Gorce - 16 października 2022
Kolejna wycieczka w ten weekend. Tym razem w Gorce.
Wypatrzyłam sobie na mapie przysiółek Ochotnicy Górnej o nazwie Studzionki.
Takie rozległe polany pod szczytem Majcherka (927 m n.p.m.). Wyczytałam w Internecie, że jest
stamtąd piękny widok na Tatry. I mały, prywatny skansen. Co prawda, zwiedzić go
można tylko wtedy, jak są tam właściciele, a nie mieszkają tam na stałe. To
wystarczyło, żeby mnie zaciekawić i chcieć tam dotrzeć. Można tam dojechać, bo
do przysiółka prowadzi asfaltowa droga. Ale można też dojść z Przełęczy
Knurowskiej czerwonym szlakiem.
W związku z tym w niedzielny poranek wyruszam w drogę.
Szybko dojeżdżam do Tylmanowej, gdzie skręcam na Ochotnicę. Jadę i jadę, a dojechać nie mogę. Nie na darmo kiedyś była to najdłuższa wieś w Polsce. Prawie
25 kilometrów. Do 1910 roku, bo wtedy Ochotnicę podzielono na dwie wsie –
Ochotnicę Dolną i Ochotnicę Górną.
W końcu docieram do Przełęczy Knurowskiej. Na razie stoi tu
tylko jeden samochód, ale później będzie tłok, bo wychodzi stąd szlak na
Turbacz.
Ja idę w przeciwnym kierunku. Szlak raczej nie będzie
zatłoczony. Na początek sporo pięknych widoków, potem głównie las, ale mijam po
drodze dwie nieduże polanki: Polanę Turkowską i Polanę Bukowinkę. Zaliczam też po drodze trzy szczyty: Turkówkę (886 m n.p.m.),
Bukowinkę (937 m n.p.m.) oraz Chałupisko (930 m n.p.m.). I docieram do Studzionek.
Jest tu pięknie. No i oczywiście jest obiecany widok na Tatry, chociaż dzisiaj
nienajlepszy. Szlak skręca w dół, wąską ścieżką obok domów, a na wprost mnie
jest szeroka, zachęcająca, stanowiąca przedłużenie tej, po której idę.
Postanawiam nią kawałek pójść. Może będzie stamtąd jakiś ładny widok?
Okazuje się, że to była dobra decyzja, bo docieram do skansenu, o którym wcześniej wspominałam. Na tablicy jest napisane, że w sprawie zwiedzania trzeba podejść do domu. Mijam szlaban i podchodzę w związku z tym trochę bliżej, ale wygląda na to, że nikogo tu dzisiaj nie ma. Ale skoro już tu dotarłam, to pozwalam sobie zrobić kilka zdjęć, zauroczona pięknem tego miejsca.
To malutki skansen, w jego skład wchodzą dom-muzeum,
drewniana góralska kaplica, kuźnia, drewniana wołoska chata i spichlerz. Skansen ma bardzo ciekawą historię.
Pięknem przysiółka Studzionki zachwycił się w latach 60. ubiegłego wieku
Zygmunt Stypa, krakowski skrzypek. Przyjeżdżał tu z żoną Zofią na wakacje.
Postanowił postawić sobie tutaj dom. Miejsce, w którym stanął, to moim zdaniem
najpiękniejsze miejsce w całym przysiółku. Tuż pod szczytem Majcherka (927 m n.p.m.),
skąd jest wspaniały widok na Tatry, Gorce i Beskid Sądecki. Sam zaprojektował dom, wzorując się na międzywojennym
ochotnickim budownictwie regionalnym. Interesował się sztuką, także ludową,
więc kupował od gorczańskich górali różne stare przedmioty. Zebrał w ten sposób
bogatą kolekcję i w swoim domu w Studzionkach założył małe, prywatne muzeum. Pan
Zygmunt chętnie gościł u siebie turystów, którzy słyszeli o jego zbiorach i chcieli
je zobaczyć.
Marzył o wybudowaniu pod Majcherkiem góralskiej kaplicy – i to
marzenie się spełniło, chociaż nie doczekał zakończenia budowy. Dom i niedokończoną
kaplicę przejął jego siostrzeniec Wojciech, który wraz z żoną Natalią kontynuuje dzieło swojego wujka.
Ukończona została kaplica, a dodatkowo pojawiły się następne budynki – stara kuźnia
z XIX wieku z drewnianym kieratem i bogatym wyposażeniem oraz drewniana chałupa
wołoska z wieku XVIII i spichlerz z wieku XIX.
Odchodzę stamtąd z żalem, że nie miałam możliwości spotkania
właścicieli tego miejsca i oczywiście obejrzenia cennych i ciekawych zbiorów. Ale
nic straconego – na pewno się tu jeszcze pojawię, bo Studzionki mnie
zachwyciły.
Państwo Muletowie (właściciele skansenu) stworzyli wspaniałą stronę internetową, poświęconą nie tylko skansenowi, ale
także historii Studzionek i Ochotnicy. Dowiedziałam się z niej bardzo wielu
interesujących rzeczy. http://skansen-studzionki.pl/.
Wracam na szlak. Najpierw docieram na górę, skąd podziwiam
wspaniały widok – szkoda tylko, że Tatry nie są dzisiaj zbyt dobrze widoczne.
Idę dalej czerwonym szlakiem. Docieram najpierw pod Kotelnicę (946 m n.p.m.), a potem do skrzyżowania z niebieskim szlakiem, schodzącym do Huby.
Stoi tu kopiec z zagadkowym napisem „Kopiec graniczny z ok.
1770 roku. Historyczna granica.” Nic mi to nie mówi. Ale już w domu, na
wspomnianej powyżej stronie, dowiaduję się bardzo ciekawych rzeczy. Otóż Austriacy,
jeszcze przed pierwszym rozbiorem zagarnęli część naszego południowego
terytorium. Zrobili to pod pretekstem, że na terenie Polski była zaraza dżumy. Przesunęli
granicę w głąb naszego kraju, budując wały i kopce graniczne. Nosiło to nazwę
kordonu sanitarnego i miało zabezpieczać przed rozszerzaniem się zarazy, ale w rzeczywistości było podstępnym przyłączeniem naszych ziem do cesarstwa
austriackiego. Część tych umocnień - wałów i kopców granicznych jeszcze się do
dzisiaj zachowała. I stoję właśnie przed jednym z nich.
Patrzę na moją mapę – postanawiam zejść kawałeczek szlakiem
niebieskim i wejść następnie na szlak rowerowy, który tędy idzie, bo poniżej
niego jest zaznaczony punkt widokowy. Postanawiam go zaliczyć.
Dzięki mapie i oczywiście GPS-owi trafiam bezbłędnie. Widok
jest bardzo piękny. Tylko Tatry całe zasłonięte chmurami – na moim tam
zrobionym zdjęciu w ogóle ich nie widać, chociaż na dużym przybliżeniu, które też tam zrobiłam, tak. Szkoda. Ale i tak jestem zadowolona. I robię sobie tu
przerwę, bo już najwyższa pora, żeby coś przekąsić.
Potem wracam. Szlak rowerowy idzie głównie razem ze szlakiem
czerwonym, ale co jakiś czas, w trudniejszych i stromych jego fragmentach, idzie
obok. Schodzę wtedy na niego, bo to jest zawsze jakieś urozmaicenie, chociaż
niewielkie.
Kiedy wracam na Przełęcz Kurowską, niestety niebo jest już zachmurzone. Szkoda, bo miałam
ochotę poplątać się jeszcze po polanach po drugiej stronie.
Stoi też mnóstwo samochodów. Ale ich właściciele w większości poszli na Turbacz, bo ja spotkałam tylko kilka osób.
W drodze powrotnej zatrzymuję się jeszcze przy drewnianym
kościele pw. Znalezienia Krzyża w Ochotnicy Dolnej. Jest ładnie położony na
niewielkim pagórku. Został zbudowany w 1816 roku na miejscu dawniejszej
świątyni, którą zniszczył pożar. Dzwonnica przy kościele prawdopodobnie jest
starsza i pochodzi z wieku XVIII. Dla mnie ciekawostką jest, że wyposażenie
kościoła pochodzi ze zlikwidowanego na pocz. XIX wieku kościoła i klasztoru
franciszkanów w Nowym Sączu podczas tzw. kasacji józefińskiej.
Wyruszając na tę wycieczkę miałam nadzieję, że będę
miała piękne widoki, ale nie spodziewałam się, że dowiem się tylu ciekawych
rzeczy. Wracam bardzo zadowolona do domu. Kolejny udany dzień.
Gorce Przełęcz Knurowska Studzionki Ochotnica Dolna