PAŹDZIERNIK
Brodawnik jesienny (Leontodon autumnalis)

Beskid Sądecki - 10 kwietnia 2021


Już jakiś czas temu postanowiłam podjechać do Milika i zobaczyć tamtejszą cerkiew, bo odkryłam, że nigdy jej nie widziałam. Nie wychodzi stamtąd żaden szlak turystyczny, więc nie mieliśmy potrzeby pojechania do tej miejscowości.


Milik (dawna nazwa Mikowa) powstał później, niż okoliczne wsie, bo dopiero w wieku XVI. Sołtys z Andrzejówki dostał przywilej na lokację wsi na prawie wołoskim wzdłuż potoku Milik od biskupa krakowskiego, bo tereny te stanowiły wtedy tzw. Państwo Muszyńskie, będące własnością biskupstwa krakowskiego. Prawdopodobnie wtedy też powstała tutaj pierwsza cerkiew greckokatolicka, chociaż parafia została utworzona ponad sto lat później. W 1813 roku cerkiew została całkowicie zniesiona przez wezbrane wody potoku. Nową wybudowano jeszcze w tym samym roku, chociaż nieco dalej, w bezpieczniejszym miejscu. To obecnie istniejąca, dawna cerkiew pw. św. Kosmy i Damiana. Obecnie kościół katolicki.


Z Milika jadę pod Mikową Górę, gdzie zawsze o tej porze można zobaczyć kwitnące przylaszczki. W tym roku jest ich niewiele.


Potem idę na spacer ścieżką przyrodniczą prowadzącą przez rezerwat Las Lipowy Obrożyska. Przedmiotem ochrony jest tutaj, bardzo rzadki w Karpatach, grąd z przewagą lipy drobnolistnej. Tu też można znaleźć przylaszczki, ale obchodzę wszystkie miejsca, w których je kiedyś widziałam i nie znajduję nawet śladu. Trochę jestem rozczarowana, bo jestem w rezerwacie głównie dla nich. No może nie tylko, bo jest tutaj bardzo ładnie. Na razie kwitnie tylko żywiec gruczołowaty, ale za to łanowo, więc jest miejscami już bardzo wiosennie. Jak zwykle gubię ścieżkę (ale nie tylko ja, bo nie jest dobrze oznaczona), plątam się więc tu i ówdzie, co kończy się zdobyciem Mikowej Góry (638 m n.p.m.). Nie prowadzi tam żadna ścieżka, ale ja błądząc, kierowałam się na najwyższy punkt, i w ten sposób wylądowałam pod tabliczką z oznaczeniem szczytu. Sprawia mi to sporo radości.


Schodząc, spotykam parę młodych ludzi, którzy wybrali się na spacer. Zaczepiają mnie, wdajemy się w pogawędkę. Okazuje się, że lubią chodzić po górach, więc rozmowa jest bardzo przyjemna.


Wracając, zatrzymuję się w Andrzejówce. Jest tu bardzo ładna cerkiew, Marek mi ją pokazał ubiegłego lata. Ale było wtedy pochmurnie, więc dzisiaj mam okazję zrobić lepsze zdjęcia. Dawna greckokatolicka cerkiew pw. Zaśnięcia Bogurodzicy powstała w wieku XIX. Od 1947 roku jest używana przez katolików.

Potem zjeżdżam do przysiółka Żegiestowa-Zdrój o nazwie Łopata Polska. Mieści się na półwyspie na rzece Poprad o tej samie nazwie.

W Żegiestowie-Zdrój przed II wojną światową działało jedno z najsłynniejszych uzdrowisk w Polsce. Znane nie tylko u nas, ale i za granicą. Powstało tu wtedy sporo ekskluzywnych pensjonatów i drogich hoteli. Sercem uzdrowiska był zbudowany w 1929 roku okazały Nowy Dom Zdrojowy projektu bardzo znanego wówczas architekta, Adolfa Szyszko-Bohusza. Główna część uzdrowiska znajdowała się przy krętej drodze tuż nad Popradem. Budynki były jakby przylepione do przylegających do drogi stromych zboczy. W większości zbudowane, podobnie jak dom zdrojowy, w modernistycznym stylu. Część kurortu znajdowała się także na Łopacie Polskiej. Zostało tu w 1936 roku zbudowane wspaniałe sanatorium „Wiktor”. Jego twórcą byli słynni lwowscy architekci: Jan Bagieński i Wiktor Wardzał. Było ono uważane za najnowocześniejszy i jeden z najbardziej eleganckich budynków w południowej części naszego kraju.

Podczas wojny uzdrowisko zostało mocno zdewastowane przez Niemców. A po wojnie służyło jako miejsce, gdzie przyjeżdżali głównie goście w ramach Funduszu Wczasów Pracowniczych. Nie było już luksusowo, ale uzdrowisko tętniło życiem. Wraz z końcem PRL i nadejściem nowej epoki zaczął się upadek tego kurortu. Przez wiele lat przejeżdżających tamtędy turystów straszyły puste, popadające w coraz większą ruinę, hotele widma.

Kilkanaście lat temu uzdrowisko przejęli nowi właściciele – rodzina Cechini z Muszyny, właściciele tutejszej Rozlewni Wód Mineralnych. To potomkowie sycylijskich budowniczych krynickiej kolei, którzy postanowili na przekór wszystkiemu przywrócić świetność i dawny blask temu miejscu. Trwają intensywne prace remontowe.


W 2011 roku zostało wyremontowane sanatorium „Wiktor” na Łopacie Polskiej. Muszę przyznać, że to rzeczywiście piękny budynek. A teraz, po remoncie, prezentuje się wspaniale.


Idę na spacer wytyczoną tu kilka lat temu ścieżką ornitologiczną, która prowadzi brzegiem Popradu. Z ptaków udaje mi się zaobserwować tylko parę raniuszków, ale za to znajduję stanowisko przylaszczki pospolitej. Niewielkie, ale trochę przylaszczek tu kwitnie, więc bardzo cieszy mnie to znalezisko.

Na koniec skręcam jeszcze na chwilę do Żegiestowa, żeby zobaczyć tutejszą unikatową cerkiew. Jak byłam tu kilka lat temu, to trwały prace remontowe. Ciekawa jestem, jak teraz wygląda.


Dawna cerkiew greckokatolicka pw. św. Michała Archanioła powstała w latach 1917-25. Jest bardzo unikatową budowlą. Jedyna w Polsce i jedna z trzech takich w Europie. Jest to cerkiew typu bojkowskiego, a jej wyjątkowość polega na tym, że została zbudowana z kamienia i cegły, a nie z drewna. Tylko kopulasto zakończone wieżyczki są drewniane. 

Po wysiedleniu w 1947 roku ludności łemkowskiej cerkiew jest użytkowana jako kościół katolicki. Jest otwarta, więc zaglądam do środka. Niestety, nic nie zachowało się z dawnego wyposażenia. Wnętrze nie przypomina niestety cerkwi.

Trochę krajoznawstwa i historii, trochę ruchu, trochę botaniki. Wszystkiego po trochę. No i prawdziwie wiosenna pogoda. Bardzo udana wycieczka. Wracam do domu bardzo zadowolona.



Beskid Sądecki Pasmo Jaworzyny Krynickiej cerkwie Muszyna Żegiestów-Zdrój Andrzejówka Żegiestów
Ta strona korzysta z ciasteczek. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.