GRUDZIEŃ
Sosna zwyczajna (Pinus sylvestris)

Pogórze Popradzkie - 3 listopada 2024


Zaplanowałam sobie, że w niedzielę się gdzieś wybiorę. Pogoda miała być niezła, chociaż już w sobotę mocno się ochłodziło. Brałam pod uwagę spacer z Młodowa w stronę Niemcowej, albo moje ulubione miejsce – przysiółek Zaczerczyk nad Kosarzyskami. Wybrałam drugą opcję, bo dawno tam jesienią nie byłam.


Zostawiłam samochód na parkingu pod kościołem w Kosarzyskach i wróciłam kawałeczek do miejsca, skąd wychodzi niebieski gminny szlak. Nie jest to najlepiej oznaczone. W każdym razie za sklepem w stronę potoku, przez mostek, i potem w lewo. Tam już są znaki. Jakiś czas szlak idzie częściowo wybetonowaną drogą prowadzącą do znajdujących się tu domów, a potem skręca w las. Jest dość stromy, bo na odległości kilometra jest to jakieś 250 metrów przewyższenia. Ale to całkiem przyjemna ścieżka.



Kiedy wychodzę z lasu na grań, zaczynają się piękne widoki. Akurat pojawia się słońce i błękitne niebo. Liście buków już w większości zbrunatniały, ale za to złocą się ciągle jeszcze brzozy. No i zaczynają powoli przebarwiać się modrzewie.


Mijam przysiółek Zaczerczyk. Czuję się już całkiem nieźle i jest tak przyjemnie, że zaczyna mi chodzić po głowie Eliaszówka (Eliášovka,1023 m n.p.m.). Niestety, jak mijam kolejny, Magóry, niebo zasłaniają chmury i zrywa się nieprzyjemny, zimny wiatr. Już nie jest tak pięknie. Niby mam czapkę i rękawiczki, ale ubrałam za cienkie spodnie i chłód mi nieco doskwiera. Wczoraj skończyłam brać antybiotyk i wzięłam ostatni zastrzyk. Nie mogę ryzykować, zwłaszcza, że wyżej pewnie będzie jeszcze bardziej wietrznie. A nadzieja na to, że znowu wyjdzie słońce, jest dość nikła. No i na szczyt jest jeszcze 3 kilometry w jedną stronę. Zeszłabym do Kosarzysk w okolicach zmierzchu.


Dochodzę do zielonego szlaku, który prowadzi z Piwnicznej na Eliaszówkę. Trochę mi żal. Ale rozsądek zwycięża. Postanawiam w związku z tym zrobić pętlę, zaliczając po drodze Chatę Magóry. To prywatne całoroczne schronisko górskie. Już kiedyś zimą zaszłyśmy tam z Magdą, bo nam się zachciało pierogów, które były reklamowane przy skręcie na ścieżkę do schroniska. Ale nic z tego nie wyszło. Z komina się dymiło, ale wszystko było na głucho zamknięte. Obeszłyśmy się smakiem.


Teraz też na te pierogi przyszła mi ochota. Niestety, jak tam dotarłam, to panujący wokół zabudowań bałagan skutecznie mnie do zajrzenia do środka zniechęcił. Może tam było lepiej, ale jakoś nie miałam ochoty tego sprawdzać.

Właściciele hodują konie i można sobie tam na nich pojeździć. Mają sporą ofertę w tym zakresie. Zdaję sobie sprawę, że jest tam tanio i warunki są zgrzebne, co niektórym nie przeszkadza, a nawet tworzy specyficzny klimat. To w sumie ładne miejsce, ale panujący tam nieład gryzie się z moim poczuciem estetyki. Trudno.

Idę więc dalej, zaznaczoną na mapie ścieżką o nazwie Szlak Chatkowy „Magóry”. Zatrzymuję się na chwilę, żeby zjeść kanapkę i napić się gorącej herbaty.



Potem schodzę niechcący ze szlaku, bo wydaje mi się, że droga skręcająca w prawo prowadzi do gospodarstwa. Idę więc w lewo. A jak po chwili sprawdzam na mapie, gdzie jestem, to odkrywam, że idę nie tą drogą, co trzeba. Ale nie chce mi się wracać. Ostatecznie jest dość szeroka i gdzieś musi prowadzić. Co prawda na mapie nagle się urywa, ale nie bardzo w to wierzę… Okazuje się że niesłusznie! Droga rzeczywiście się kończy, a dalej trzeba by iść potokiem. Ale te mapy w telefonie z lokalizacją, gdzie się jest, są niesamowite! Przechodzę „na krechę” przez łąkę, a za nią już jest szeroka betonowa droga prowadząca do Kosarzysk. Tak bardzo to się nie zgubiłam! Tyle, że zeszłam ze szlaku, co często mi się przecież zdarza. A przy okazji nazbierałam trochę rydzów. Akurat na kolację!


Mijam po drodze dwa przysiółki – Kowalówki i Makowisko, a potem docieram do znanego mi już miejsca, bo wielokrotnie tędy dawniej na Zaczerczyk chodziłam. Stamtąd już tylko kawałek do głównej drogi przechodzącej przez Kosarzyska. No i do parkingu, gdzie rano zostawiłam samochód.

To był kolejny przyjemny spacer. 8 kilometrów. Szkoda, że przez chorobę straciłam piękny, złocisty październik! Tyle miałam planów! Ale mówi się trudno! Teraz już czuję się lepiej, więc mam nadzieję, że sobie to odbiję! Chociaż dzień jest już krótki, więc tylko krótkie wycieczki będą niestety możliwe.



Pogórze Rożnowskie Kosarzyska Pogórze Popradzkie Zaczerczyk Magóry (przysiółek)
Ta strona korzysta z ciasteczek. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.