Chyrowa, Mszana, Ropianka, Olchowiec, Huta Polańska, Desznica, Pielgrzymka - 26 sierpnia 2017
Tym razem Beskid Niski. Mamy w planie odszukać dwa rezerwaty i sfotografować kilka cerkwi.
Pierwszy przystanek robimy w Chyrowej (Hyrowej) – jest tu piękna i zadbana dawna drewniano-murowana cerkiew z XVIII w., obecnie użytkowana jako kościół katolicki. Spotykamy gospodarza z domu obok cerkwi. Niesie wiadra pełne wody. Oznajmia nam, że będziemy mieli tego dnia szczęście, bo spotkaliśmy go z tymi wiadrami. I rzeczywiście mamy, bo pyta, czy nie chcielibyśmy cerkwi zobaczyć w środku. Krzysiek jest szczęśliwy.
Potem jedziemy do Mszany, gdzie mamy znaleźć drogę, którą dojdziemy do rezerwatu „Igiełki”. Jest w nim chronione 250 cisów. Idziemy drogą wijącą się wśród łąk, zauważam świeży odcisk łapy – wygląda, jakby szedł tamtędy duży wilk. Ale nic nie mówię, bo przecież to tuż przy drodze i domach. Pewnie wielki pies. Psy wyją i szczekają przeraźliwie. Jakoś tak dziwnie. Później, kiedy tamtędy wracamy, spotykamy tamtejszego gospodarza, który opowiada nam o rezerwacie, o tym, dlaczego nie znaleźliśmy tablic, oraz wspomina, że tą drogą, którą idziemy, codziennie spaceruje duży, samotny basior. I dlatego te psy są takie niespokojne. Czyli, że to jednak był wilczy, a nie psi ślad. Miałam rację.
Rezerwat ładny, chociaż kiedyś był zadbany (ogrodzenia wokół cisów, numerki na każdym z nich, tablice). Teraz to już chyba prawie nieodwiedzany – chyba, że przez takich wariatów jak my.
Kolejny rezerwat – „Wadernik” (też cisów) - mamy w Ropiance. Jedziemy więc tam, robimy sobie pamiątkowe zdjęcie przy pomniku poświęconym założeniu w Ropiance pierwszej w Europie szkoły wiertniczej i Krzysiek prowadzi nas malowniczymi łąkami w stronę lasu, w którym według niego jest ten rezerwat. Oczywiście, trafiamy od razu, Krzysiek nawet wypatrzył w krzakach mocną zarośniętą tablicę. Trochę się plątamy po rezerwacie, szukamy kolejnych cisów, potem wychodzimy znowu na łąki i dochodzimy nimi do Chatki Studenckiej w Ropiance, a stamtąd do samochodu.
Jedziemy do Olchowca, oglądamy kamienny most i cerkiew. Można do niej zajrzeć do środka. Zaczyna się chmurzyć i trochę padać – tak jak zapowiadały prognozy pogody.
Potem zaglądamy do Huty Polańskiej. Przestaje padać. Robimy sobie spacer do ciekawego kamiennego kościółka, który został zbudowany w 1936 r., zniszczony w 1944, a odbudowany w 1989 r.
W Polanach zatrzymujemy się przy murowanej cerkwi z początku XX w., następnie jadąc przez Krępną docieramy do kolejnych cerkwi z listy Krzyśka – w Desznicy i Pielgrzymce.
Kolejna udana wycieczka – ja zaliczam dwa kolejne karpackie rezerwaty, Krzysiek aż pięć cerkwi, a Marta błąka się przez cały dzień po swoim ulubionym Beskidzie Niskim. Wszyscy jesteśmy zadowoleni - chociaż każde z nas inaczej.
Pierwszy przystanek robimy w Chyrowej (Hyrowej) – jest tu piękna i zadbana dawna drewniano-murowana cerkiew z XVIII w., obecnie użytkowana jako kościół katolicki. Spotykamy gospodarza z domu obok cerkwi. Niesie wiadra pełne wody. Oznajmia nam, że będziemy mieli tego dnia szczęście, bo spotkaliśmy go z tymi wiadrami. I rzeczywiście mamy, bo pyta, czy nie chcielibyśmy cerkwi zobaczyć w środku. Krzysiek jest szczęśliwy.
Potem jedziemy do Mszany, gdzie mamy znaleźć drogę, którą dojdziemy do rezerwatu „Igiełki”. Jest w nim chronione 250 cisów. Idziemy drogą wijącą się wśród łąk, zauważam świeży odcisk łapy – wygląda, jakby szedł tamtędy duży wilk. Ale nic nie mówię, bo przecież to tuż przy drodze i domach. Pewnie wielki pies. Psy wyją i szczekają przeraźliwie. Jakoś tak dziwnie. Później, kiedy tamtędy wracamy, spotykamy tamtejszego gospodarza, który opowiada nam o rezerwacie, o tym, dlaczego nie znaleźliśmy tablic, oraz wspomina, że tą drogą, którą idziemy, codziennie spaceruje duży, samotny basior. I dlatego te psy są takie niespokojne. Czyli, że to jednak był wilczy, a nie psi ślad. Miałam rację.
Rezerwat ładny, chociaż kiedyś był zadbany (ogrodzenia wokół cisów, numerki na każdym z nich, tablice). Teraz to już chyba prawie nieodwiedzany – chyba, że przez takich wariatów jak my.
Kolejny rezerwat – „Wadernik” (też cisów) - mamy w Ropiance. Jedziemy więc tam, robimy sobie pamiątkowe zdjęcie przy pomniku poświęconym założeniu w Ropiance pierwszej w Europie szkoły wiertniczej i Krzysiek prowadzi nas malowniczymi łąkami w stronę lasu, w którym według niego jest ten rezerwat. Oczywiście, trafiamy od razu, Krzysiek nawet wypatrzył w krzakach mocną zarośniętą tablicę. Trochę się plątamy po rezerwacie, szukamy kolejnych cisów, potem wychodzimy znowu na łąki i dochodzimy nimi do Chatki Studenckiej w Ropiance, a stamtąd do samochodu.
Jedziemy do Olchowca, oglądamy kamienny most i cerkiew. Można do niej zajrzeć do środka. Zaczyna się chmurzyć i trochę padać – tak jak zapowiadały prognozy pogody.
Potem zaglądamy do Huty Polańskiej. Przestaje padać. Robimy sobie spacer do ciekawego kamiennego kościółka, który został zbudowany w 1936 r., zniszczony w 1944, a odbudowany w 1989 r.
W Polanach zatrzymujemy się przy murowanej cerkwi z początku XX w., następnie jadąc przez Krępną docieramy do kolejnych cerkwi z listy Krzyśka – w Desznicy i Pielgrzymce.
Kolejna udana wycieczka – ja zaliczam dwa kolejne karpackie rezerwaty, Krzysiek aż pięć cerkwi, a Marta błąka się przez cały dzień po swoim ulubionym Beskidzie Niskim. Wszyscy jesteśmy zadowoleni - chociaż każde z nas inaczej.
Pogórze Rożnowskie Beskid Niski cerkwie Pielgrzymka Huta Polańska Olchowiec Chyrowa Desznica