Pogórze Ciężkowickie - 7 kwietnia 2024
Jeden z zaprzyjaźnionych ze mną botaników zapytał, czy byłam
w Tuchowskim Lesie. Odpowiedziałam, że nie, ale co to za problem? Wybiorę się tam
w najbliższym czasie. Zwłaszcza, że w lesie jest z reguły najładniej wiosną,
kiedy kwitną geofity i pojawia się młoda zieleń na drzewach.
Zerknęłam do Internetu i odkryłam, że jest to bardzo ciekawe
miejsce. Jest tam poprowadzona ścieżka dydaktyczna „Tuchowski Las”. Przy drodze
prowadzącej z Tuchowa do Zalasowej, za leśniczówką jest parking i stamtąd
wychodzi ścieżka. Dość spory, jednak popularność tego miejsca jest tak duża, że
w weekendy jest on zdecydowanie niewystarczający. O dziesiątej rano na parkingu
stoi już sporo samochodów. Wyobrażam sobie, co będzie się działo później.
Idę wygodną, szeroką, wysypaną drobniutkim żwirkiem drogą.
To część ścieżki, nosząca nazwę „Trzy stawy”. To trochę ponad kilometr. Po
drodze kilka tablic informacyjnych, ławeczki i „sławojki”.
Docieram do owych trzech stawów. Nie spodziewałam się, że
będzie tu tak pięknie. Mostki, altany z miejscami grillowymi, ławeczki. Nie
dziwię się, że tak wielu ludzi wybiera się tu na spacer. Ja też zatrzymuję się
tu na chwilę.
Nie widzę żadnych oznaczeń ścieżki „Tuchowski Las”. Ale znalazłam w Internecie jej opis, więc wiem mniej więcej, jak mam iść. Zwłaszcza, że mam mapę z GPS-em w telefonie. Leśnymi ścieżkami docieram na łąki. Tu, przy zabudowaniach, które biorę za leśniczówkę, a które później okazują się stacją unasieniania zwierząt, pląta się krowa.
Przyglądam się jej z daleka i wydaje mi się, że to może być
byk. Idę ostrożnie w tamtym kierunku. Nagle zwierzę znika mi z pola widzenia. Nigdzie
go nie widzę! To dziwne, bo nie miało gdzie się podziać. Rozglądając się nerwowo
na boki, podchodzę do przydrożnej kapliczki. Jest! Leży sobie tuż za nią w takim małym zagłębieniu. I przygląda mi się z dużym stoicyzmem. Ponieważ leży,
to nie mogę stwierdzić, czy to krowa, czy byk. W każdym razie oddycham z ulgą,
bo bydlątko jest wyraźnie przyjaźnie do mnie nastawione.
Polną drogą docieram
do czarnego szlaku. Idę nim w kierunku wzgórza Dział (343 m n.p.m.).Tu też jest
bardzo ładnie. No i jest widok na Tatry. Chociaż dzisiaj kiepski, więc nie
próbuję robić zdjęć. Spotykam tutaj sympatycznego pana. Wdajemy się w krótką
pogawędkę o przyrodzie. Pytam go o cmentarz wojenny nr 164. Okazuje się, że już
jestem bardzo bliziutko. Przy okazji sugeruje mi, że jeśli interesuję się
cmentarzami z I wojny światowej, to żebym zajrzała do Tuchowa, bo tam w samym
centrum są jeszcze dwa.
Odnajduję cmentarz. Robię kilka zdjęć. Za cmentarzem jest
strzałka, więc idę w tamtym kierunku. Teren tu jest mocno pofałdowany i trochę
podmokły. Jest dość malowniczo. Po drodze jest jeszcze kilka takich strzałek,
jak ta przy cmentarzu. Myślę, że to oznaczenie ścieżki, więc idę za nimi. Wybiega mi na drogę koziołek sarny, ale że
jest szybki, to nie udaje mi się zrobić mu zdjęcia. Szkoda.
Zamykam pętlę, docierając do drogi prowadzącej do stawów.
Przeszłam w ten sposób jakieś 5-6 kilometrów.
Tak, jak podejrzewałam, parking jest teraz pełen samochodów.
Zostałam trochę zastawiona, ale jakoś udaje mi się stamtąd wyjechać. Sporo
samochodów stoi też wzdłuż drogi.
Miałam jechać do Zalasowej, zobaczyć kolejny cmentarz, ale
rezygnuję. Postanawiam odwiedzić teraz ten na wzgórzu Furmaniec. Jest tam także
mnóstwo samochodów i nie ma gdzie się zatrzymać. Jadę więc dalej, w nadziei, że
znajdę jakieś miejsce, gdzie będę mogła stanąć. Niestety, nie ma takiej
możliwości. Docieram na dół i zawracam, bo koniecznie chcę ten cmentarz
zobaczyć. Udaje mi się teraz stanąć po prawej stronie drogi, chociaż jest tam
spore błoto i trochę się boję, czy potem stamtąd wyjadę.
Idę na wzgórze. Prowadzi tam ten sam czarny szlak, którym szłam kawałek na wzgórze Dział.
Furmaniec
(313 m n.p.m.) to bezleśne wzniesienie, będące świetnym punktem widokowym na Tuchów
i okoliczne pasma górskie. Przy dobrej widoczności nawet na Tatry. Jest tu
tablica z opisem panoramy widokowej, duży metalowy krzyż, widoczny z daleka, no
i interesujący mnie cmentarz nr 163. W czasie pierwszej wojny światowej toczono
zaciekłe walki o to wzgórze. Ostatecznie Austriacy pokonali Rosjan. Poległo wtedy
234 żołnierzy i zostali tu pochowani na specjalnie dla nich zaprojektowanym cmentarzu.
Idąc dalej czarnym szlakiem można dojść do słynnego tuchowskiego
Sanktuarium Maryjnego. To ponoć tylko około pół godziny.
Ja wracam do samochodu. Ponieważ ustawiony jest w stronę
Zalasowej, to postanawiam tam jednak pojechać i odszukać kolejny cmentarz, tym
razem nr 166. Wpisuję go sobie w nawigację i bez większych trudów docieram w jego pobliże. Zostawiam samochód na poboczu i idę dalej pieszo. Szkoda, że nie
sama. Z pobliskiego domu wypada pies i bardzo ostro mnie atakuje. Liczę na to,
że po chwili da sobie spokój. Ale nic z tego. Jest bardzo agresywny i towarzyszy mi aż na cmentarz, a potem z powrotem do samochodu. Po raz pierwszy
trochę się boję, że pies mnie ugryzie. Na dodatek wygląda mocno odrażająco, bo
na głowie, a zwłaszcza w okolicach oczu ma pełno opitych krwią kleszczy. Czegoś
takiego jeszcze nie widziałam. Przecież nie jest bezpański!
Na dodatek cmentarz okazuje się niezbyt ciekawy. Ale mimo
to cieszę się, że do niego dotarłam.
W planach mam kolejny, w Bistuszowej. Ale kiedy dojeżdżam do
ronda w Tuchowie, to zamiast skręcić na Ryglice, decyduję się na wjechanie do
centrum i odszukanie tych dwóch, o których mówił mi spotkany rano turysta. A przy okazji może jakieś lody?
W Tuchowie jest tłoczno, ale udaje mi się znaleźć miejsce na parkingu. Namierzam lodziarnię i ustawiam się w sporej kolejce. Jest szansa, że lody będą smaczne! Przy okazji próbuję dowiedzieć się, gdzie znajdują się interesujące mnie cmentarze. Jeden nie jest problemem – szybko dowiaduję się, jak do niego dotrzeć. Ale drugiego nikt nie kojarzy. Dopiero mały chłopiec podpowiada starszym, gdzie on prawdopodobnie się znajduje. I na dodatek ma rację!
Idę od rynku ul. Adama Mickiewicza. Tam, za wiaduktem, na
starym cmentarzu jest cmentarz wojenny nr 161. Na razie go mijam, bo dalej, na
miejskim cmentarzu jest ten wskazany przez chłopca – cmentarz nr 160. Docieram
tam i go odszukuję. Został zaprojektowany jako oddzielna kwatera na nowym
miejskim cmentarzu.
Potem wracam na stary cmentarz. Jest tu sporo ciekawych, zabytkowych
nagrobków. No i oczywiście „mój” cmentarz nr 161. Zaprojektowany także jako
osobna kwatera na nieczynnym już wtedy cmentarzu.
Okazuje się, że wszystkie odwiedzone przez mnie dzisiaj cmentarze zostały zaprojektowane przez jednego człowieka – niemieckiego architekta Heinricha Scholza.
Opuszczam Tuchów. Jestem już trochę zmęczona, więc zamierzam wrócić do domu. Postanawiam darować sobie cmentarz w Bistuszowej i dwór w miejscowości Burzyn. Ale kiedy zauważam skręt na Burzyn, to jednak postanawiam tam zajrzeć.
Trochę błądzę, bo polemizuję z nawigacją, ale udaje mi się do
niego dotrzeć. Jest bardzo ładny, niedawno odnowiony. Nie jest stary, bo powstał
w latach 1940-1942. Po wojnie zabrany właścicielom i przekazany w użytkowanie
spółdzielni rolniczej, popadł w ruinę. Potem został wyremontowany i mieściła się
w nim szkoła podstawowa. Po wybudowaniu nowej znowu stał opuszczony i niszczał.
W 2004 roku został wpisany na listę zabytków. W 2016 roku dawnym właścicielom
udało się go odzyskać i w porozumieniu z Wojewódzkim Konserwatorem Zabytków,
został opracowany projekt jego przebudowy i remontu. Został on dofinansowany z
Funduszy Europejskich, pod warunkiem wykorzystania go na cele
kulturalno-turystyczne.
Można go obejrzeć tylko przez ogrodzenie. Obchodzę więc
wokół płot, którym ogrodzony jest park dworski. W ten sposób udaje mi się go
dość dokładnie obejrzeć. Oczywiście tylko z zewnątrz, ale i tak jestem bardzo
zadowolona. No i na dodatek jest tu tak kwietnie! Wegetacja przyspieszona o miesiąc!
To była kolejna udana wycieczka. Miałam piękną pogodę i wszystko, co zobaczyłam, było dla mnie nowe. Przyjemny spacer po Tuchowskim Lesie, co do którego są plany, żeby utworzyć tam rezerwat przyrody, pięć cmentarzy wojennych – nr 160, 161, 163, 164 i 166, których jeszcze do tej pory nie widziałam i dwór w Burzynie. Sporo, jak na samotną wycieczkę w nieznane. No i jeszcze pyszne lody!
Pogórze Ciężkowickie cmentarze wojenne Tuchów Burzyn Furmaniec Tuchowski Las