Beskid Sądecki - Łabowa - 20 kwietnia 2020
Wreszcie można wyjść z domu!
Zaraz, pierwszego dnia, w
poniedziałkowe popołudnie, wybieram się na mały spacer poza miasto. Jadę do Łabowej.
Mam tam takie miejsce do plątania się, które odkryłam prawie dziesięć lat temu,
przez przypadek. Zatrzymałam się tutaj na chwilę, wracając z Uhrynia. Wyszłam
na rozległe łąki. Zeszłam nimi do Uhryńskiego Potoku – i tak odkryłam, że jest
tamtędy poprowadzono ścieżka rowerowa. Znalazłam także kolejne przystanki
ścieżki geologicznej. Ponoć spacerowej. Ale znaków – biało-zielonego kwadratu,
którym miała być oznaczona – nie. Więc właściwie nie wiem, którędy jest
wytyczona. A miała mieć 3 kilometry i 11 przystanków.
Spodobało mi się to miejsce, i często tam wtedy jeździłam.
Pokazałam je najpierw Marcie z Krzyśkiem, a potem Markowi. Też im się tu
podobało. Chociaż już wtedy ten teren był zapuszczony. No i o ile do kolejnych
tablic informacyjnych można było dojechać na rowerze, to nie wiem, jak miał to
zrobić piechur. Trzeba było wielokrotnie pokonywać potok, żeby nią przejechać.
Pieszy nie dałby rady, zwłaszcza przy większym poziomie wody. Ale ja jeździłam
się tam plątać i obserwować rośliny. Czasami udawało mi się jakoś przedostać
się na drugą stronę potoku. Nie było to możliwe w każdym miejscu, więc czasami wpadałam też do wody. Ale okoliczne łąki były tak ładne, że plątałam się po nich.
Później zapomniałam o tym miejscu. Przypomniałam sobie o nim, jak zaczęły być wprowadzane ograniczenia w poruszaniu się. Nigdy nikogo tam nie spotkałam, więc uważałam, że będzie
to bezpieczne miejsce na spacer. Ale zanim zdążyłam się wybrać, wprowadzony został zakaz wstępu do lasów, więc
musiałam zrezygnować z tego pomysłu.
Dlatego pojechałam tam teraz. Najpierw zeszłam łąkami na dół
do potoku. Udało mi się go jakoś pokonać. Potem usiłowałam dostać się miejsce,
gdzie w wysokim zboczu nad potokiem były pięknie widoczny układ fliszu karpackiego. Kiedy wreszcie kolejny
raz udało mi się sforsować potok, okazało się, że piaskowiec uległ prawie
całkowitemu zwietrzeniu, i z pięknej, skalnej ściany nic nie zostało. Mój
wysiłek poszedł na darmo. Na dodatek, wracając, tym razem wpadłam do potoku. No
cóż....
Ale poplątałam się po malowniczych łąkach. Zrobiło się już
wiosennie, zazielenił się lekko modrzew i niektóre drzewa liściaste. Zaczyna kwitnąć tarnina. No i wszędzie jest mnóstwo pierwiosnków wyniosłych.
Potem wróciłam do góry i poszłam łąkami w stronę cerkwi w Łabowej. Widoki były piękne, więc powłóczyłam się jeszcze kolejną godzinę i wróciłam, robiąc kółko, do samochodu. I wreszcie byłam szczęśliwa, bo bardzo mi kontaktu z przyrodą brakowało.
Beskid Sądecki Pasmo Jaworzyny Krynickiej Łabowa