Beskid Niski - 12 czerwca 2022
Postanawiam wybrać się wreszcie do Wołowca i Nieznajowej.
Miałyśmy tam być z Magdą w marcu, ale w porę odkryłam, że trzeba pokonać kilka brodów na potoku Zawoja, więc
wiosenna wycieczka raczej nie wchodzi w rachubę.
Teraz jest akurat dobra pora – ciepło, a na dodatek susza,
więc brody nie będą stanowić żadnego problemu. Magda decyduje się ze mną
pojechać. Mamy trochę problemów z dojazdem – jak zwykle się trochę gubimy, ale
ostatecznie udaje nam się dotrzeć pod cerkiew w Wołowcu, skąd zamierzamy
wyruszyć żółtym szlakiem do Nieznajowej.
Wołowiec został założony już w XVI wieku. Była to wieś królewska, lokowana na prawie wołoskim. Prężnie się rozwijała – pod koniec XIX wieku mieszkało tu prawie 900 osób – głównie Łemkowie, ale byli też Żydzi i Cyganie. Po I wojnie światowej mieszkańcy Wołowca brali aktywny udział w próbie utworzenia własnego, niezależnego państewka – Ruskiej Ludowej Republiki Łemków.
W 1927 roku większość tutejszych mieszkańców przeszła na
prawosławie (jedna z pierwszych wsi na Łemkowszczyźnie). Wybudowali sobie
tymczasową czasownię, a potem rozpoczęli budowę cerkwi. Była podobna do tej w Gładyszowie, w narodowym stylu ukraińskim. Nie została ukończona z powodu
wybuchu wojny.
W czasie II wojny światowej (podobnie zresztą jak podczas
poprzedniej) wieś nie ucierpiała. Nie przeżyli tylko mieszkający tu Cyganie i Żydzi. W 1945 roku większość mieszkańców
dała się uwieść sowieckiej propagandzie i wyemigrowała do ZSRR, pozostali
zostali w ramach akcji „Wisła” wysiedleni na Ziemie Odzyskane.
Cerkiew prawosławna i czasownia zostały rozebrane, a cerkiew
greckokatolicka zamieniona na owczarnię.
W 1958 roku kilka rodzin Łemkowskich wróciło.
Istniejąca do dziś cerkiew greckokatolicka pw. Opieki Matki
Bożej została zbudowana w XVIII wieku w stylu zachodnio-łemkowskim. Obecnie
jest cerkwią filialną parafii prawosławnej w Bartnem. Pani oprowadzająca nas
po cerkwi-muzeum w Bartnem zachęcała nas, żeby tu przyjechać latem, bo można
ją wtedy zobaczyć w środku, bo jest otwarta. A warto, bo jest ponoć pięknie
wyremontowana. Niestety, nawet ogrodzenie jest zamknięte na kłódkę. Obok jest
cmentarz z ładnie odnowionymi nagrobkami.
Po obejrzeniu cerkwi wyruszamy na szlak. Pokonujemy pierwszy
bród i łąkami idziemy przez teren dawnej
wsi Wołowiec. Spodziewałam się, że będą tu kwietne łąki – niestety, srodze się
zawiodłam. Jest co prawda, mimo suszy zielono, ale poza nielicznymi
ostrożeniami łąkowymi praktycznie nic nie kwitnie. Wchodzimy do lasu, będącego
częścią Magurskiego Parku Narodowego.
Docieramy do kapliczki stojącej na pograniczu obu wsi: Wołowca i Nieznajowej. A potem przekraczamy kolejne brody i wreszcie wychodzimy na rozległe łąki. Po
Nieznajowej zachowały się tylko kamienne krzyże (każdy inny), ale jest ich
bardzo dużo.
Nieznajowa to jedna z nieistniejących wsi łemkowskich. Ponoć najbardziej znana. Podobnie, jak Wołowiec, powstała jako wieś królewska w XVI wieku. Lokowana także na prawie wołoskim. Już w II poł. XVI wieku wieś należała do znanej rodziny Stadnickich. Byli oni jej właścicielami przez 130 lat – potem należała do różnych osób. W 1919 roku kupił ją hrabia Aleksander Skrzyński, którego mauzoleum oglądałyśmy z Magdą wiosną w Zagórzanach.
W XVIII wieku zbudowano tu cerkiew greckokatolicką pw. św.
Kosmy i Damiana. Ponoć należała do najpiękniejszych na Łemkowszczyźnie. Jeszcze
pod koniec XIX wieku mieszkali tu sami grekokatolicy. Ale w 1927 roku, podobnie
jak w Wołowcu, większość mieszkańców przeszła na prawosławie (w 1936 roku było
tu tylko 6 grekokatolików). Prawosławni zbudowali sobie czasownię.
Po II wojnie światowej Łemkowie dali się przesiedlić do
ZSRR. Reszta, mieszkający tu Polacy, przeniosła się do Czarnej. Wieś opustoszała. Cerkiew niszczała,
właściwie nieużywana już od przed wojny -
zawaliła się w 1964. Ocalały tylko jej odrzwia – są w cerkwi greckokatolickiej w Bartnem - widzieliśmy je w marcu, podczas naszej wycieczki w Pasmo Magury Wątkowskiej. W 1969 roku
utworzono na terenie wsi zakład karny. A na terenie obu wsi – Wołowca i Nieznajowej był prowadzony wypas bydła.
W Nieznajowej, podobnie zresztą, jak w sąsiedniej, też
nieistniejącej już Radocynie, ustawione są symboliczne drzwi, prowadzące do
świata, który przeminął.
Przy żółtym szlaku, którym można stąd dojść do Radocyny, jest
działająca okresowo chatka studencka „Chatka w Nieznajowej”.
Jest tu pięknie, pusto, pieszych turystów nie ma w ogóle, tylko
czasami spotykamy rowerzystów. No i duchy dawnych mieszkańców. Czuć ich obecność
pod krzyżami, na cmentarzu, w miejscu dawnych chat…
Wracamy tą samą trasą, bo innej możliwości nie ma. A w drodze powrotnej znajduję upragnionego od dawna rzepika szczeciniastego, więc
jestem szczęśliwa. Co prawda, jeszcze nie kwitnie i będę musiała tu wrócić, ale
zrobię to z przyjemnością.
Zadowolone z wycieczki, już bez żadnych przygód wracamy do
domu.
Beskid Niski Nieznajowa Wołowiec