Beskid Sądecki -18 grudnia 2022
Trochę w sobotę sypnęło śniegiem, w nocy tu i ówdzie miały być mgły, co w połączeniu z mroźną nocą mogło spowodować utworzenie się na górskich szczytach bajkowej szadzi. A w niedzielę miało być słonecznie… Mój wybór tym razem padł na Przehybę (1173 m n.p.m.) w Beskidzie Sądeckim - blisko od domu i dostatecznie wysoko, żeby była szansa, że będzie tam zjawiskowo pięknie. No i poza tym dawno tam nie byłam.
Co prawda, spacer z Gabonia na Przehybę nie jest ciekawy – cały czas lasem szeroką drogą. Na dodatek to ponad 7 kilometrów. Ale po ostatnich opadach śniegu inne szlaki na pewno są nieprzechodzone. Poza tym szło się całkiem przyjemnie – biała, odgarnięta droga i drzewa pokryte grubą warstwą okiści. Czasami można było liczyć na jakiś skromny widok i trochę słońca.
Ale miałam nadzieję, że za to na szczycie będzie pięknie. I tak było, a nawet piękniej, niż się spodziewałam. Bezchmurne, błękitne niebo, oszałamiająca szadź na każdej gałązce. Na to liczyłam. Ale niesamowitego widoku na Tatry i morza mgieł pod nimi już nie przewidziałam! Można było stać i kontemplować ten widok bez końca!
Ponieważ szlak w stronę Radziejowej okazał się nieco przetarty, to zrobiłam sobie nim krótki spacer, żeby dłużej nacieszyć oczy pięknymi widokami. I żałowałam, że niestety już muszę wracać, ale dzień jest teraz bardzo krótki, a ja nie przepadam za jazdą po ciemku.
Na szczęście dla mnie w drodze powrotnej zagadnął mnie sympatyczny młody człowiek i zeszliśmy na dół razem, więc to długie zejście mi się tak nie dłużyło. Chociaż pewnie zagadałam go na śmierć… Ale w sumie to mówiłam wyłącznie o górach, a że to też jego pasja, więc może nie było aż tak tragicznie. No i udało mu się parę razy zabrać głos…
Beskid Sądecki Przehyba Pasmo Radziejowej