Beskid Niski - 30 stycznia 2025
Zimy w Beskidach już właściwie nie ma. Może sypnie śniegiem w lutym, ale prognozy nie są zbyt optymistyczne. W takim przejściowym okresie chodzi się po górach trudno – błoto, oblodzenia, miejscami płaty jeszcze wysokiego, ale mokrego śniegu… Ale przejść się gdzieś trzeba…
Wyciągam z moich notatek pomysł na wycieczkę. Cztery
cmentarze wojenne z I wojny światowej w Beskidzie Niskim – Uście
Gorlickie, Gładyszów, Konieczna-Beskidek i Regietów Wyżny. Tych jeszcze nie
widziałam. No i, ponieważ trzeba do dwóch z nich podejść spory kawałek, to będzie też całkiem przyzwoity spacer.
Marek postanawia mi towarzyszyć. Lila pauzuje – chyba
podejrzewa kolejną „wyprawę po przygodę”.
Jedziemy przez Grybów i Ropę do Uścia Gorlickiego. Cmentarz wojenny nr 57 jest tuż przy drodze, obok cmentarza parafialnego. Muszę powiedzieć, że strasznie się go na mapie naszukałam! A to przez zmiany w nazwie miejscowości. Na liście Zachodniogalicyjskich Cmentarzy Wojennych ten cmentarz znajduje się w Uściu Ruskim. Szukałam więc pracowicie takiej wsi na mapie i nie znalazłam. Dopiero, jak odkryłam, że wystarczy w Mapy.cz wpisać numer cmentarza, żeby się wyświetlił na mapie, to mi się to udało. Ze zdumieniem odkryłam go w Uściu Gorlickim. Okazuje się, że, miejscowość taką nazwę nosi dopiero od 1949 roku. Wcześniej było to Uście Ruskie. Po Akcji „Wisła” usiłowano zmienić nazwę – najpierw na Uście Wołoskie, potem Uście Karpackie, a na koniec na Uście Gorlickie.
Zachodniogalicyjskie Cmentarze Wojenne, jak już wspominałam
w poprzednich relacjach, stanowią ewenement na skalę światową. Jest ich w sumie 400, podzielonych na 11 okręgów. Większość na terenie Karpat.
Cmentarz wojenny nr 57 jest położony w Okręgu Cmentarnym nr I
– Nowy Żmigród. Znajduje się w nim 31 cmentarzy. Pochowani są na nich żołnierze
polegli podczas ciężkich walk, jakie toczyły się na tych terenach zimą 1914-15.
Wszystkie zaprojektował słowacki architekt, Dušan Jurkovič.
Ten akurat, jak większość znajdujących się przy parafialnych cmentarzach, nie jest specjalnie efektowny. Ale bardzo zadbany. Spoczywa tu 59 żołnierzy, tak, jak na wszystkich, walczących zarówno w armii austro-węgierskiej, jak i rosyjskiej.
Stamtąd udajemy się do Gładyszowa. Na skrzyżowaniu nie
skręcamy do centrum wsi, tylko jedziemy nieco ponad kilometr w kierunku
Przełęczy Małastowskiej. Tam, jakieś 500 metrów od drogi, po lewej stronie w sosnowym zagajniku znajduje się cmentarz wojenny nr 55. Pierwotnie był na
widoku, bo tych drzew tam nie było.
Mamy problem z zaparkowaniem samochodu, bo nie ma właściwie
poboczy, a na dodatek jest wzdłuż nich linia ciągła. W miejscu, gdzie odchodzi
ścieżka do cmentarza, jest troszkę miejsca, i patrząc na mapę satelitarną,
myślałam, że tam właśnie staniemy. Ale są tam hałdy piasku, a na wjeździe
wielka kałuża. Decydujemy się zaryzykować i stajemy po prostu przy drodze. Jest
to prosty odcinek, więc myślę, że mój czerwony samochodzik będzie dobrze
widoczny, zwłaszcza z włączonymi światłami awaryjnymi.
Docieramy do cmentarza przez rozległą, płaską łąkę. Na
szczęście nie jest bardzo mokra.
.jpg)
.jpg)
W Gładyszowie jest jeszcze jeden wart zobaczenia cmentarz –
oznaczony numerem 61 o nazwie Gładyszów-Wirchne. Szlak do niego prowadzi spod
Łemkowskiej Zagrody Edukacyjnej. Jakiś kilometr dość stromo pod górę, ale
warto. Byłam tam latem.
Teraz jedziemy pod cerkiew w Koniecznej. Tu planujemy zostawić
samochód i dotrzeć do kolejnego cmentarza. Może uda nam się zrobić małą pętlę.
Konieczna powstała, jak większość tutejszych miejscowości, w XVI wieku, lokowana na prawie wołoskim. Należała wtedy do rodu Gładyszów,
właścicieli Szymbarku i dużych dóbr ziemskich, określanych jako Dominium Ropae.
Mieszkańcy byli w większości grekokatolikami.
Wieś leżała przy granicy Polski z Węgrami, stąd
najprawdopodobniej jej nazwa. Przez tutejszą Przełęcz Dujawa, będącą
najdogodniejszym w tych okolicach miejscem do pokonania gór, przebiegał trakt
handlowy z Biecza do Bardejowa.
Miejscowość bardzo rozwinęła się w XIX wieku. Ucierpiała jednak bardzo podczas pierwszej wojny światowej, bo
toczyły się tu zażarte walki, co widać po liczbie tutejszych cmentarzy
wojennych.
Drewniana cerkiew pod wezwaniem św. Bazylego powstała w latach 1903-1905, jako świątynia greckokatolicka. Różni się mocno swoim
wyglądem od innych okolicznych cerkwi. I ma ponoć bardzo ciekawy, schodkowy
ikonostas. Na drzwiach jest informacja, że można ją obejrzeć w środku w każdą
niedzielę po mszy świętej, w godzinach od 9.00 do 12.00. Będziemy musieli tu
kiedyś zajrzeć.
Po Akcji „Wisła” wieś opustoszała, a cerkwi groziła
rozbiórka. Uratowali ją ponoć osadnicy, których sprowadzono tu z Podhala i tutejsi pogranicznicy. W 1956 roku wróciła część wysiedlonych Łemków. Niestety,
zgodnie z panującymi wtedy zarządzeniami władz, nie można było odprawiać mszy w obrządku greckokatolickim, a księża byli za to aresztowani. Spotkało to też
tutejszego kapłana. Zasugerował on swoim parafianom, żeby poprosili o odprawienie wielkanocnej liturgii księdza prawosławnego z Bartnego. Zgodził
się, a wkrótce cała wieś przeszła na prawosławie. Stąd cerkiew w Koniecznej jest teraz prawosławna. Kolejna ciekawa, ale i smutna historia.
Przy cerkwi jest cmentarz łemkowski, na którym znajduje się
także grobowiec rodziny Wiluszów, dawnych właścicieli wsi, patriotów i uczestników powstań narodowych.
Jest tu też cmentarz wojenny nr 47. Bardzo skromny. W trzech mogiłach zbiorowych
pochowano 126 żołnierzy, głównie rosyjskich.
Szlaku dojściowego do cmentarza nr 46 na Beskidku nie ma na
mapach zaznaczonego, jest jednak ścieżka doprowadzająca. My wyruszamy
spod cerkwi łąkami. Widać czubek wieży, więc nie ma
problemu, że się zgubimy. Wchodzimy do lasu. Tu jest jeszcze śnieg. Dość mokry i śliski. Pniemy się na
przełaj stromym zboczem do góry. Docieramy do leśnej drogi i znajdującego się
tuż nad nim cmentarza.
Jest duży, także z charakterystyczną drewnianą wieżą pomnikowa. Pochowanych jest tu 303 żołnierzy, tak rosyjskich, jak i z armii
austro-węgierskiej.
Powyżej cmentarza przebiega polsko-słowacka granica. I czerwony słowacki szlak. To najdłuższy szlak na Słowacji. Ma on 750 km
długości i przecina całą Słowację z północnego wschodu na południowy
zachód. Zaczyna się na Przełęczy Dukielskiej, a kończy na Pogórzu Myjawskim,
na szczycie Bradlo. Nosi nazwę „Cesta hrdinov SNP” (Slovenské národné
povstanie), po polsku Szlak Bohaterów SNP (Słowackie powstanie narodowe).
Towarzyszy mu polski niebieski szlak. Słowacy zrobili tu niedawno ścieżkę
edukacyjną prowadzącą z okolic Przełęczy Dujawa pod cmentarz. Są ławeczki i sporo tablic informacyjnych. Szkoda, że nie ma na nich wersji w języku polskim.
Schodzimy na Przełęcz Dujawa (547 m n.p.m.) inaczej Przełęcz
Beskidek (Priesmyk Dujava). Było tu kiedyś przejście graniczne (to znaczy
nadaj jest, ale nikt go nie pilnuje). Pozostał po nim okazały budynek straży
granicznej. Stoi i niszczeje. Ale może się jeszcze przydać. Koleje historii są
niezbadane…
Nie chce się nam wracać pod cerkiew drogą – idziemy na skos
przez pastwiska. Co prawda co jakiś czas musimy pokonywać ogrodzenia z drutów,
ale nie są dzisiaj pod prądem, więc nie jest to uciążliwe.
Teraz jedziemy do Regietowa. To kolejna dawna wieś
łemkowska. A właściwie dwie: Regietów Niżny i Regietów Wyżny.
Regietów Niżny lokowano na prawie wołoskim w I poł. XVI wieku. Osada w Regietowie Wyżnym powstała pół wieku później, ale wieś stała się samodzielna dopiero w wieku XIX. Była wtedy zdecydowanie ludniejszą wsią niż Regietów Niżny. Po Akcji „Wisła” i wysiedleniu mieszkańców połączono obie wsie i wrócono do pierwotnej nazwy – Regietów.
W dawnym Regietowie Niżnym
utworzono PGR i sprowadzono osadników. Obecnie mieści się tam bardzo popularna
stadnina koni huculskich. Regietów Wyżny do dnia dzisiejszego jest wymarły. Prowadzi
przez niego żółty szlak turystyczny na Przełęcz Konieczniańską.
Docieramy nim do szlaku prowadzącego do cmentarza wojennego nr 48. Potem jeszcze kilometr, najpierw łąkami, potem lasem. Cmentarz położony jest na północnym-wschodnim zboczu Jaworzynki Regietowskiej, (869 m n.p.m.). W związku z tym zdaje się rzadko kiedy dociera tu słońce i jest trochę ponuro. Ale cmentarz jest bardzo ładny. Nie ma wieży cmentarnej, głównym jego elementem jest kamienny pomnik w kształcie trójdzielnej ściany nakrytej gontowym daszkiem. Pochowano tu 210 żołnierzy – znowu większość stanowili Rosjanie. Odnoszę wrażenie, że ginęło ich więcej niż żołnierzy armii austro-węgierskiej.
Marek nie lubi wracać tą samą drogą. Ja tak planowałam, ale
mu ulegam, chociaż trasa, którą pokazuje mi na mapie, jest ponad dwa razy
dłuższa. Myślałam, że zdążymy wejść jeszcze na Rotundę (771 m n.p.m.),
żeby odwiedzić cmentarz wojenny nr 51. Obydwoje go widzieliśmy, ale to
jeden z najbardziej znanych i najpiękniejszych cmentarzy wojennych, więc
chciałam go dołączyć do dzisiejszej wycieczki. Przy wydłużeniu trasy
raczej się to nie uda. Ale godzę się z pomysłem Marka.
Idziemy leśną drogą, która ma nas doprowadzić do szlaku
rowerowego, a ten do żółtego, którym wrócimy do Regietowa. Jest tu ciemno i ponuro, a droga pokryta jest mokrym śniegiem. Kiedy tylko nadarza się okazja,
przekonuję Marka, żebyśmy wyszli na łąki i zeszli nimi na dół.
Potem zauważam czasownię. Marek jej jeszcze nie widział,
więc proponuję, żebyśmy zamiast iść prosto na dół, skręcili w prawo, w stronę
szlaku rowerowego. W ten sposób do niej dotrzemy.
Jak jesteśmy już prawie na dole, to plany krzyżuje nam
meandrujący łąkami strumień. Jest w nim sporo wody, bo zasilił go topniejący
śnieg. Nie bardzo jest jak przejść na
drugą stronę. W końcu Marek znajduje najdogodniejsze miejsce. Dobrze, że
zabrałam kijki trekkingowe, bo inaczej by się nam to nie udało. Szczęśliwie
lądujemy na przeciwległym brzegu.
Zauważamy teraz jeszcze dzwonnicę. Co prawda, wybudowano
koło niej jakiś budynek i stoi za jego ogrodzeniem, ale to blisko, więc idziemy
ją zobaczyć. Nie podoba mi się to. Jak byłam tu ostatnio, stała sama wśród łąk.
Teraz ten budynek ją szpeci. No i trzeba ją oglądać zza płotu. Swoją drogą, to
myślałam, że to zabytkowa budowla. Okazuje się, że powstała w 2007 roku. Jest
to prawosławna drewniana kapliczka z dzwonem, zaprojektowana przez Margaritę
Sandowicz-Bąkowską. Poświęcona jest pamięci wysiedlonych mieszkańców wsi.
Idziemy teraz do czasowni. To zabytkowa kaplica prawosławna
pw. Przeniesienia Relikwii św. Mikołaja Cudotwórcy z Miry Licejskiej do Bari.
Została zbudowana w I poł. XVIII wieku jako kaplica cmentarna. Wokół niej jest
stary cmentarz. Po Akcji „Wisła” była w niej owczarnia. Po odzyskaniu jej przez
kościół prawosławny została odrestaurowana i służy jako czasownia – kaplica
służąca nie do odprawiania mszy, a do odmawiania odmawiana modlitw
o określonym czasie – stąd nazwa.
W drodze powrotnej zbaczamy jeszcze na dawny cmentarz łemkowski
i cerkwisko. Greckokatolicka cerkiew pw. św. Michała w Regietowie Wyżnym powstała na miejscu
wcześniejszej w 1865 roku. Była to cerkiew drewniana, zbudowana zdaje się w
stylu zachodniołemkowskim.
W 1955 roku została rozebrana i przeniesiona do Żółkiewki,
gdzie służy jako kościół parafii
polskokatolickiej. Została mocno zmieniona, tak, że nie przypomina już cerkwi. W Regietowie Wyżnym pozostały jej fundamenty. No i cmentarz.
Docieramy do szlaku prowadzącego na Rotundę. To teoretycznie
niedaleko, ale ponad godzinę w obie strony by zeszło. Zresztą, jak tam dotrzemy, to słońce schowa się już za górami
i zdjęcia będą kiepskie. Takie już mam. No i chcę wrócić przed zmierzchem do
domu. Nic na siłę. Kiedyś jeszcze na pewno tam zajrzę. Zwłaszcza, że w głowie
kiełkuje mi już pomysł na kolejną wycieczkę…
Wracamy bardzo zadowoleni do domu. To był piękny dzień.
Zupełnie już przedwiosenny. Prawie 10 stopni, słonecznie i bezwietrznie. Błota
w sumie nie było za dużo, chociaż wróciliśmy brudni. Ale jak się chodzi na
przełaj… I na dodatek przeskakuje przez strumyki… Przeszliśmy 13-14 kilometrów,
więc jak na spacer po cmentarzach było to całkiem sporo.
Beskid Niski Regietów cerkwie cmentarze wojenne Konieczna Gładyszów Uście Gorlickie