Okolice Brzozowa i Dynowa - 6 sierpnia 2020
Zmieniamy kierunek, bo lubimy urozmaicenia. Tym razem to
Marta wymyśla dla nas wycieczkę. Na Pogórze Dynowskie. Bierze oczywiście pod
uwagę moje „rezerwatowe potrzeby”.
Początek wycieczki zapowiada się nie najlepiej. Nigdy mi się
to nie zdarza, ale tym razem zaspałam. Budzę się w momencie, kiedy Krzysiek i Marta właśnie wsiadają do samochodu, żeby po mnie przyjechać. Muszą wrócić do
domu, i dać mi pół godziny, żebym się ogarnęła.
Obiecanej pogody jakoś nie widać. Mglisto i cały czas mży.
Ale ufamy, że będzie ładnie.
Rzeczywiście, po jakimś czasie się rozjaśnia. Kiedy
docieramy do naszego pierwszego celu tego dnia, już nie pada, i zapowiada się,
że niedługo błyśnie słońce.
Marta znalazła na mapie ścieżkę przyrodniczą „Wodospad Trzy Wody” w Komborni. To ponoć
najokazalszy pomnik przyrody w Strzyżowsko-Czarnorzeckim Parku Krajobrazowym.
Ścieżka podoba się nam od samego początku do końca. Jest
malowniczo położona w lesie porośniętym mchem bielistką siwą. Jest go tu
tak dużo, że tworzy malownicze, zielone poduchy. Jest tu sporo wychodni
skalnych – najładniejsza grupa nosi nazwę „Zaginione skałki”. Potem podziwiamy
stare sosny, które kiedyś były żywicowane i stanowisko sosny czarnej. Docieramy
do wodospadu. Niestety, nie mamy szczęścia, bo woda się ledwie sączy. Ale jest
naprawdę piękny. A jeszcze bardzie podoba się nam koryto potoku powyżej
wodospadu. Krzysiek zauważa ogromnego żuka. Jeszcze takiego do tej pory nie
widziałam. Ma na oko prawie 5 cm długości. W domu go oznaczam, i okazuje się,
że to dyląż garbarz. Mieliśmy szczęście, bo prowadzi nocny tryb życia i w dzień
rzadko można go spotkać.
Stamtąd jedziemy do rezerwatu leśnego Kretówki. Prowadzi
przez niego ścieżka przyrodnicza. Rośnie tu sporo cisów. A potem do kolejnego –
tym razem florystycznego, Cisy w Malinówce. Tu ponad 1000 cisów. Trochę
niepokoi nas fakt, że w rezerwacie roi się wprost od ślimaków śliników.
Jedziemy dalej. Robi się bardzo upalnie.
Zatrzymujemy się w Humniskach, żeby obejrzeć drewniany
kościół pw. św. Stanisława Biskupa z XV wieku. Wielokrotnie był remontowany i przy okazji przebudowywany. Ale zachowały się zabytkowe malowidła na ścianach i stropie. Jest w nim też sporo cennego wyposażenia, chociaż nieco młodszego od samej
świątyni. Przy kościele rośnie ogromny, stary dąb. Nie udało mi się znaleźć informacji
na jego temat, ale żeby objąć jego pień, potrzeba 5-6 osób.
Kolejnym, atrakcyjnym punktem programu jest przeprawa promem przez
San w Krzemiennej. Mnóstwo tu stawów i domków do wynajęcia. Wygląda na to, że
to raj dla miłośników wędkowania. My wykorzystujemy okazję i zatrzymujemy się
na obiad w barze tuż przy przeprawie promowej. Jedzenie bardzo smaczne.
Po drugiej stronie Sanu mamy namierzyć bunkry Linii Mołotowa.
Niestety, udaje się nam namierzyć jedynie tablicę informującą o ich istnieniu.
Pewnie gdzieś tam są, ukryte w bujnej, nadsańskiej roślinności, ale szukanie
ich w ciemno jest zbyt trudnym zadaniem. Chyba najlepiej próbować do nich
dotrzeć wczesną wiosną albo późną jesienią. Odpuszczamy więc sobie ten punkt
programu.
Jedziemy w stronę kolejnej atrakcji – kładki wiszącej nad
Sanem w Warze. Po drodze zatrzymujemy się jeszcze na chwilę przy neogotyckiej kaplicy
grobowej Trzcińskich w Wołodzi z początku XX wieku.
Kładka robi na nas duże wrażenie. I przejście nią na drugi
brzeg jest bardzo ekscytujące. Ma ponad 170 m długości, a część właściwa 113 m.
Cieszy się ogromnym zainteresowaniem turystów. Robimy sobie tu malutki spacer
nad nadsańskimi stawami.
Jedziemy dalej. Zatrzymujemy się przy dawnej greckokatolickiej
cerkwi pw. św. Mikołaja Archanioła w Siedliskach z XIX wieku. W latach
1949-2008 świątynia służyła jako kościół katolicki pw. Wniebowzięcia Matki
Bożej. Obecnie chyba nie jest wykorzystywana jako miejsce kultu. Służy jak pewnego rodzaju muzeum sakralne, ale więcej nie udało mi się na razie
dowiedzieć.
Kolejny przystanek robimy w Dąbrówce Starzeńskiej. To już Pogórze Przemyskie. Znajdują
się tu ruiny dużego niegdyś zamku Stadnickich z XVI wieku. Niestety, podczas II wojny światowej dwukrotnie zdewastowali to miejsce Rosjanie, a reszty zniszczenia
dokonała UPA w 1945 roku, wysadzając zamek w powietrze.
Zostało trochę ruin i park z dwiema grabowymi alejami. Jedna
z nich prowadzi do neogotyckiej kaplicy grobowej Starzeńskich, ostatnich
właścicieli zamku.
Przejeżdżamy przez most na Sanie i jedziemy drugą stroną w kierunku miejscowości Nozdrzec. Marta chce tu obejrzeć pałac Skrzyńskich.
Niestety, ostatnio trafił w prywatne ręce. Brama zamknięta, a pałac schowany za
drzewami, więc musimy obejść się smakiem.
W związku z tym odbijamy na Warę i zatrzymujemy na chwilę
przy dawnej cerkwi greckokatolickiej pw. Podwyższenia Krzyża Świętego. Niestety,
jest obecnie przerabiana na kaplicę cmentarną i trochę nas zaniepokoił kierunek
remontu. Ale może się mylimy, i będzie dobrze.
Jeszcze tylko jeden mały postój w Izdebkach. Jest tu piękny dwór z końca XIX wieku, położony w ładnym parku. Obecnie wyremontowany, jest siedzibą Środowiskowego Domu Samopomocy.
Wyruszamy w drogę powrotną. Zbaczamy jeszcze na chwilę do
miejscowości Blizne, żeby obejrzeć perełkę drewnianej architektury sakralnej –
kościół pw. Wszystkich Świętych z XV wieku, wpisany na Listę Światowego
Dziedzictwa UNESCO. Szkoda, że jest już późno, i nie udaje się nam zajrzeć do
środka, bo ma piękną polichromię i cenne wyposażenie. W otoczeniu kościoła
cenne zabytkowe budowle, dawna plebania, szkoła i budynki gospodarcze. Jest co
podziwiać.
To była piękna, bardzo ciekawa, przyrodniczo-krajoznawcza
wycieczka. Taka, jakie ostatnio lubimy najbardziej.
Dolina Sanu Pogórze Dynowskie cerkwie Blizne