Pogranicze Pogórza Popradzkiego i Pienin - 7 sierpnia 2024
Tym razem wymyślam sobie wycieczkę na pograniczu Pogórza Popradzkiego i Małych Pienin. Jadę na Słowację do Starej Lubowli (Stará Ľubovňa). Tam skręcam na Litmanową (Litmanová), bo zamierzam stamtąd żółtym szlakiem dojść na Przełęcz Rozdziela (sedlo Rozdiel - 820 m n.p.m.), pójść kawałek niebieskim szlakiem w stronę Obidzy, a potem, w okolicy szczytu o nazwie Szczob (Grúnik - 920 m n.p.m.) zejdę na słowackie łąki. Jest tam droga, którą wrócę z powrotem do Litmanowej. Mam nadzieję, że będą już kwitły zimowity, których tam jest bardzo dużo.
Litmanowa to miejscowość położona w dolinie Litmanowskiego Potoku (Litmanovský potok). Pierwsza wzmianka o niej pochodzi z 1412. Była częścią zastawu spiskiego. Ponownie skolonizowana w 1570 roku przez pasterzy wołoskich. Wyznawali oni prawosławie, jednak w XVII wieku przeszli na grekokatolicyzm. W 1990 roku doszło tu do objawień maryjnych i powstał wtedy grekokatolicki ośrodek kultu maryjnego na polanie Zwir pod szczytem Eliaszówki. Jest to bardzo popularne miejsce. Przybywają tu liczni pielgrzymi, także katolicy z Polski. Byłam tam już dwukrotnie. https://zielnik-karpacki.pl/litmanowa.
Wieś ma bardzo zwartą zabudowę, jest tu sporo starych domów,
ale nie ma za bardzo możliwości zatrzymania się, bo droga jest bardzo wąska i z trudnością udaje mi się przejechać. Są tu dwie świątynie – jedna to cerkiew
greckokatolicka pw. św. Michała Archanioła, zbudowana w 1778 roku, a druga,
zdaje się cerkiew prawosławna, ale na jej temat nic nie znalazłam.
W Litmanowej jest mnóstwo ładnych, wapiennych skałek, bo
przechodzi tamtędy Pieniński Pas Skałkowy, o którym już wspominałam w ubiegłym roku przy okazji
wycieczki w okolice Kamienicy https://zielnik-karpacki.pl/bradlov_pasmo_w_okolicy_kamenicy.
Zostawiam samochód w miejscu, skąd wychodzi żółty szlak. Idę
szeroką, bitą drogą. Po drodze mijam wyciągi narciarskie i mocno rozbudowującą
się bazę hotelową.
A potem wchodzę na łąki i pojawiają się pierwsze zimowity. Na litmanowskich łąkach rosną masowo, tak jak u nas krokusy wiosną w Tatrach czy w Gorcach. To piękny widok, więc jestem szczęśliwa, że wpadłam na pomysł, żeby tu dzisiaj przyjechać, bo to uczta dla oczu.
Zimowity jesienne (Colchicum autumnale) bardzo przypominają krokusy, są tylko nieco większe i jaśniejsze. No, i jak sama nazwa wskazuje, kwitną właśnie jesienią. Mimo, że bardzo podobne, nie są spokrewnione. Krokusy należą do gatunku kosaćcowatych (Iridaceae), a zimowity do zimowitowatych (Colchicaceae).
Idę sobie niespiesznie, zatrzymując się przy kolejnych
mijanych polanach i podziwiam te piękne zwiastuny jesieni.
Docieram do niebieskiego szlaku i na Przełęcz Rozdziela. Przebiega
tędy polsko-słowacka granica. I obserwuję śmieszną sytuację. Po polskiej
stronie pasie się stado słowackich krów z gospodarstwa rolnego w Litmanowej.
Nie przeszły tam same, bo pasterz śpi po polskiej stronie. Nie wiem, czy to
samowolka, czy też wynik współpracy, żeby nasze łąki były wypasane, bo, o ile
wiem, to jest u nas z tym problem. W stadzie jest wymieszane kilka ras bydła, no
i kilka dorodnych byków. Idący szlakiem turyści nie do końca zdają sobie z tego
sprawę.
Kawałek dalej spotykam ogromne stado owiec. Tym razem polskie. Jeden juhas, trzy psy i kilkaset owiec. Idą szlakiem. Czekam prawie kwadrans, żeby przeszły, więc jest ich naprawdę dużo. Po raz pierwszy, poza redykiem, widzę tak liczne stado. I jest mi tych owieczek bardzo żal. Idą stromą kamienistą drogą. Trudno wypatrzyć wśród nich taką, która nie kuleje. Ale nie ma się czemu dziwić, bo jak się im dokładniej przyglądam, to kopytka mają w strasznym stanie. Widać, że dawno nikt im ich nie czyścił i nie przycinał. No cóż… To tylko barany...
Dochodzę do miejsca, w którym planuję zacząć wracać do
Litmanowej. Dwa lata temu zrobiłam sobie tymi słowackimi łąkami spacer z Obidzy.
Doszłam właśnie do tego miejsca. Teraz będę miała okazję zejść prowadzącą tędy
drogą do Litmanowej.
Robię sobie tu odpoczynek i zjadam drugie śniadanie. A potem wchodzę w las, bo tak prowadzi droga, i docieram nią na kolejne rozległe łąki, już nad Litmanową. Idę teraz nimi, od jednej skałki do drugiej. Znowu pojawiły się zimowity. Zerkam co jakiś czas na mapę w telefonie, czy idę w dobrym kierunku. Rośnie tu też mnóstwo ostrożenia głowacza (Cirsium eriophorum), okazałej rośliny, która na Słowacji występuje masowo, a u nas tylko sporadycznie w Pieninach.
Plątając się leniwie po tych rozległych łąkach, docieram
do drogi, którą na nie przyszłam. I schodzę nią dokładnie w miejscu, gdzie
zostawiłam samochód.
Po drodze zauważam stado ptaków, żerujące na ostach. Wydaje
mi się, że to szczygły, ale odlatują, zanim zdążam im się przyjrzeć. Zostaje
jeden. Udaje mi się zrobić mu całkiem przyzwoite zdjęcia. Ale jak mu się tak przyglądam, to szczygła
nie przypomina. Wysyłam zdjęcia do zaprzyjaźnionego ornitologa i okazuje się,
że to jednak szczygieł, tyle, że młody! Czyli rzeczywiście było to stadko
szczygłów!
Po dojściu do samochodu wracam jeszcze żółtym szlakiem. Będąc
po drugiej stronie na górze, zauważyłam, że nad wyciągami jest kilka ładnych
skałek, które z dołu, jak szłam tamtędy rano szlakiem, nie były widoczne.
Trochę mi się nie chce wchodzić znowu do góry, ale te skałki mnie ciekawią.
Jedyna okazja, żeby je zobaczyć. Jest gorąco, więc mozolnie wdrapuję się na
szczyt. Skałki rzeczywiście ładne, a na jedną udaje mi się nawet wejść.
Okazuje się, że jest tu kolejny wyciąg. Narciarze wjeżdżają
na górę jednym, podjeżdżają na nartach kilkadziesiąt metrów i znowu wjeżdżają
wyżej następnym. Mają w ten sposób piękną i urozmaiconą trasę zjazdową!
Przy okazji wpada mi do głowy kolejny pomysł na wycieczkę.
Może kiedyś uda mi się go zrealizować.
Wracam wypoczęta i szczęśliwa do domu. Wycieczka nie była długa, jakieś 13 kilometrów. Znowu miałam piękny
dzień! No i te zimowity!
Małe Pieniny Litmanowa Pogórze Popradzkie Przełęcz Rozdziela