Beskid Niski - 5 września 2020
W niedzielę ma padać, więc na wycieczkę muszę pojechać w sobotę. Sama. Szukam jakiegoś nowego pomysłu i idę po linii najmniejszego oporu –
zamierzam poniekąd kontynuować wycieczkę z ubiegłej niedzieli.
Wyszukuję sobie na mapie szlak z Hucisk przez Ropki na
Przełęcz Prehybę, gdzie byliśmy ostatnio. Muszę co prawda wrócić tą samą drogą,
ale dla mnie to nie stanowi problemu.
Przygotowuję się tym razem solidniej niż zwykle. Dokładnie
przyglądam się na mapach, tak trasie przejazdu, jak i pieszej wędrówki. Dzięki
temu udaje mi się dojechać bez błądzenia do Hańczowej i nie zgubić się na szlaku.
A także kilkakrotnie udzielić wyczerpujących informacji innym turystom. Jestem
z siebie dumna.
Pierwszy przystanek robię w Czarnej przy dawnej
greckokatolickiej cerkwi pw. św. Dymitra. Obecnie to kościół katolicki. Cerkiew
została zbudowana w XVIII wieku, a przebudowana w XIX wieku. To typowa cerkiew
łemkowska, trójdzielna. Bardzo ładnie
położona na pagórku. Z tyłu za cerkwią cmentarz, na którym sporo dawnych
nagrobków. Udaje mi się wejść do środka, bo właśnie ma się rozpocząć
nabożeństwo. Szkoda, że jest zakaz fotografowania.
Jadę dalej. Dojeżdżam do Hańczowej. Zatrzymuję się przy cmentarzu. Zostawiam pod nim samochód i idę na poszukiwanie cerkwi i szlaku do Ropek.
W Hańczowej cerkiew jest obecnie prawosławna. Do roku 1947 należała do grekokatolików, potem przez 10 lat służyła jako kościół katolicki. Mimo to ulegała dewastacji i groziła jej rozbiórka. Na szczęście dla niej, do Hańczowej wróciło kilka rodzin prawosławnych, wysiedlonych w ramach Akcji „Wisła”. Przejęli i wyremontowali cerkiew, a od 2009 roku jest ona wyłączną własnością Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego.
Wyruszam na szlak. Muszę iść kilometr asfaltem – mogłabym co
prawda podjechać, ale to krótka wycieczka, a widokowy spacer przez rozległe łąki i pastwiska jest bardzo przyjemny. Potem schodzę na bitą drogę do Ropek.
W Ropkach malowniczy stawek, dwujęzyczna tablica, znak ostrzegający
przed wychodzącymi na drogę żabami. Później pozostałości zabudowań dawnego
PGR-u. I malownicza droga przez łąki i zagajniki.
Jeszcze dalej stary cmentarz łemkowski. Na nim kamień z suchą, lakoniczną informacją
o losach tutejszych, przedwojennych mieszkańców. Jednak bardzo wymowną i pozwalającą odczuć cierpienie skrzywdzonych. Bardzo mi się ta tablica podoba.
Jest jeszcze ponoć cerkwisko, ale go nie znajduję, a nie ma się
kogo zapytać. Prawdopodobnie gdzieś niedaleko cmentarza. Tutejsza greckokatolicka
cerkiew, pw. Narodzenia Bogurodzicy, w latach 1947-78 była nieużywana. Potem
rozebrana i przeniesiona do magazynów skansenu w Sanoku. W 2001 roku została
zrekonstruowana w sektorze łemkowskim sanockiego muzeum i tam można ją
zobaczyć. (Nie wiem, czy jest miejscem kultu, tak jak nasza w nowosądeckim
skansenie, gdzie odbywają się nabożeństwa greckokatolickie i prawosławne).
Dochodzę do rozdroża szlaków i idę dalej żółtym, który ma
mnie zaprowadzić na Przełęcz Prehyba.
Po drodze mijam sporo grzybiarzy – każdy z dumą pokazuje mi koszyk
pełen dorodnych grzybów.
Ja grzybów nie szukam, ale też wracam do domu ze sporą
garścią kurek i kilkoma prawdziwkami. Rosły tuż przy szlaku, to pozbierałam…
Docieram na przełęcz i wdrapuję się jeszcze na szczyt Stożka
(852 m n.p.m.). Nie przechodzi tamtędy szlak, ale jest wyraźna ścieżka. Zawsze
to przyjemnie jakiś szczyt zaliczyć.
Potem wracam. Udaje mi się jeszcze zauważyć gąsienicę pazia
królowej, więc jestem bardzo zadowolona ze znaleziska. Wprawdzie nie roślinka,
ale zawsze…
W Ropkach pasie się duże stado krów. Chodzi całkowicie wolne. Przemieszcza się, gdzie chce. Rano spotkałam te krowy schowane w nadrzecznych zaroślach, a jak wracałam, pasły się na łące po drugiej stronie drogi. To już rzadkość, takie wielkie stado na nieogrodzonej łące, nie pilnowane przez nikogo. Ale to chyba jeszcze dość częste w tej części Beskidu Niskiego, bo w Bielicznej jest podobnie.
W drodze powrotnej zatrzymałam się jeszcze przy przedwojennym, drewnianym kościele w Kąclowej.
To była bardzo przyjemna, niemęcząca wycieczka. Zobaczyłam sporo
ciekawych rzeczy, przeszłam pięknym, nowym dla mnie szlakiem, około 13 kilometrów, i przyniosłam
do domu trochę grzybów. No i odpoczęłam przed kolejnym, męczącym tygodniem w
pracy.
Beskid Niski Ropki Hańczowa Czarna Przełęcz Przehyba