Pogranicze Kotliny Sądeckiej i Beskidu Wyspowego - Brzezna - 20 kwietnia 2021
Wiosna ma jakoś problemy z nadejściem w tym roku. Cały
ubiegły tydzień padał śnieg z deszczem. Było mokro, zimno i paskudnie. Co
prawda w weekend było cieplej i już bez opadów, ale za to pochmurnie.
Odpuściłam sobie, i nigdzie się nie wybrałam. Przynajmniej odrobiłam domowe
zaległości.
Musiałam wczoraj pojechać do Brzeznej, a że akurat wreszcie
zrobiło się pięknie, nie omieszkałam tego wykorzystać. Zwłaszcza, że okazało się, że wokół jest
zielono i kwieciście. Niesamowity
kontrast z ośnieżonymi drzewami z ubiegłego tygodnia.
Taki mały popołudniowy spacer, a właściwie „chaszczowanie”.
To dobre określenie, na to, co robiłam, stąd tytuł. Włóczyłam się bowiem po łąkach,
pastwiskach i miedzach. Przedzierałam
się przez śródpolne zagajniki i chaszcze właśnie. Forsowałam strumyki, płoty i
Bóg wie, co jeszcze. Dokładnie tak, jak robiłam to w dzieciństwie. I sprawiało
mi to, jak zwykle, nie mniejszą frajdę, niż wtedy. Obserwacja budzącego się
życia, zakwitających kolejno roślin, a także podglądanie motyli i innych owadów,
ptaków, czasem lisa, sarny czy zająca, była dla mnie kiedyś źródłem największej
przyjemności. Wolałam takie samotne włóczenie się po polach od towarzystwa
rówieśników. I tak już zostało.
Po dwóch godzinach czuję się jak nowo narodzona. Czyżbym tęskniła za szczęśliwym dzieciństwem? A może nigdy nie dorosłam?
Beskid Wyspowy Kotlina Sądecka