Beskid Sądecki - 25 listopada 2023
Już w ubiegłym tygodniu w wyższych partiach Beskidów pojawił
się śnieg. I była nadzieja na więcej, chociaż w weekend miał akurat sypać, więc
nie były to zachęcające do wyjścia z domu prognozy. Rano w sobotę rzeczywiście sypało, ale potem się przejaśniło, a ponieważ strasznie mi się tego śniegu chciało, to postanowiłam wybrać się na spacer
w góry.
Ale już w Chełmcu zaczęło znowu mocno sypać i nic nie zapowiadało, że się przejaśni. Gór nie było widać. Było paskudnie. Myślałam nawet, czy nie zawrócić.
Jechałam jednak dalej w stronę Piwnicznej, bo myślałam o krótkim wejściu poza szlakiem na Niemcową. Kiedy jednak skręciłam na Kosarzyska i zobaczyłam białą, śliską drogę, to postanowiłam nie jechać dalej, tylko zrobić sobie spacer na Piwowarówkę (667 m n.p.m.), bo trochę śniegu tu było. Stanęłam na parkingu, który ostatnio wypatrzyłam, bo stamtąd jest bardzo blisko do wejścia na szlak.
Miałam szczęście, bo jak wysiadłam z samochodu, to nagle przestał sypać śnieg i znowu się rozjaśniło. Nawet chwilami pokazywało się słońce!
Szłam sobie niespiesznie do góry. Początkowo było w porządku,
ale wyżej, tam gdzie szlak prowadzi betonową drogą, okazało się, że pod
śniegiem jest lód. Nie przyszło mi do głowy, żeby zabrać ze sobą raczki, więc
szło się bardzo źle. Trzeba było uważać na każdy krok. Ale jakoś dawałam radę.
Widoki są stamtąd bardzo ładne, pogoda była niezła –
chwilami tylko się chmurzyło i prószył wtedy śnieg. W niektórych miejscach
zdarzały się silniejsze podmuchy wiatru, ale na ogół było spokojnie. Spacer był bardzo przyjemny.
Dotarłam pod kapliczkę na Piwowarówce i postanowiłam wrócić,
bo myślałam, że potem pójdę do Parku Węgielnik i wreszcie zobaczę platformę
widokową na skałach, bo nigdy tam jeszcze nie byłam.
Nic jednak nie wyszło z moich planów. Wystarczyła chwila
nieuwagi w drodze powrotnej i wylądowałam na ziemi. Dotkliwie się potłukłam,
ale miałam szczęście, bo nic mi się nie
stało. Potem już szłam łąką i lasem, omijając śliską drogę, którą prowadził
szlak.
Po zejściu na dół poszłam nad potok Czercz – jest tam bardzo ładny bulwar i zaczęłam szukać przejścia na drugą stronę, żeby dotrzeć na platformę. Zapytany
o dojście do niej spotkany turysta bardzo mnie zniechęcał, mówiąc, że jest tam
trudne dojście, że on miał problem latem, że można tam łatwo się poślizgnąć… podejrzewam,
że koloryzował, ale ponieważ dopiero co zaliczyłam poważny upadek, to udało mu
się mnie odciągnąć od tego pomysłu. A poza tym znowu zaczął prószyć śnieg.
Wsiadłam więc do samochodu i wróciłam do domu. Trochę teraz
żałuję, bo wycieczka była trochę za krótka, raptem 7 kilometrów, więc czułam
lekki niedosyt. Zwłaszcza, że o tej platformie już od dawna myślałam. A z góry wyglądała
bardzo malowniczo! No, ale nie mogę narzekać, cel w sumie zrealizowałam – pierwszy zimowy spacer.
Beskid Sądecki Pasmo Radziejowej Piwowarówka Piwniczna