GRUDZIEŃ
Sosna zwyczajna (Pinus sylvestris)

Tym razem postanowiłam zrealizować kolejną wycieczkę, którą zaplanowałam w ubiegłym roku jesienią i która nie doszła do skutku. W Góry Czerchowskie. Byliśmy tam już kilkakrotnie. Szczególnie byliśmy zadowoleni z ostatniej, odbytej w październiku ubiegłego roku. Zdobyliśmy wtedy Veľką Javorinę (1098 m n.p.m.)., Čergov (1050 m n.p.m.) i Žobrák (921 m n.p.m.). Zrobiliśmy taką ładną, choć dość długą pętelkę z Hervartova.

Dzisiaj w planie mamy szczyt o nazwie Łysa (Lysá 1068 m n.p.m.).

Jedziemy do miejscowości Drienica. Świetnie nam już znaną trasą przez Krynicę-Zdrój, Leluchów, Ľubotín, Lipany do Sabinova. Na początku tej miejscowości skręcamy w lewo na Drienicę. To znany na Słowacji ośrodek narciarski. Są tu cztery wyciągi i sporo dobrze przygotowanych i oświetlonych zjazdowych tras narciarskich. Są też wytyczone trasy biegowe.


Miejscowość całkiem ładna. Przejeżdżamy całą i zatrzymujemy się na dużym parkingu przy starym kamieniołomie. To tzw. Starý lom Drienica. Został bardzo ładnie zagospodarowany. Jest tam poprowadzona ścieżka turystyczna, będąca sporą atrakcją. Drabiny, łańcuchy, stupački – coś co bardzo lubię! Wchodzi się po nich do góry, a schodzi na dół poprowadzoną obok ścieżką.

My nie schodzimy, tylko idziemy dalej do góry ścieżką doprowadzającą do czerwonego szlaku. Idziemy nim kawałek, potem schodzimy na rowerowy. I nim docieramy do niebieskiego szlaku, który doprowadza nas pod szczyt Lysej. To bardzo przyjemna trasa. Idziemy ładnymi leśnymi drogami i węższymi, urokliwymi ścieżynkami. Cały czas trawersami, więc nie zauważamy, że idziemy pod górę. Zresztą prawie 100 metrów przewyższenia zrobiliśmy w kamieniołomie. A na tej kilkukilometrowej trasie mamy tylko 250 metrów.



Las ma bardzo bogate runo, więc czas mi się nie dłuży, bo co chwilę znajduję jakąś ciekawą roślinkę. Rośnie tu bardzo dużo sałatnicy leśnej, która u nas występuje tylko w Beskidzie Niskim i Bieszczadach. A tutaj miejscami są jej całe łany! I właśnie kwitnie!



Wychodzimy obok dużego hotelu z restauracją, pamiętającego zdaje się lata 70. Wygląda na prawie opuszczony, ale pewnie jest czynny zimą. Dochodzimy do asfaltowej drogi, którą można tu wyjechać prawie pod sam szczyt. Mijamy Chatę Sport, w której jest restauracja i zdaje się miejsca noclegowe (jest czynna, ale dzisiaj jest tu całkiem pusto).


Teraz czeka nas strome podejście zielonym szlakiem na szczyt Lysej. A tak się fajnie do tej pory szło! Muszę przyznać, że mimo szlaków narciarskich i wyciągów, wierzchołek nie jest zniszczony. Szkoda tylko, że pod szczytem stoi stary autokar, przerobiony na czynny zimą bufet. Uroku temu miejscu raczej nie dodaje!


W drodze na szczyt znajduję sporo storczyków bzowych. U nas już dawno przekwitły. Tu wyszły dopiero teraz, bo pewnie długo utrzymywał się tu sztuczny śnieg.

Na szczycie jemy drugie śniadanie i idziemy dalej szlakiem zielonym w stronę drugiego szczytu. To Lysá hora o tej samej wysokości co Lysá – (1068 m n.p.m.)


Szlak prowadzi teraz ładnymi, widokowymi polanami. Docieramy najpierw pod brzydki pomnik partyzantów z II wojny światowej, a potem do urokliwej, drewnianej kaplicy. To tzw. Oltár Kameň. To duży głaz, będący podobno w czasach prehistorycznych kamieniem ofiarnym. Jest przy nim zbudowana wspomniana kaplica, krzyż i ławeczki. Czasem są tu organizowane nabożeństwa


Wszędzie rośnie mnóstwo ciemiężycy zielonej, która pięknie wygląda o tej porze roku.


Docieramy na miejsce nazwane Okrúhla (1060 m.n.p.m.). To nieduża płaska polana, na mapie jest jej nazwa, ale nie jest oznaczona jako szczyt. Lysá hora jest nieco powyżej, poza szlakiem i chyba nie ma na nią żadnej ścieżki.


Mieliśmy w planach dotrzeć jeszcze na szczyt o nazwie Ostrý kameň, ale zachmurzyło się i zaczęło grzmieć. Rzeczywiście, o tej porze była tu zapowiadana burza. W związku z tym rezygnujemy i z Okrúhli idziemy dalej ścieżką, o nazwie „Čergovský náučny chodník” i  oznaczona jest żółto-białym kwadratem (na naszych mapach tego szlaku nie ma, jest zaznaczona tylko ścieżka).

Zaczyna lekko padać, ale weszliśmy akurat do lasu, więc nam to zbytnio nie przeszkadza. Ubieramy peleryny i idziemy dalej. Grzmi, ale burza jest gdzieś bardzo daleko.


Docieramy do ukrytego wśród drzew małego cmentarza. Tabliczki są tak zatarte, że nie wiadomo, kto tu został pochowany. Może partyznanci, a może był to cmentarz mieszkających tu wysoko ludzi, bo po chwili natrafiamy na dawny przysiółek. Stoją tu stare domy, które ktoś usiłuje zagospodarować i przerobić na letniskowe.



Docieramy tutaj w idealnym czasie, bo zrobiła się nagle ulewa i to z gradem. Możemy bezpiecznie przeczekać nawałnicę na ganku jednego z domów. Trwa to krótko, góra 15 minut i zaraz potem wychodzi słońce.



Idziemy ścieżką dalej, aż do skrzyżowania z niebieskim szlakiem. Zresztą znak na tablicy sugeruje, że tu się ona kończy. My wchodzimy na niebieski szlak i wracamy nim pod Chatę Sport.



Potem schodzimy na dół najpierw tą dojazdową drogą, o której wspominałam, następnie schodzimy na szlak rowerowy, żeby po jakimś czasie zamienić go na szlak niebieski, którym docieramy do dolnego odcinka dojazdowej drogi. Stamtąd mamy już tylko kawałeczek do parkingu, gdzie zostawiliśmy samochód.

Wróciliśmy bardzo zadowoleni, bo wycieczka była niezwykle udana. Pogoda, poza krótką burzą, którą szczęśliwie spędziliśmy bezpiecznie pod dachem, była świetna. Widoki piękne, mnóstwo roślin do obserwacji, trasa łatwa, niemęcząca, no i niewątpliwa atrakcja w postaci przejścia drabinkami przez stary kamieniołom.



Góry Czerchowskie Drienica Łysa
Ta strona korzysta z ciasteczek. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.