GRUDZIEŃ
Sosna zwyczajna (Pinus sylvestris)

Podczas czerwcowej botanicznej wyprawy z panem Dariuszem Tlałką wpadłam na pomysł, żeby przyjechać tu z synem. W czasie każdego z jego pobytów w Polsce staram się pokazać mu coś ciekawego. Zaakceptował mój pomysł zobaczenia bajkowego pałacu Betliar i  Jaskini Domica. A ja liczyłam na to, że przy okazji uda mi się namówić go na spacer ścieżką przyrodniczą przez rezerwat Domické škrapy. Byłam tam już dwukrotnie i za każdym razem przywiozłam zdjęcia wielu unikatowych kserotermicznych roślin. To dla miłośnika roślin prawdziwy raj.

Wyjeżdżamy wcześnie rano, bo to bardzo daleko. Za Popradem, w odkrytym przez nas poprzednim razem miejscu, dawnym kamieniołomie w Kvétnicy, zamienionym w teren rekreacyjny, robimy sobie krótki odpoczynek. Są tu ławeczki, no i co najważniejsze – toalety. Muszę mieć chwilkę wytchnienia, bo czeka mnie teraz przeprawa przez góry – po stromych serpentynach. To długie odcinki i jest ich kilka. A na dodatek w wielu miejscach są teraz remontowane, co utrudnia przejazd.

Bezpiecznie i bez problemów zjeżdżamy do Kotliny Rożniawskiej (Rožňavská kotlina).


Tu będziemy mieć zwiedzać pierwszą naszą atrakcję – pałac Betliar.  Byłam już tu kilka lat temu z Lilą i Markiem, kiedy spędzaliśmy majówkę na Słowackim Krasie. Dlatego wiem, że jest wspaniały i chcę go pokazać synowi.


Mamy drobny problem z zapłaceniem opłaty za parking - trzeba to zrobić przez Internet. Sama pewnie nie dałabym rady, ale młody człowiek radzi sobie świetnie, a ja przy okazji też się uczę. Teraz będzie coraz więcej takich sytuacji i trzeba nadążać za współczesnymi trendami, żeby nie zostać wykluczonym.


Betliar to mała miejscowość, słynna ze wspaniałego pałacu o  samej nazwie.

Pałac Betliar (Kaštieľ v Betliari, Kaštieľ Andrášiovcov v Betliari) to wspaniała, klasycystyczna rezydencja, położona w rozległym, 57-hektarowym parku krajobrazowym.


W XV wieku istniał tu mały zamek obronny, należący do rodziny Bebeków. Później posiadłość przeszła w ręce możnej rodziny węgierskiej Andrássy. W XVIII wieku przebudowano zamek na klasycystyczny pałac. Kolejna przebudowa pałacu nastąpiła pod koniec XIX wieku. Uzyskał on wtedy kształt, w jakim go dzisiaj możemy podziwiać. Przekształcony został w luksusową rezydencję myśliwską.


Rodzina Andrássy użytkowała pałac aż do końca II wojny światowej, potem został on przejęty przez państwo. W latach 1988-1994 przeprowadzono gruntowną renowację, w wyniku której tak pałac, jak i park, odzyskały swój dawny blask. Za odnowienie pałacu Słowackie Muzeum Narodowe otrzymało nagrodę – tytuł Europa Nostra.


Wnętrza robią niesamowite wrażenie. Wspaniały hol wejściowy z pięknymi, reprezentacyjnymi schodami, kasetonowym stropem i witrażowymi oknami, luksusowe salony, wspaniała, licząca blisko 15 tysięcy książek biblioteka, którą założył Leopold Andrássy w 1790 roku, piękne sypialnie z łazienkami, cenne kolekcje zgromadzonych tu przez właścicieli dzieł sztuki – wszystko to powoduje, że zwiedzający wychodzą stąd zachwyceni. Ten pałac trzeba zobaczyć.


Park zresztą też. Jest to największy park na Słowacji i wpisany został na listę światowych ogrodów historycznych. Obok pałacu można coś zjeść, więc robimy sobie przerwę na obiad, a potem idziemy na spacer po parku. Duże wrażenie robi na nas ciekawy wodospad. Ale nie mamy za dużo czasu, więc nie docieramy do tutejszego zwierzyńca. Szkoda.


Jedziemy teraz w stronę granicy węgierskiej. Tuż przy niej, we wsi Dlhá ves znajduje się kolejny cel naszej wyprawy – Jaskinia Domica (Jaskyňa Domica).


To jaskinia wchodząca w skład systemu jaskiniowego, którego większa część położona jest na Węgrzech i nosi nazwę Baradla. Całkowita długość tego systemu to 25 kilometrów i jego ¾ znajdują się na Węgrzech. Podobno te węgierskie jaskinie są jeszcze piękniejsze. Będę musiała namówić przyjaciół, żebyśmy się tam wybrali na jedną z kolejnych naszych wspólnych majówek.


Jaskinia Domica jest najdłuższą jaskinią Słowackiego Krasu. No i jedną z najpiękniejszych. Połączona jest z Jaskinią Diabla Dziura (Čertova diera), no i ze wspomnianą powyżej jaskinią na Węgrzech. W 1995 roku wraz z nią i innymi jaskiniami Słowackiego Krasu została wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO.


Ma bogatą szatę naciekową, formy w postaci tarcz i bębnów, stalaktyty w kształcie cebuli i stalagmity w kształcie pagod, a także bardzo efektowne misy naciekowe (Rímske kúpele, Plitvické jazierka).


Główną atrakcją tej jaskini jest spływ podziemną rzeczką Styks. Nie zawsze jest to możliwe – zależy to od poziomu wody - jak opady śniegu zimą są niewystarczające, to potem nie da się po Styksie pływać. No, ale jak są zbyt silne ulewy latem, to dochodzi do częściowego zalania jaskini i nie ma możliwości jej zwiedzania, o czym przekonaliśmy się boleśnie w czerwcu.


Tym razem poziom wody jest odpowiedni i możemy zwiedzić jaskinię i popłynąć łódkami.

W 1926 roku odkryto tu ślady osadnictwa neolitycznego. Znaleziono tu ceramikę, wyroby z kości, narzędzia, a nawet odciśnięty w podłożu ślad tkanego materiału, co świadczy o tym, że wyrabiano już wtedy tkaniny.


Znaleziono tu też kości niedźwiedzia jaskiniowego. Żyją tutaj także nietoperze, ponoć aż 16 gatunków, no i drobne bezkręgowce, których naliczono tu 44 gatunki.

Jaskinia została udostępniona do zwiedzania w latach 30. ubiegłego wieku. Długość trasy turystycznej to obecnie 1315 metrów, z czego 140 metrów przepływa się łódkami.



A potem idziemy na zaplanowany przeze mnie spacer przez rezerwat Domické škrapy. Wokół jaskini jest poprowadzona krótka ścieżka przyrodnicza. Syn trochę niechętnie, ale ponieważ alternatywą jest spędzenie tego czasu na rozgrzanym parkingu, to idzie. A potem nawet mu się to chyba zaczyna podobać, bo pokazuje mi różne rośliny. Godzinny spacer – 6 nowych gatunków do mojego atlasu, wszystkie rosną tuż przy ścieżce. A byłam tu już przecież dwa razy i sfotografowałam wcześniej ze dwadzieścia gatunków. Jak bym miała więcej czasu i zeszła troszkę ze szlaku, to pewnie znalazłoby się ich sporo więcej!



Wracamy bardzo zadowoleni do domu. Synowi bardzo podobał się i pałac, i jaskinia. A ja jestem przeszczęśliwa z powodu moich botanicznych znalezisk! Przyjadę tu specjalnie w przyszłym roku sama i obejdę dokładnie ten teren, a także sąsiednie Kečovské škrapy. No i może uda mi się przejść przy okazji Przełom Murania.

W drodze powrotnej robimy sobie znowu krótki postój w Kvétnicy. Jestem bardzo zadowolona z odkrycia tego miejsca. Akurat w połowie drogi na Słowacki Kras!



Jaskinie Słowacki Kras Kotlina Rożniańska Betliar Jaskinia Domica
Ta strona korzysta z ciasteczek. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.