Beskid Sądecki - spacer w stronę Przełęczy Rozdziela - 26 listopada 2022
W ubiegłym tygodniu spadł wszędzie śnieg. Na dodatek
świeciło słońce. Było bajkowo. A ja niestety nie mogłam się nigdzie wybrać, bo „zastrajkował” mi kręgosłup. Bardzo z tego powodu cierpiałam, zwłaszcza po obejrzeniu
niesamowitych widoków z kamer internetowych. Cóż, mówi się trudno… Ale szkoda.
W związku z tym, że już czuję się już lepiej, postanowiłam koniecznie
się przejść. Może gdzieś zostało trochę śniegu. Nie mówię oczywiście o wyższych położeniach – bo widok np. z kamery na Turbaczu był zachęcający. Ale takiej wyprawy nie mogłam ryzykować, z uwagi na krótki dzień, kiepskie prognozy pogody, no i oczywiście zdrowie.
Postanowiłam więc pojechać do niezawodnych Kosarzysk. Niestety, srodze się rozczarowałam. Na dole śniegu nie było. Za to, mimo
przewidywań meteorologów, było błękitne niebo. Mocno mnie to ucieszyło.
Niestety, kiedy dotarłam pod Bacówkę na Obidzy, błękit zniknął, a od
strony Radziejowej nadciągnęły ciemne, ciężkie chmury i mgła. A śniegu też było
jak na lekarstwo. Na Przełęczy Gromadzkiej też go prawie nie było, na dodatek nie było
widać Tatr i było wietrznie. Byłam mocno
rozczarowana, ale że po drodze na przełęcz zauważyłam, że w lesie, przez który
prowadzi niebieski szlak na Przełęcz Rozdziela, zachowało się trochę śniegu, to
postanowiłam się tamtędy przespacerować.
To była dobra decyzja, bo tam, jak zwykle było zacisznie, no
i w niektórych miejscach było jeszcze sporo okiści na drzewach. Szłam trochę
szlakiem, ale ponieważ był bardzo błotnisty, to tradycyjnie przeszłam na słowacką
stronę na moje ulubione łąki. Można tamtędy dojść aż do Litmanowej.
Ja dotarłam do końca tych rozległych polan. Pierwszy raz
doszłam tak daleko. Na ich końcu, już pod lasem, było kiedyś kilka szałasów
pasterskich. Ostał się jeden, wykorzystywany do dzisiaj, i są pozostałości po
czterech innych. Przespacerowałam się
jeszcze trochę dalej lasem, ale przeszłam już 7 kilometrów, mgła robiła się
coraz większa i pojawiła się mżawka, więc postanowiłam wrócić.
Mimo nieciekawej pogody, wycieczka okazała się bardzo udana.
Już kawałek za Suchą Doliną zauważyłam ciekawy trop, najprawdopodobniej borsuka,
sadząc po wyglądzie i rozmiarze. Później wyczytałam w Internecie, że rzeczywiście
ostatnio były tutaj obserwowane jego tropy.
Potem, przy niebieskim szlaku, natrafiłam na tropy rysia.
Szedł nim sobie przynajmniej kilometr. A kiedy wyszłam na łąki, to natrafiłam
na tropy dwóch wilków. Wielkość śladów wskazywała na dorodne osobniki. Szły tamtędy
cały czas po obu stronach ścieżki – jeden z jednej strony, a drugi z drugiej. W stronę Litmanowej. Ja szłam środkiem. To było ciekawe doświadczenie – tak sobie
iść samotnie, w takiej ponurej, mglistej scenerii, po wilczych tropach.
A poza tym zaobserwowałam mnóstwo innych śladów,
pozostawionych m.in. przez jelenie, sarny, dziki, lisy, zające i wiewiórki.
Przynajmniej te udało mi się rozpoznać. To był dobry dzień na obserwację tropów
zwierząt. Śniegu było niewiele i był mokry, tak że wszystkie pozostawione ślady
były dobrze widoczne.
Liczyłam na więcej śniegu i ładniejszą pogodę, ale zaobserwowane tropy rzadkich zwierząt mi to zrekompensowały. Wróciłam więc bardzo zadowolona do domu.
Beskid Sądecki Góry Lubowelskie Przełęcz Gromadzka Pogórze Popradzkie