Beskid Sądecki - 10 grudnia 2023
Po sobotnim spacerze czułam niedosyt, bo to było tylko 8 kilometrów. A poza tym wyraźnie lepiej się poczułam. Postanowiłam wybrać się na kolejny spacer. Chciało mi się prawdziwej górskiej zimy, więc wymyśliłam sobie, że pójdę na Niemcową z Kosarzysk. Kawałek za kościołem jest droga do góry. Dochodzi prawie pod Trześniowy Groń. To najkrótsza trasa na Niemcową. Miało być co prawda pochmurnie, ale bez opadów.
Droga była pięknie odgarnięta, więc szło mi się bardzo wygodnie. Niestety, zaczął sypać śnieg, więc pewien dyskomfort był. Ale było ciepło i bezwietrznie, grzechem byłoby narzekać. Robiło się coraz piękniej, bo okiści na drzewach przybywało razem z wysokością.
Koło ostatniego domu przed Trześniowym Groniem zauważyłam stadko łani. Stały, bądź leżały na śniegu. Przyglądały mi się ze stoickim spokojem. Nawet ujadanie dużego psa, który mnie zaatakował, nie zrobiło na nich żadnego wrażenia. Próbowałam je sfotografować, ale po pierwsze, ten pies…, a po drugie akurat wtedy najsilniej sypał śnieg. Zdjęcia wyszły bardzo kiepskie, ale i tak byłam zadowolona, że mogłam się tym pięknym zwierzętom poprzyglądać przez dłuższą chwilę.
Tu odgarnięta droga się skończyła. Dalej były tylko
pojedyncze ślady kogoś z wczoraj. To dziwne, bo wczoraj była ładna pogoda i więcej
osób powinno się było wybrać w góry.
Ale że śnieg nie był
zbyt wysoki, podobnie za kostki, jak wczoraj, to bez problemu dotarłam do
Chatki pod Niemcową na Trześniowym Groniu. Kiedyś to było prywatne schronisko. Kultowe. O bardzo niskim standardzie, ale miało spore grono wielbicieli. Należał do nich m.in.
mój młodszy syn, który spędzał tam po kilka dni z kolegami podczas wakacji.
Niestety, od kilku lat jest już nieczynne.
Mam szczęście. Przestaje sypać śnieg. No i kawałek za schroniskiem
pojawiają się ślady jakiegoś pojazdu, który przejechał tamtędy wczoraj. Inaczej
raczej nie dotarłam bym na szczyt Niemcowej, bo miejscami śnieg sięga tu do kolan. A tak dochodzę wygodnie
pod słupek z oznaczeniem szczytu.
Jest tutaj bajkowo. Drzewa pokryte grubą warstwą okiści i szadzi. Szkoda tylko, że nie ma słońca!
Planowałam zejść żółtym szlakiem, zmienić go na niebieski i potem bez szlaku dotrzeć w pobliże miejsca, z którego wyszłam, ale niestety jest
całkowicie nieprzetarty, więc muszę zrezygnować.
W ramach rekompensaty robię sobie spacer czerwonym szlakiem w stronę Przehyby,
bo tam są ślady po pojeździe, po których weszłam na Niemcową. Jest tak pięknie, że wcale nie mam
ochoty na powrót.
Wracam po swoich śladach, a kiedy dochodzę do drogi, okazuje
się, że jestem jedyną osobą, która tamtędy dzisiaj szła.
Tuż nad wsią dogonił mnie turysta. Wdaliśmy się oczywiście w
pogawędkę. Przyjechał znad morza - udało mu się
wyrwać na trzy dni w góry. Był bardzo zadowolony.
No, ale w sumie pogoda mu się udała, bo i w piątek i sobotę było sporo słońca. Poopowiadaliśmy
sobie o swoich górskich przygodach. A potem podrzuciłam go do Piwnicznej, żeby
nie musiał iść taki kawał asfaltem bez poboczy, bo całe zawalone były śniegiem.
Tyle, że potem dotarło do mnie, że będzie musiał tam te trzy godziny do odjazdu
pociągu sobie jakoś zagospodarować. No, ale na pewno coś sobie wymyślił!
A ja zadowolona wróciłam do domu – kolejny udany dzień,
zwłaszcza, że nadchodzi odwilż i może długo takich pięknych zimowych widoków
nie zobaczę…
Beskid Sądecki Niemcowa Kosarzyska Pasmo Radziejowej Trześniowy Groń