GRUDZIEŃ
Sosna zwyczajna (Pinus sylvestris)

Międzygórze Spisko-Szaryskie (Hromovec i Ľubovnianska kotlina) - 25 maja 2024


Kolejna wycieczka na Słowację. Tym razem naszym celem jest wypatrzona przez nas podczas poprzednich wycieczek wieża widokowa w okolicy Kamenicy. Marek jest nią mocno zaintrygowany. Czemu nie? Zerkam więc na mapę. To fragment Międzygórza Spisko-Szaryskiego (Spišsko-šarišské medzihorie lub inaczej Sariš). To obniżenie śródgórskie, ciągnące się od Starej Lubowli po Preszów. W jego skład wchodzi sześć regionów: Ľubovnianska kotlina, Ľubotínska pahorkatina, Jakubianska brázda, Hromovec, Šarišské podolie i Stráže.

Wieża, która nas interesuje, leży w regionie Hromovca. Najwyższym szczytem tego pasma górskiego jest Hromovec (895 m n.p.m.) leżący na jego drugim krańcu.

Na mapie w tym miejscu jest zaznaczonych sporo szlaków i ścieżek. I dwa szczyty do zdobycia - Rohov (679 m n.p.m.) i Bálažka (643 m n.p.m.). Zaliczenie pętli to 6-7 kilometrów, więc trochę mało. Wymyślam więc dwie inne atrakcje – Zamek Pławiec (Hrad Plaveč) i ciekawe skałki w miejscowości Údol. To dobry pomysł, bo ma być burzowo, a taka objazdowa wycieczka daje szansę w razie czego na jej uniknięcie.

Jedziemy znowu tradycyjną trasą przez Krynicę-Zdrój, Leluchów i Ľubotín, tym razem do Kamenicy.

Wiem, gdzie zostawimy samochód, bo znalazłam dobre miejsce na mapie. Tuż za skrętem w lewo w stronę głównej części miejscowości, przy siłowni pod chmurką. Szlak, którym pójdziemy, wychodzi po drugiej stronie drogi.


Jest to oznaczony biało niebieskim kwadratem „Chodnik na Rohov”, będący pętlą, zaczynającą się w niewielkim oddaleniu od siebie. My wchodzimy na niego tuż za przystankiem autobusowym. Początkowy znak ścieżki jest, ale potem już niestety żadnych znaków nie ma. Musimy iść intuicyjnie, zerkając cały czas na mapę z GPS. Ścieżka nie jest prawie w ogóle uczęszczana, czasami przedzieramy się przez krzaki i wysokie pokrzywy. Czyli zamiast zaplanowanego spaceru jest to kolejna tzw. przez nas „wyprawa po przygodę”!


Natrafiamy na tunel. Całkiem długi. Nad nim poprowadzona jest linia kolejowa. Czyli, że idziemy, mimo braku oznaczeń dobrze, bo ścieżka miała przeciąć tory. O tunelu nie wiedzieliśmy, więc jest to dla nas spora atrakcja.


Potem ścieżka się kończy, a my, patrząc cały czas na mapę, docieramy do czerwono-żółtego szlaku. Tu są jakieś oznaczenia, ale po chwili musimy z tego szlaku zejść, żeby znowu wejść na ścieżkę oznaczoną biało-niebieskim kwadratem i dojść nią na Rohov. Oznaczeń znowu nie ma, chociaż przynajmniej ścieżka jest tutaj zdecydowanie widoczniejsza.


Prowadzą nas mapy.cz, więc oczywiście docieramy do punktu widokowego pod szczytem. Jest tam krzyż, są ławeczki, całkiem profesjonalny grill i przygotowane drewno. Jednak, sądząc, jak bardzo zarosło trawą, dawno nikt z niego nie korzystał.


Robimy sobie tu mały odpoczynek, podziwiamy widoki i idziemy dalej. Nie znajdujemy oznaczenia szczytu – pewnie go nie ma, bo GPS pokazuje, że jesteśmy na szczycie.


Potem idziemy dalej. Docieramy do zielonego szlaku. Oznaczenia też są tu raczej efemeryczne, ale czasami się pojawiają. Po pewnym czasie szlak wychodzi z lasu na ładną, rozległą polanę. Na jego skraju jest źródełko. Potem docieramy do skrzyżowania z żółtym szlakiem. To sedlo Balažka. Przechodzimy przez mostek na drugą stronę potoku. Jest tu miejsce odpoczynkowe dla turystów. Można też rozpalić ognisko. Tu także kończy się żółty szlak. My idziemy dalej zielonym, znowu bez oznaczeń. Rośnie tu mnóstwo poziomek, więc idziemy wolno. Raz, że pod górę, a poza tym poziomki są takie pyszne!


W pewnym momencie do naszego zielonego szlaku dołącza czerwony. Mijamy po prawej stronie Balažkę – szlak obchodzi szczyt. Nie ma żadnej ścieżki tam prowadzącej, a zbocze jest strome i pewnie szczyt też nie jest oznaczony.



Po jakimś czasie zza drzew wyłania się cel naszej wyprawy – wieża widokowa „Rozhladna na Bálažce”. Nie jest wysoka, mierzy niecałe 14 metrów wysokości. I jest postawiona 50 metrów poniżej szczytu. Widok stąd jest naprawdę wspaniały! Co prawda, część zasłania górująca nad wieżą Balažka, ale i tak jest na co popatrzeć. Choć i bez wieży widok jest piękny.


Znajduję tu zarazę czerwonawą, wiec jestem bardzo zadowolona, bo co prawda ją już widziałam, i to w sąsiedztwie, bo na wzgórzu zamkowym w Kamenicy, ale zdjęcia wyszły mi wtedy bardzo kiepskie, więc mam okazję zrobić nieco lepsze.


Schodzimy żółtym szlakiem do Kamenicy. Po drodze mijamy kolejne źródełko i kolejny tunel, bo znowu musimy pokonać tory kolejowe. Te tunele to duża atrakcja tego szlaku.


Schodzimy do miejsca, gdzie stoi tablica informująca, że jest tu gdzieś cmentarz żydowski. Nie możemy go znaleźć, ale zauważamy przy kolejnym źródełku i małych stawach Słowaka. Okazuje się, że te stawy i pobliska pasieka należą do niego. Z tego, co zrozumiałam, to on (z sąsiadami, może z rodziną) postarał się o uporządkowanie tego miejsca i postawienie tablicy, ale po cmentarzu właściwie nic nie zostało. Ponoć po wojnie zniszczono cały cmentarz spychaczem. Teraz odkopany został ten kamienny fragment murów,  Zachowało się też kilka macew, ale bez inskrypcji.


W Internecie też prawie nic nie znajduję na ten temat. Pierwsza wzmianka o tutejszych Żydach pochodzi ponoć z roku 1761. W połowie XIX wieku mieszkało tu ich około 100. Cmentarz mieli w pobliskich Lipanach. Ten cmentarz powstał prawdopodobnie w 1887 roku i były tu wtedy pochowane w większości malutkie dzieci, zmarłe w wyniku epidemii, najprawdopodobniej krztuśca. Potem znowu żydowskie pochówki odbywały się w Lipanach. Tyle.


Schodzimy do Kamenicy i wracamy w stronę Nowego Sącza. Jedziemy teraz nie na Leluchów, tylko na Starą Lubowlę (Stará Ľubovňa). Zatrzymujemy się w miejscowości Pławiec (Plaveč). W XIII wieku powstał tu zamek (Hrad Plaveč), którego ruiny do dzisiaj górują nad miejscowością. Celem powstania tej warowni było pilnowanie brodu na Popradzie, gdyż przechodziły tędy szlaki handlowe. Tak naprawdę to nie wiadomo nic o jego pierwszych właścicielach. Pierwsza pisemna wzmianka na jego temat dotyczy mianowania przez króla węgierskiego Wacława III krakowskiego biskupa, Jana Muskatę, podkanclerzym Królestwa Węgier i nadania krakowskiemu biskupstwu zamku Pławiec.


Zamek początkowo przechodził z rąk do rąk. W XV wieku na jakiś czas zajęli go husyci.

W 1505 roku właścicielami zamku została rodzina Horvathów. Gałąź rodziny go zamieszkująca z czasem zmieniła nazwisko na Palocsay, od nazwy swojej siedziby (po węgiersku Pławec to Palocsa).


W ich rękach twierdza pozostała do XIX wieku, kiedy to zmarł ostatni potomek tego rodu.

Był wielokrotnie oblegany, m.in. podczas najazdu Rakoczego, ale nie został wtedy zdobyty.

W 1715 cesarz Karol VI nakazał niszczyć umocnienia starych zamków, lub nawet całe zamki, jako siedliska buntowników. Także zamek w Pławcu. Jednak ówczesny właściciel zamku przekonał rządową komisję, żeby zakwalifikowała go jako obiekt mieszkalny, nie obronny.


Dzisiaj pozostały po nim malownicze ruiny, ale kiedyś był całkiem sporą twierdzą. Chociaż początkowo nie był duży. Składał się najprawdopodobniej z donżonu, podłużnego budynku i niewielkiego dziedzińca. Potem był systematycznie rozbudowywany. W XVI wieku dobudowano do niego trzy wieże i podwyższono budynek mieszkalny o jedno piętro. W XVII wieku wzmocniono mury obronne, ale zamek powoli tracił swoje funkcję jako twierdza, a zamieniał się w reprezentacyjną siedzibę magnacką. W 1830 roku przebudowano go w stylu klasycystycznym, ale zamek spłonął w 1856 roku, a potem wygasł ród Palcsayów i zamek popadł w ruinę. Ostatnio podjęte zostały próby zabezpieczenia ruin i częściowej ich rekonstrukcji. Z zamku jest piękny widok na Pławiec i okolicę.


Schodzimy z zamkowego wzgórza i jedziemy dalej. Teraz naszym celem jest grupa skałek widoczna z drogi nr 68. Znajdują się one w pobliżu wsi Údol. To tzw. Skalky pri Údole, będące pomnikiem przyrody. Na zdjęciu wyglądają ciekawie. No i jest przy nich postawiona także wieża widokowa.

Dojazd jest nieco skomplikowany. Wieś leży po prawej stronie, ale żeby do niej dojechać, trzeba najpierw skręcić w lewo, dojechać do mostu nad drogą i nim przejechać na prawą stronę. Ale sprawdziłam to wcześniej na mapie, więc daję radę.

Mijamy wieś i podjeżdżamy jak najbliżej skałek. Nie ma tu zbyt wiele miejsca do zaparkowania, ale jakoś mi się to, przy pomocy Marka, udaje.



Jest tędy poprowadzona widokowa ścieżka rowerowa. Chyba popularna, bo jest tu dzisiaj sporo turystów. Skałki właściwie w całości są otoczone elektrycznym pastuchem. Czyli, że wypasane jest tu bydło. Dziwna ochrona przyrody. A od strony ścieżki właściwie niewidoczne. Usiłując znaleźć do nich dojście docieramy aż po wieżę widokową. Jest z niej rzeczywiście ciekawy widok.


Wracamy, jeszcze raz szukamy, i w końcu znajdujemy do skałek dojście. Ścieżka wychodzi przy znaku oznaczającego pomnik przyrody. Nie ma zakazu wejścia, więc idziemy je obejrzeć.


Skalky pri Údole to grupa 8 skałek wapiennych wysokości od 3-13 metrów,. Wchodzą one w skład Pienińskiego Pasa Skałkowego, o którym wspominałam jesienią ubiegłego roku, w opisie wycieczki „Bradlové pasmo w okolicy Kamenicy”. Przypominają one wyglądem zupełnie naszą Skałkę Rogoźnicką. Też są miejscami czerwone i można tu wypatrzyć skamieniałe amonity.  



Rośnie tutaj także sporo wapieniolubnych roślin. Zauważam pępawę różyczkolistną, którą fotografowałam na Górze Filipa tydzień temu, no i zawilce wielkokwiatowe.


Ale wisienką na torcie okazuje się kolejne znalezisko – już nie na skałkach, a nieco dalej, na początku ścieżki rowerowej. Udaje mi się zauważyć skupisko dwulistników muszych. Do tej pory widywałam tylko pojedyncze okazy, a tu rośnie ich aż 12 obok siebie!

Wypatrzyłam z góry cerkiew, więc jedziemy w tamtym kierunku, żeby ją zobaczyć.


Wieś Údol została założona w początkach wieku XIV. Była dość sporą osadą, jednak po pewnym czasie się wyludniła i właściwie zanikła. W XVI wieku nową osadę założyli tu osadnicy rusińscy – Łemkowie.


Zamieszkują oni tutaj do dzisiaj, o czym świadczy dwujęzyczna tablica z nazwą wsi. W miejscowości jest ładna murowana cerkiew greckokatolicka, zbudowana w 1866 roku na miejscu poprzedniej. Jest pw. św. Demetra Wielkomęczennika. Cerkiew jest niedawno odnowiona i bogato wyposażona w środku. Jest otwarta, wiec możemy ją sobie dokładnie obejrzeć. Zwracamy na wielką ilość chorągwi.


We wsi zachowało się trochę starych domów. My zwracamy uwagę na te nowsze. Ciekawie wyglądają, ustawione szeregowo wzdłuż dość stromej drogi.

Wracamy przez Starą Lubowlę i Piwniczną, bo mamy teraz tamtędy bliżej.

Wycieczka była bardzo udana. Co prawda, przeszliśmy tylko 12 kilometrów, ale za to odwiedziliśmy trzy ciekawe miejsca i dowiedzieliśmy się sporo nowych rzeczy. A pogodę mieliśmy cały dzień świetną, mimo zapowiadanych na ten dzień burzy.  



Pieniński Pas Skałkowy Międzygórze Spisko-Szaryskie Pławiec Kamienica
Ta strona korzysta z ciasteczek. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.