MARZEC
Wiosnówka pospolita (Erophila verna)

Beskid Wyspowy - 9 marca 2024


Tydzień temu pan Kamil Sułkowski przysłał mi zdjęcie kwitnących śnieżyczek przebiśniegów spod Pasierbieckiej Góry (764 m n.p.m.). Ponieważ mieliśmy z przyjaciółmi w planach zobaczenie tej wiosny nowej wieży widokowej na Kamionnej (801 m n.p.m.), to postanowiłam połączyć to z odwiedzeniem mojej ulubionej „śnieżyczkowej polany”. Trochę się bałam, że śnieżyczki mogą przekwitnąć, bo na zdjęciu były już w pełnym rozkwicie. Na szczęście przyszło ochłodzenie i cały tydzień było zimno.

Pojechaliśmy znowu we czwórkę, bo Magda też się zadeklarowała, że pojedzie z nami.

Dzień od rana był piękny i słoneczny. Cieszyliśmy się na wiosenną wycieczkę. Jakież było nasze zdziwienie, gdy w Wysokiem powitały nas drzewa pokryte szadzią. Było tak pięknie, że miałam ochotę tam zostać, zwłaszcza, że kilometr dalej było znowu wiosennie, chociaż tu i ówdzie na szczytach było także widać szadź.

Dojechaliśmy do Pasierbca, bo stamtąd zaplanowałam wyjście na szczyt Kamionnej. Minęliśmy Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia i podjechaliśmy na parking koło stadionu. Tu zostawiliśmy samochód, i żółtym szlakiem, asfaltową drogą wyruszyliśmy w stronę Pasierbieckiej Góry.


Okazało się, że tu także w nocy spadło troszkę śniegu. Im wchodziliśmy wyżej, tym było go więcej. Droga było stroma i kręta, więc nie mogłam uwierzyć, że dwa lata temu wjechałam tędy prawie na szczyt.

Najbardziej z zimowych widoków cieszyły się Lila z Magdą, bo zimę przesiedziały w domu. Zresztą ja, mimo, że chodziłam tydzień w tydzień na wycieczki, tej zimy śniegu widziałam niewiele.



Pomiędzy Pasierbiecką Górą a Kamionną zrobiło się bajkowo. W nocy poza śniegiem musiały tu być też mgły i minusowa temperatura, bo drzewa pokrywała także wspaniała szadź. Było pięknie, zwłaszcza, że świeciło słońce. Byliśmy szczęśliwi, że wyjechaliśmy z domu wystarczająco wcześnie, bo dodatnia temperatura powodowała, że wszystko się topiło, a cały ten cudny, zimowy krajobraz znikał w oczach.


Na szczycie Kamionnej szadzi właściwie nie było. Okazało się, że gdybyśmy tu przyszli od drugiej strony, niebieskim szlakiem od Bacówki na Zadzielu, to nie obejrzelibyśmy tych zimowych widoków.



Wieża widokowa na Kamionnej powstała niedawno. Co prawda już od jesieni wchodzili na nią turyści, ale oficjalne jej otwarcie nastąpiło 5 stycznia tego roku. Ma ona wysokość 29 metrów, co czyni ją najwyższą w Beskidzie Wyspowym. Są z niej wspaniałe widoki, m.in. na Tatry. My dzisiaj nie mamy szczęścia, bo widoczność jest kiepska, a o Tatrach można pomarzyć.



Po zejściu z wieży wracamy, bo musimy jeszcze zobaczyć przebiśniegi. Idziemy z Markiem pierwsi, przyjaciółki za nami wolniej, bo pogrążone są w rozmowie. Przy zejściu na niebieski szlak czekamy na nie, a kiedy pojawiają się w polu widzenia, machamy do nich, pokazując, że mają iść za nami.



Docieramy na polankę ze śnieżyczkami. Czekamy dłuższą chwilę. Czas mi się nie dłuży, bo biegam od jednej kępki przebiśniegów do drugiej, ale Marek zaczyna się niepokoić, bo Lili i Magdy nie widać. Nawet, jakby szły bardzo wolno, to powinny już do nas dołączyć. A po drodze nie było się gdzie zgubić.


W końcu dzwoni do nich i okazuje się, że schodzą na dół żółtym szlakiem. Jesteśmy trochę zszokowani, bo przecież widziały, jak wchodzimy na niebieski. Przyznają, że nim szły, ale jak zobaczyły tablicę z napisem „Teren prywatny – zakaz wjazdu pojazdami”, to się wycofały. Co prawda szły pieszo… No i mogły do nas przecież zadzwonić!


Muszą teraz wrócić spory kawałek i to dość stromo pod górę. Ja zostaję przy przebiśniegach, a Marek wychodzi im naprzeciw, żeby w razie czego pomóc w dotarciu. Kiedy jesteśmy już wszyscy razem, to zabieramy się za drugie śniadanie, bo już najwyższa pora. A potem idziemy dalej szlakiem niebieskim, żeby chociaż częściowo nie wracać tą samą drogą.


Ścieżka jest stroma i błotnista. Łatwo się na niej poślizgnąć. No i mimo bezchmurnego nieba nad głową, idziemy jakby w deszczu, bo z drzew po prostu spływa topiąca się szadź. Na szczęście dość szybko wychodzimy z lasu, bo bylibyśmy mocno przemoczeni. Szlak prowadzi teraz wśród pól i łąk. A także domów. Znowu idziemy asfaltem, ale nie ma tu żadnego ruchu, więc idzie się przyjemnie. Widoki są piękne.



Docieramy do samochodu i podjeżdżamy do pasierbieckiego sanktuarium. Mamy jeszcze dużo czasu, więc postanawiamy go obejrzeć. Zwłaszcza, że Magda tu jeszcze nigdy nie była, a my dość dawno temu.


Kult maryjny w Pasierbcu jest związany z ufundowanym przez Jana Matrasa, mieszkańca Laskowej, obrazem Matki Bożej Pocieszenia. Służył on w armii austriackiej i został cudownie uratowany w bitwie pod Rastatt w 1793. Złożył wtedy ślub, że postawi na swojej ziemi kapliczkę. Udało mu się wypełnić tę obietnicę dopiero ponad 20 lat później, po przeprowadzce do Pasierbca. Wybudował tu w 1922 roku kapliczkę i zakupił do niej wspomniany wyżej obraz. Dość szybko kapliczka stała się miejsce kultu. Zaczęły się pojawiać informacje o cudach, i do kapliczki zaczęli ściągać liczni pielgrzymi. Kapliczkę rozbudowano.



W 1983 roku cudowny obraz został przeniesiony do wybudowanego w latach 70. ubiegłego wieku kościoła, który zamienił się w obecnie istniejące sanktuarium.


Oglądamy wnętrze kościoła, bo jest otwarty, a potem, obchodzimy go wokół. Ogromne wrażenie robi na nas rabata z kwitnącymi wrzoścami i azaliami.


Potem podziwiamy drogę krzyżową. Jest niesamowita. Piękne rzeźby przy każdej stacji, odlane z brązu, a zaprojektowane przez Wincentego Kućmę, prowadzą na wzgórze, gdzie umieszczona jest scena Ukrzyżowania. Jest to wysiłek zbiorowy, gdyż każda z rzeźb ma innego fundatora.


Schodzimy następnie nad stawek. Potem wracamy pod sanktuarium i idziemy jeszcze zobaczyć kapliczkę, w której dawniej znajdował się cudowny obraz.


W drodze powrotnej zatrzymujemy się jeszcze obok drewnianego kościoła pw. Wszystkich Świętych w Łososinie Górnej, która jest obecnie dzielnicą Limanowej. Został on zbudowany w wieku XVIII. Wewnątrz znajduje się oryginalne wyposażenie – barokowy ołtarz główny i rokokowe boczne. Najcenniejsze są: gotycka chrzcielnica, pochodząca z 1535 roku i pochodząca z tego samego okresu kropielnica.


Na wieży kościelnej znajduje się zabytkowy dzwon z 1520 roku. Ciekawostką jest, że z uwagi na jego historyczną cenność nie został zarekwirowany ani przez Austriaków podczas pierwszej wojny światowej, ani przez Niemców podczas drugiej.

Obok kościoła jest dawny park podworski. Klasycystyczny dwór, zbudowany na pocz. XIX wieku, spłonął w 1980 roku. Był drewniany, parterowy z poddaszem, pokryty czterospadowym dachem, z gankiem opartym na czterech kolumnach. Został zrekonstruowany w miasteczku galicyjskim w Nowym Sączu. Mieści się w nim biblioteka sądeckiego muzeum.


W parku jest pomnik z 1934 roku, poświęcony Legionistom Józefa Piłsudskiego. No i rosną całe łany złoci żółtej, która właśnie zaczyna kwitnąć.

Wycieczka była bardzo udana. Piękna pogoda, dwie pory roku w ciągu kilku godzin, wieża widokowa na Kamionnej, łany przebiśniegów na Pasierbieckiej Górze, sanktuarium maryjne w Pasierbcu i kościół w Łososinie Górnej – sporo atrakcji, jak na jedną krótką wycieczkę. No i dzięki Magdzie dużo śmiechu, bo jest ona duszą towarzystwa. A w drodze powrotnej, w Limanowej, kupiłyśmy sobie z Lilą piękne bratki na balkon. Znowu wracamy wszyscy bardzo zadowoleni do domu. 



Beskid Wyspowy Kamionna Pasierbiec Pasierbiecka Góra
Ta strona korzysta z ciasteczek. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.