Bieszczady - 23 września 2024
Marek ma do zdobycia w ramach Korony Gór Polskich Tarnicę.
Co prawda był na niej dwa lata temu, ale to się nie liczy. Musi wejść na nią po
otrzymaniu książeczki, a tą dostał pół roku później. Dla mnie to trochę
śmieszne, ale z drugiej strony… To świetna okazja, żeby wyciągnąć moich
przyjaciół w Bieszczady, za którymi już się bardzo stęskniłam!
Moja propozycja zostaje przyjęta. Marek robi plan wyprawy,
biorąc pod uwagę moje nieśmiałe sugestie odnośnie rezerwatów i załatwia
noclegi. Jedziemy na cztery dni. Tym razem ja będę kierowcą, bo na
bieszczadzkich drogach świetnie się odnajduję (czytaj: nie ma tu autostrad i dróg szybkiego ruchu, no i miast). Wreszcie mogę się Markowi i Lili
odwdzięczyć, bo co roku na nasze słowackie wyprawy jeździmy ich samochodem.
Wyjeżdżamy w poniedziałek rano. Jedziemy tradycyjną trasą
przez Komańczę. Zatrzymujemy się na chwilę na Przełęczy
Przysłup. Jest tu wieża widokowa o nazwie „Szczerbanówka”. Powstała
z inicjatywy leśników z Nadleśnictwa Cisna. Można z niej
zobaczyć Połoninę Wetlińską, Jasło, Hyrlatą i Berest.
Następny postój robimy w Kalnicy. Jest tu rezerwat Olszyna Łęgowa w Kalnicy. Nie mam jeszcze jego zdjęć, chociaż wielokrotnie obok niego
przejeżdżałam. Jest położony na łuku drogi, nie ma się gdzie tam zatrzymać. Nie
prowadzi przez niego żaden szlak, ani droga. Tym razem postanawiam wreszcie go
zaliczyć. Dokładnie studiuję mapę i stwierdzam, że trzeba podjechać do Kalnicy,
tam zostawić samochód i podejść, żeby sfotografować tablicę i spróbować, czy
nie uda się gdzieś wejść nieco w głąb, żeby zrobić kilka zdjęć.
Zatrzymujemy się pod sklepem w Kalnicy. Lila robi zakupy, a potem idą z Markiem na krótki spacer, a ja robię parę zdjęć. Co prawda wchodzę
tylko około 100 metrów w głąb od drogi, ale i tak jestem zadowolona. Wreszcie mam ten
rezerwat zaliczony! Co prawda symbolicznie, ale mam. Jeszcze tylko zdjęcie
tablicy z nazwą rezerwatu i ruszamy dalej.
Dzisiaj głównym naszym celem jest Połonina Wetlińska. Podjeżdżamy na Przełęcz Wyżną (872 m n.p.m.) i idziemy żółtym szlakiem do góry, żeby zobaczyć nową Chatkę Puchatka.
Było to kultowe, najwyżej położone schronisko w Bieszczadach
(1228 m n.p.m). Budynek wybudowało wojsko po II wojnie światowej. Służył on
jako posterunek obserwacyjny WOP. W 1956 roku przejęło go rzeszowskie PTTK.
Jako całoroczne schronisko działało od 1967 roku. Było tu 20 miejsc
noclegowych, ale standard był bardzo niski – nie było elektryczności, bieżącej
wody ani kanalizacji.
Nazwę - Chatka
Puchatka - wymyślił słynny polski żeglarz Leonid Teliga.
San własności budynku był nieuregulowany. Toczyły się
wieloletnie spory sądowe pomiędzy PTTK a BdPN, które wygrał w 2015 roku Park. Zmieniono
wtedy nazwę na „Schron Turystyczny BdPN”.
W 2020 roku rozpoczęto budowę nowego budynku w miejscu starego. Oddano go do użytku we wrześniu 2022. W budynku jest prąd, bieżąca woda i oczyszczalnia ścieków. Jest bufet, wygodna sala jadalna i toalety dla turystów. Nie można natomiast już tutaj zanocować. W Chatce mieści się dyżurka GOPR-u, Posterunek Meterologiczny IMiGW oraz baza dla strażników BdPN. Przy budynku jest lądowisko dla helikoptera.
Nie mamy dzisiaj za wiele czasu, bo wyruszyliśmy dopiero w południe. Musimy też wrócić w to samo miejsce. Ale Marek fajnie zaplanował
trasę, żebyśmy mogli się nacieszyć pięknem połoniny. Idziemy najpierw na
Osadzki Wierch (1253 m n.p.m.). Po
drodze podziwiamy niesamowite widoki. Obserwujemy też rodzinę kruków.
Z Osadzkiego Wierchu jest widok na Smerek. Wspaniale prezentuje się też pobliski Roh w oprawie jarzębinowych korali. Wieje co prawda trochę, ale jest ciepło.
Musimy niestety wrócić do Chatki Puchatka. Ale nie schodzimy
na dół żółtym szlakiem, tak jak przyszliśmy, tylko idziemy dalej czerwonym, w stronę Brzegów Górnych. To bardzo piękny
fragment Połoniny Wetlińskiej.
Po wejściu szlaku do lasu idziemy nim jeszcze kawałek, aż do
skrzyżowania ze szlakiem zielonym. To taki krótki szlak, umożliwiający powrót
do żółtego i na Przełęcz Wyżną. W ten sposób nasza dzisiejsza trasa jest
urozmaicona.
Na dole zatrzymujemy się jeszcze przy pomniku Jerzego
Harasymowicza, poety, piewcy Beskidów i Bieszczadów. Na obelisku jest słynna
fraza „W górach jest wszystko, co kocham”. Poeta był nie tylko zafascynowany
pięknem górskiej przyrody, ale także ich kulturą i historią. Mocno interesował
się tragicznym losem Bojków i Łemków, którzy, podobnie, jak on, zostali przez
wiatry historii zmuszeni do opuszczenia swych rodzinnych stron.
I oczywiście przy pomniku ofiar gór. Prawie w każdym górskim
paśmie znajduje się bądź symboliczny cmentarz, bądź taki pomnik, jak tu.
Teraz musimy szybko dojechać do Wołosatego. Marek załatwił
noclegi w Terenowej Stacji Edukacji
Ekologicznej. Nocowali tam z Lilą dwa lata temu i byli bardzo zadowoleni.
Organizowane są tu różne szkolenia i warsztaty, zwłaszcza dla dzieci i młodzieży.
Jesteśmy tam umówieni z panią, która pokaże i udostępni nam
pokoje. Jest już po pracy, ale mieszka tuż obok, więc dopasowuje się do nas. To
miłe. Ośrodek prezentuje się bardzo dobrze. To nowy, okazały budynek. Pokoje są
wieloosobowe, są w nich też częściowo piętrowe łóżka. Wszystkie mają balkony.
Łazienki są poza pokojami, ale jest ich sporo i są tuż obok. Na dole są dwie
duże, w pełni wyposażone kuchnie. Można tu spokojnie ugotować nawet obiad.
Pani pokazuje nam pokój, zerka na mnie, i jak to zwykle w Bieszczadach, z własnej
inicjatywy proponuje dla mnie osobny. Tylko prosi, żebyśmy podzielili się
łazienką. Jesteśmy bardzo zadowoleni.
Rozpakowujemy się, Lila chce sobie odpocząć, a my z Markiem idziemy jeszcze sprawdzić rozkład jazdy autobusów, gdyby były nam potrzebne. Po drodze mijamy punkt, z którego wychodzi Główny Szlak Beskidzki. To najdłuższy szlak w Polsce, ma około 496 km. Można nim stąd dotrzeć górami aż do Ustronia w Beskidzie Śląskim. Mijamy też miejsce, w którym stał hotelik „Pod Tarnicą”, w którym kilkanaście lat temu nocowałam i z którego po raz pierwszy wyruszałam na Tarnicę. To taki barak-noclegownia dla pracowników leśnych, zamieniona na hotel. Warunki były tam żywcem jak wyjęte z lat 70. ubiegłego wieku. Ale klimat był! Trochę go szkoda, ale dzisiaj raczej nie byłoby już chętnych na nocleg w takich warunkach.
Pięknie prezentuje się teraz Tarnica – cel naszej jutrzejszej
wycieczki.
Bieszczady Połonina Wetlińska Wołosate