powodziami, które zdarzały się tu nader często.

Zamek przez wieki miał bardzo burzliwą historię. Jego właścicielami i zarządcami były rody węgierskie – tylko w XVI wieku przez jakiś czas należał do polskiego rodu Łaskich.


Twierdza zaczęła powstawać w pierwszych latach XIV wieku. Dokładnie nie wiadomo, jak wyglądała, ale najprawdopodobniej początkowo była otoczona drewnianym, albo drewniano-ziemnym wałem. Ale już w latach 1327-1330 ówczesny zarządca zamku, Wilhelm Drugeth, zbudował mury obronne i czterokondygnacyjny budynek mieszkalno-obronny typu donżon.

W późniejszym etapie rozbudowy zmodernizowano system obronny podzamcza i wykuto głęboką na 60 metrów studnię, która zastąpiła wcześniejszą cysternę. Zbudowano też kaplicę.


W XV wieku budowla składała się już z trzech części – zamku górnego, średniego i dolnego. W XVI wieku przebudowano kaplicę na zamku górnym, a na przełomie XVI i XVII wieku, Jerzy Horváth de Palocsay przebudował zamek w stylu renesansowym. Dostosowano go też wtedy do obrony skrzydłowej, wyposażając w baszty i basteję, w której zbudowano nową bramę. Zamek dolny został ozdobiony attyką.


W ciągu kolejnych lat warownia była nieustannie przebudowywana i modernizowana. Na przełomie XVIII i XIX wieku Andrzej Horváth Palocsay dokonał jego remontu i kolejnej przebudowy. Pojawiły się wtedy elementy barokowe i klasycyzujące oraz neogotyckie. Zamek przestał pełnić funkcje obronne, a zamienił się w rezydencję. W XIX wieku na zamku wybuchł pożar, ale odbudowa nie zmieniła jego wyglądu.


Po II wojnie światowej Niedzica znalazła się trwale w granicach Polski (po rozpadzie Austro-Węgier została przyznana Polsce, ale w latach 1939–1945 znowu włączona została do powstałego wtedy państwa słowackiego).

W zimie 1945 roku zamek został doszczętnie ograbiony i zdewastowany przez stacjonujące tu wojska sowieckie oraz okoliczną ludność. Wszystko zostało spalone, zniszczone bądź wyniesione. Meble, portrety, biblioteka oraz archiwum. Wyniesiono drzwi, okna, rozebrano piece kaflowe i zerwano podłogi. Ocalały jedynie mury, dachy i stropy. W takim stanie zastał zamek syn ostatniej właścicielki, Geza Alapi Salamon, który tu przyjechał z Budapesztu, żeby uratować rodzinne pamiątki. Niestety, nie zdążył.


Opustoszały zamek niszczał - jego górna część groziła zawaleniem. Miał jednak szczęście, bo zainteresowało się nim Kierownictwo Odnowienia Zamku Królewskiego na Wawelu – instytucja powstała w 1905 roku w celu prowadzenia prac konserwatorskich na wykupionym od władz austro-węgierskich Wawelu (działała do końca 1985 r.). Prace remontowe rozpoczęły się już w 1949 roku. Miejsce to zostało przeznaczone na Dom Pracy Twórczej SHS.


Z zamkiem związana jest legenda o skarbie Inków. W połowie XVIII wieku Stefan Berzeviczy, potomek dawnych właścicieli zamku Dunajec, wyjechał do Peru. Przyłączył się do Indian, którzy walczyli o niepodległość. Poślubił tam Indiankę i miał z nią córkę Uminę, która wyszła za mąż za inkaskiego księcia z rodu Tupaca Amaru. Po upadku powstania cała rodzina uciekła do Wenecji. Umina urodziła syna, Antonia. Jej mąż wkrótce po tym został brutalnie zamordowany przez Hiszpanów. Stefan Berzeviczy wraz z córką i wnuczkiem uciekł właśnie do zamku w Niedzicy. Hiszpanie jednak ich znaleźli i zasztyletowali Umino. Przeżył mały Antonio, oddany na wychowanie rodzinie Beneszów z Moraw. Został później przez nich adoptowany.


Ta historia została z czasem zapomniana. Przypomniał ją Andrzej Benesz, wicemarszałek Sejmu. Uważał się za prawnuka Antonio Benesza. W niedzickim zamku w obecności świadków wydobył spod kamiennego progu ołowianą tubę, a z niej pęk rzemieni z węzłami i złotymi blaszkami – dokument spisany kipu, czyli pismem węzełkowym, który miał zawierać wskazówki prowadzące do skarbu Inków. Kupił też w 1970 roku od władz polskich ruiny zamku Tropsztyn w Wytrzyszce. Uważał, że tam mogły zostać ukryte inkaskie skarby. Ale nic nie wiadomo o tym, że je znalazł. Zginął 6 lat później w wypadku samochodowym. Mówiło się o klątwie Inków. A znalezione w Niedzicy kipu zaginęło.

Mimo, że przez wieki przez Niedzicę przetaczały się wojny, to z tego powodu zamek nie uległ ziszczeniu. Zmieniali się za to nieustannie jego właściciele. Należał m.in. do rodzin Berzeviczych, Zápolyów, Horváthów, Joanellich, Palocsayów, oraz na końcu, Salomonów. Tylko raz, w XVI wieku, o czym już wspomniałam, był we władaniu polskiego rodu Łaskich. W XV wieku przez pewien czas zamek był okupowany przez Husytów. A w 1533 roku zajęli go raubritterzy. Napadali oni okoliczne miasteczka i wsie, niszcząc kościoły, rabując i porywając możnych. Na szczęście dość szybko udało się ich stamtąd usunąć. A ich przywódcy zostali złapani i przewiezieni do Lewoczy – część z nich została stracona, a część uwięziona w lochu.


Przy okazji zapoznawania się z historią tego miejsca natrafiłam na niezwykle ciekawą informację. Okazuje się, że na polskim Spiszu do lat 30. ubiegłego wieku funkcjonowało coś na kształt pańszczyzny, zniesionej przecież w Galicji w 1848 roku. Tyle, że Spisz podlegał Królestwu Węgierskiemu, wchodzącemu w skład Austro-Węgier, które rządziło się swoimi, mocno archaicznymi prawami. Niby Węgrzy też uwłaszczyli chłopów, ale tylko tych, którzy poddaństwo mieli prawnie potwierdzone. Reszta nadal odrabiała pańszczyznę. W 1896 roku uzyskali oni co prawda możliwość z niej wykupu, ale na takich zasadach, że nadal tkwili w poddaństwie.

Właścicielami Niedzicy byli Węgrzy, także wtedy, gdy te ziemie weszły po I wojnie do Polski. I tam nadal część chłopów pracowała „na pańskim”. Byli to tak zwani żelarze. Rekrutowali się z bezrolnych chłopów. Za możliwość użytkowania ziemi pracowali bardzo ciężko po kilka dni w tygodniu.


Zwiedziliśmy zamek z przyjemnością – byliśmy tu wspólnie kilkanaście lat temu, więc część rzeczy już zatarła się nam w pamięci. Panuje tu specyficzny klimat średniowiecznego zamku. Najbardziej podobała mi się tzw. Sypialnia Żupana, bardzo bogato wyposażona. Jest tam m.in. wspaniałe, XIX wieczne łoże z baldachimem, krzesło toaletowe i umywalka, czyli tzw. lawaterz. Duże wrażenie robi też wspaniały widok z tarasu widokowego na zamku średnim. Na dachy i attykę zamku, no i oczywiście na Jezioro Czorsztyńskie, ruiny zamku w Czorsztynie, a także okoliczne pasma górskie.

Zwiedziliśmy jeszcze wozownię, w której są zgromadzone zabytkowe powozy, bryczki i sanie pochodzące z lat 1900-1939. Niektóre ich nazwy są niezwykłe – mnie najbardziej podobała się nazwa pochodzącej z Wołynia bryczki służącej do objazdu pól – czortopchajka.

Zagapiliśmy się i zapomnieliśmy o możliwości zobaczenia w ramach biletu zabytkowego spichrza z XVIII wieku. Znajdują się w nim zbiory poświęcone kulturze ludowej Spiszu. Ponoć to bardzo unikatowa, dwukondygnacyjna budowla, a eksponaty w niej zgromadzone są bardzo ciekawe. Cóż mówi się trudno…


Potem podeszliśmy na przystań, skąd odpływa stateczek pływający po Jeziorze Czorsztyńskim. Mieliśmy obydwoje ochotę na taki rejs. Niestety, stateczek co prawda stał, jakby czekał na turystów, ale sezon zakończył się w niedzielę. Brakło nam tylko dwóch dni. Byliśmy nieco rozczarowani, no ale zawsze będziemy mieć powód, żeby do Niedzicy wrócić. Zwłaszcza, że później się okazało, że kolejna atrakcja – park miniatur, w którym można zobaczyć miniatury najważniejszych zabytkowych budowli Podtatrza, w tym zamków: "Dunajec", Lubowla, orawskiego, czorsztyńskiego i pienińskiego oraz Czerwonego Klasztoru, kościoła w Dębnie, dworów Tetmajerów i  Uznańskich  – też już jest nieczynny.



Pozostał nam spacer po Zaporze Czorsztyńskiej. Widoki stamtąd wspaniałe. Towarzyszył nam sympatyczny kot – zdaje się głodny i przyzwyczajony, że karmią go turyści. Niestety, my nie mieliśmy ze sobą jedzenia.


Przy wejściu na tamę zauważyliśmy dorodną żmiję. Było chłodno, więc nie miała zbyt wiele energii – pełzała dość wolno, więc mogliśmy ją sobie dokładnie obejrzeć. A nawet sfilmować. Syn widział żmiję po raz pierwszy w życiu, więc była to dla niego duża atrakcja.

Wróciliśmy bardzo zadowoleni z tej krótkiej wycieczki. Nie zrealizowaliśmy co prawda naszych wszystkich planów (rejs statkiem i park miniatur) ale i tak było bardzo przyjemnie. Miało być pochmurnie, a my mieliśmy przez większość czasu piękne słońce. Wiał co prawda chłodny wiatr, ale nie był zbyt uciążliwy. Zamek w Niedzicy w jesiennych barwach prezentował się pięknie. Podobnie jak Jezioro Czorsztyńskie. Mogliśmy też podziwiać całkiem ładny widok na ośnieżone Tatry znad Niedzicy. No i cieszyć się swoim towarzystwem.



Pieniny Niedzica
Ta strona korzysta z ciasteczek. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.