CZERWIEC
Mak polny (Papaver rhoeas)

Trześniowy Groń - KBS, Kordowiec i Niemcowa - 27 kwietnia 2025


Odnowiłam ostatnio kontakt z Panem Andrzejem, właścicielem Chaty na Kordowcu. Postanowiliśmy się spotkać. Miałam jeszcze w ramach Korony Beskidu Sądeckiego do zaliczenia Trześniowy Groń, bo jakkolwiek byłam tam wielokrotnie, ale na samym szczycie, ukrytym w lesie – nie. Przy okazji chciałam wejść na szczyt Niemcowej (963 m n.p.m.), bo dotarło do mnie niedawno, że to co jest powszechnie uważane za szczyt Niemcowej, wcale nią nie jest. Umówiłam się więc z Panem Andrzejem, że po drodze zajrzę na Kordowiec i może się razem przejdziemy.

Wybrałam się  tam szlakiem z Młodowa. Nie wiem dlaczego wciąż nim chodzę, bo jest bardzo stromy. A co wycieczkę wydaje mi się stromszy…Cóż, lata lecą…


Po drodze spotkałam sympatycznego starszego pana, z którym, jak to ja zwykle, wdałam się w pogawędkę. Dowiedziałam się od niego sporo ciekawych rzeczy o mieszkańcach przysiółków pod  Niemcową.


Docieram na Kordowiec. Niestety, Pan Andrzej ma gości i nie może się ze mną wybrać. W związku z tym po krótkiej pogawędce, kawie i oczywiście obejrzeniu wewnątrz Chaty na Kordowcu, idę sama dalej.


Okazuje się, że Chata na Kordowcu to budynek dawnej wiejskiej szkoły, która tu funkcjonowała w latach 1961-76. Została przez mojego Gospodarza zakupiona i wyremontowana. Przez jakiś czas prowadził w nim prywatne schronisko turystyczne. Teraz już nie, chociaż często się ktoś u niego ktoś znajomy zatrzymuje – tak jak dzisiaj.

Wcześniej szkoła była na polanie Niemcowa. Działała tam w latach 1938-1961 (poza latami okupacji). Stała się słynna dzięki Marii Kownackiej, która lubiła tu spędzać wakacje i opisała ją w swojej książce „Szkoła nad Obłokami”. Była to najwyżej położona szkoła w Polsce, bo na wysokości 1026 m n.p.m. Oczywiście tylko 4-klasowa, bo takie były wtedy w większości wiejskie szkoły. Był tu jeden nauczyciel, a uczęszczało do niej 15-25 dzieci. Wszystkie uczyły się jednocześnie, niezależnie od klasy, do której chodziły. W niewielkiej izbie, dzierżawionej od tutejszego gospodarza, pana Nosala. U niego też mieszkał nauczyciel. Po tej szkole zostały tylko ruiny. Ale jest postawiony obelisk, na którym jest upamiętniona i szkoła, i nauczyciele, którzy w niej kolejno uczyli.


Wybiegłam trochę w mojej opowieści do przodu. Po opuszczeniu gościnnych progów Chaty na Kordowcu mijam najpierw polanę Poczekaj. Stoi tu chatka, w której mieszkała pani Ludwika Nowakowa, nazywana przez turystów babcią Nowakową królową gór. Było to kultowe miejsce i zaglądali tu turyści z całej Polski. Babcia była legendą. Niestety zmarła w 2013 roku. Ale turyści nadal się na Poczekaju zatrzymują. Są tu ławeczki i miejsce do zrobienia grilla.



Kolejna polana tu Stus albo Stos, bo różnie jest nazywana. Za nią rozpoczyna się ostre podejście na następną, bardzo rozległą. To polana Niemcowa. Na niektórych mapach Niemcowa Niżnia. Na jej skraju znajduje się spora zagroda. Już od dawna się nią zachwycam. Wygląda trochę jak skansen. No i na podwórku panuje niesamowity porządek, niespotykany przy innych tego typu zagrodach. W ubiegłym roku miałam przyjemność tu gościć, kiedy przechodziłyśmy tędy ze spotkaną przez mnie pod Trześniowym Groniem zakonnicą, siostrą Teresą z Poznania. Do dziś wspominam to pyszne, świeże ciasto drożdżowe...



Mijam ruiny szkoły, o której wyżej wspominałam, i pamiątkowy obelisk. Idę dalej. Docieram na polanę Niemcowa Wyżnia. Nad nią powinien być szczyt Niemcowej. Idę łąką, a kiedy docieram do granicy lasu, to skręcam w lewo. Ale o dziwo jest tu wydeptana ścieżynka. Po chwili już widzę zrobione przez kogoś oznaczenie szczytu. Charakterystyczne, więc musiała ją tu zamieścić osoba, która zrobiła to także na Międzyradziejówkach, a także kilku innych szczytach Beskidu Sądeckiego. Ale fajnie, że to robi, bo wtedy łatwiej zdobywa się szczyty, do których nie prowadzą szlaki. Nie trzeba męczyć się, żeby wiedzieć, że się dotarło.



Dumna z siebie, wysyłam Markowi zdjęcie i schodzę do GSB, którym docieram na szczyt rozległej polany, gdzie krzyżują się szlaki, i którą do tej pory uważałam za Niemcową. Nie tylko zresztą ja – wisi tu informująca o tym tabliczka. Ponieważ powyżej jest Trześniowy Groń (1001 m n.p.m.), to najlepiej byłoby to miejsce nazwać Rozdrożem pod Trześniowym Groniem. Mogłaby też być to Polana pod Trześniowym Groniem, ale ta nazwa jest już chyba zajęta, bo z drugiej strony, tam gdzie było schronisko Chatka pod Niemcową, jest polana, która zdaje się jest tak nazywana. Pozostaje więc Rozdroże pod Trześniowym Groniem. Chyba, że ktoś wymyśli inną nazwę. PTTK powinno w każdym razie ten problem rozwiązać.


Idę teraz zdobyć Trześniowy Groń. Marek tam umieścił tabliczkę, więc chyba większych problemów mieć nie będę. Zwłaszcza, że to jest bliziutko. I po płaskim. Docieram na szczyt, znowu wysyłam Markowi zdjęcie tabliczki i wracam pod szlakowskaz.


Postanawiam zejść pod Kapliczkę pod Trześniowym Groniem żółtym szlakiem. A potem leśnymi drogami, które wypatrzyłam sobie na mapie, wrócić na Kordowiec. Mam nadzieję, że wszystkie będą. 


Docieram do kapliczki, robię sobie tu chwilę przerwy. Miejsce piękne, widokowe, ale stoły i ławeczki wymagają wymiany, bo część z nich rozpada się już ze starości.



Potem idę na dół znanymi mi już ścieżkami, które poznałam w czerwcu. Docieram do małego stawku retencyjnego. Przypominam sobie, jaka byłam szczęśliwa, kiedy udało mi się tu wtedy dotrzeć. Dalej idę już nieznanymi mi ścieżkami, ale wszystko jest w porządku. Docieram najpierw na Polanę Szczyrbak – jest tu bardzo ładnie. No i ten piękny staw retencyjny. Byłam już tu kiedyś i bardzo mi się to miejsce spodobało, więc dlatego dzisiaj zaplanowałam sobie, że przyjdę tutaj ponownie.



Potem idę najpierw stromo do góry, a następnie skręcam w prawo i docieram do polany Stus. Zamykam w ten sposób pętlę i wchodzę znowu na GSB. Mijam polanę Poczekaj i wracam na Kordowiec. Umówiłam się z Panem Andrzejem, że w drodze powrotnej jeszcze do niego zajrzę. Obiecał mi bowiem pożyczyć książkę Stanisława Krycińskiego „Łemkowszczyzna”. Uważa, że koniecznie powinnam ją przeczytać.


Z komina Chaty na Kordowcu snuje się aromatyczny dym, samochód stoi, ale właściciela nie ma. Trochę zaniepokojona dzwonię, ale okazuje się, że mój gospodarz robi obchód swoich włości. Po chwili się pojawia, rozsiadamy się przed domem i znowu gawędzimy. Jako ludzie gór mamy o czym. A potem wracam z Kordowca na dół, mając plecak obciążony dwoma tomami „Łemkowszczyzny”. Będę musiała ją zwrócić, więc na pewno z sympatycznym właścicielem Chaty na Kordowcu się jeszcze spotkamy.

To była kolejna piękna wycieczka, zwłaszcza, że pogoda była idealna na górską wędrówkę. I tym razem odbyła się bez przygód.



Pogórze Rożnowskie Beskid Sądecki Niemcowa Kordowiec Pasmo Radziejowej Polana Poczekaj Trześniowy Groń
Ta strona korzysta z ciasteczek. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.