CZERWIEC
Mak polny (Papaver rhoeas)

Beskid Wyspowy - 13 kwietnia 2025

 

Bardzo fascynują mnie kolorowe palmy wielkanocne, które w Karpatach mają bogatą tradycję. Oczywiście, nic nie przebije tych z Lipnicy Murowanej. Ale byłam już tam kilkakrotnie, a ostatnio stosunkowo niedawno. Poza tym, są tam takie tłumy, że dla mnie to jest dość męczące.

Postanowiłam wyszukać jakieś inne miejsce. Byłam już kiedyś w Gilowicach. Tam palmy są rzeczywiście piękne. I na dodatek większość ludzi przychodzi tam ubrana w piękne regionalne stroje. Ale to dość daleko i podejrzewałam, że Markowi nie będzie się chciało tak daleko jechać. Znalazłam jeszcze Tokarnię, trochę bliżej, bo ponoć też są tam ciekawe palmy.

Wreszcie w swoich poszukiwaniach natrafiłam na Szczyrzyc. I to było to! Niedaleko, piękny klasztor, palmy ponoć też ciekawe, a na dodatek możemy później wejść na pobliski Ciecień (829 m n.p.m.).

Na Cietniu byliśmy wspólnie, jak sprawdziłam, 18 lat temu. Ja potem byłam jeszcze raz kilka lat później. Najwyższa pora, żeby sobie tamtą wspólną wycieczkę przypomnieć. Lili i Markowi pomysł na takie spędzenie Niedzieli Palmowej bardzo się spodobał. Swoją drogą, jak ten czas szybko leci! Wydawało nam się, że to było całkiem niedawno! A jak zobaczyliśmy swoje zdjęcia z tamtej wycieczki!


Zatrzymaliśmy się po drodze w Wysokiem. Zawsze, jak tamtędy przejeżdżamy to podziwiamy Tatry, bo jest stamtąd piękny widok. Ale tam, gdzie nie ma słupów, kabli, domów, ogrodzeń, to nie ma gdzie stanąć. Teraz ten problem został rozwiązany. Kiedy ostatnio tamtędy przejeżdżaliśmy, zauważyliśmy, że zrobiony został spory parking i piękna wiata dla turystów. Postanowiliśmy się tam zatrzymać, bo Tatry tego ranka były dobrze widoczne. I można stamtąd zrobić sobie przyzwoite zdjęcie. To bardzo dobry pomysł!

Nawigacja prowadzi Marka jakimiś dziwnymi, bocznymi drogami, ale jedzie się tamtędy całkiem przyjemnie.


Dojeżdżamy do Szczyrzyca, znajdujemy wygodny parking i idziemy jeszcze pod tutejszy cmentarz wojenny nr 362 (korzystam z okazji, żeby nie musieć przyjeżdżać tu specjalnie). Nie jest zbyt ciekawy. Został zbudowany wokół XIX-wiecznej murowanej kapliczki. Według projektu wspominanego już wielokrotnie prze mnie Gustawa Ludwiga. Pochowano na nim 22 żołnierzy austro-węgierskich oraz 13 żołnierzy rosyjskich.

Szczyrzyc to stara miejscowość. Kiedy powstał, nie udało mi się ustalić, ale istniał już na pewno w XIII wieku. Zaś lokację miejską uzyskał w 1419 roku.

Tutejszy klasztor Cystersów założył Teodor Cedro herbu Gryf. Był on wojewodą krakowskim, jednym z najważniejszych doradców Henryka Brodatego.


Książę powierzył mu m.in. akcję kolonizacji Podhala. Wojewoda ufundował w tym celu klasztor cystersów w Ludźmierzu, dokąd sprowadził zakonników w 1234 roku ze słynnego opactwa w Jędrzejowie. Nie wiadomo dlaczego dość szybko przenieśli siedzibę opactwa do Szczyrzyca (najprawdopodobniej w 1243 roku). Prawdopodobnie nie odpowiadał im zbyt surowy klimat Podhala i nieurodzajna ziemia. Być może miało to także związek z tatarskimi najazdami. Ponoć grasowały tam również bandy rozbójników, które także napadały na klasztory.


Ale cystersi zarządzali ludźmierską parafią aż do 1824 roku. Dzięki nim rozpowszechnił się na tych terenach kult Matki Boskiej.( W Ludźmierzu Matki Boskiej Ludźmierskiej, w Szczyrzycu Matki Boskiej Szczyrzyckiej).

Cystersi ludźmiersko-szczyrzyccy założyli Nowy Targ, zbudowali zamek obronny w Szaflarach i zamienili tutejsze dzikie jeszcze tereny w uprawne pola, regulowali biegi rzek, budowali mosty, młyny i browary, zakładali sady owocowe i pasieki, a ponadto kształcili przyszłych rzemieślników.


Tutejsze opactwo  jest jedynym nieprzerwanie istniejącym klasztorem cystersów na ziemiach polskich.

Obecny klasztor to zespół budynków z XVII wieku tworzących kwadrat z wirydarzem wewnątrz. Przylega do niego klasztorny kościół pw. Najświętszej Maryi Panny Wniebowziętej i św. Stanisława Biskupa. Już w XIII wieku była to murowana z kamienia łupanego świątynia. Została ona jednak rozbudowana, podobnie jak klasztor, w wieku XVII. Jest w stylu barokowym, ale zachował się piękny gotycki portal wejściowy oraz rzeźbione drzwi, będące dziełem miejscowego zakonnika z XV wieku.


Ołtarz główny barokowy, z XVII wieku, ołtarze boczne rokokowe. Większość wyposażenia także barokowa lub rokokowa. Najcenniejszymi zabytkami klasztoru są: krucyfiks z XV wieku, kamienna kropielnica z XVI wieku. Piękne organy z końca XIX wieku. No i wspaniała secesyjna polichromia autorstwa Jana Bukowskiego, wykonana w 1913 roku.

Najważniejszym obrazem w sanktuarium jest oczywiście wspomniana wyżej Matka Boża Szczyrzycka – obraz olejny nieznanego artysty, który powstał najprawdopodobniej w XVI wieku. Jest uważany za cudowny i przybywa do niego mnóstwo pielgrzymów.


W skład zespołu wchodzi także murowany dom Opata z XVI wieku (później spichlerz). Obecnie mieści się w nim Muzeum Klasztorne. Zgromadzono w nim zbiór pergaminowych manuskryptów, kielichów mszalnych, mieczy, kamieni (ponad 4 tys., w tym odłamek meteorytu). W jednej z sal są zgromadzone pamiątki po Władysławie Orkanie, który uczęszczał do tutejszej szkoły prowadzonej przez zakonników. Można tu obejrzeć także m.in.: unikalną na skalę europejską, mapę świata z końca XIII wieku i Krzyż Dobrej Drogi z XV wieku. Na pewno warto tam zajrzeć, ale niestety jest otwarte dopiero po południu, a my wtedy będziemy już na szlaku.

Należy także wspomnieć o tutejszym browarze. Powstał w 1623 roku. Pierwszym napojem, jaki był tu produkowany, była cerewizja – napój z cykorii i chmielu.

Zabudowania browarne początkowo były drewniane, a murowany budynek powstał dopiero pod koniec XVIII wieku. Zakonnicy produkowali piwo ręcznie, aż do 1948 roku, kiedy to browar upaństwowiono, a piwo od razu straciło na jakości. Cystersi odzyskali go w 1993 roku, ale po czterech latach musieli zrezygnować z produkcji. Ta ruszyła ponownie w 2015 roku, po generalnym remoncie budynku.

Wśród wytwarzanych tu piw jest m. in. Generał, Opackie, Przeora, czy Grodzisko. Przy browarze działa również minibrowar „Marysia”, który ponoć robi jedno z najlepszych piw miodowych na świecie.

Ja buszuję wokół klasztoru i kościoła, a Lila z Markiem znikają w sklepiku, żeby zaopatrzyć się w tutejsze piwne trunki. Ponoć bardzo smaczne.


Powoli schodzą się szczyrzyczanie z palmami i przygotowują się do procesji. Tutejsze palmy są specyficzne, zresztą, co miejscowość, to są inne. Te są wysokie i smukłe, bez ozdób, tylko na szczycie mają pęki różnokolorowych bibułowych wstążek. Tradycja jest tu zachowywana, bo palm jest bardzo dużo.



Procesja jest bardzo uroczysta. Prowadzi ją tutejszy opat, w infule i z pastorałem. Muszę powiedzieć, że razem z mszą świętą była to piękna, podniosła uroczystość. Jesteśmy bardzo zadowoleni, że tu przyjechaliśmy.


Teraz pora na pieszą wycieczkę. Wychodzimy z centrum Szczyrzyca zielonym szlakiem. Początkowo prowadzi asfaltową drogą między zabudowaniami i polami. Jest tu sporo sadów. Ale nie ma się co dziwić, bo te tereny to zagłębie sadownictwa.



Docieramy do lasu i idziemy teraz prawie cały czas do góry. Podejście jest strome. Jeśli idzie o roślinność, to jest tu ubogo. Jedyne, co kwitnie, to żywiec gruczołowaty.

Mamy w planach ognisko i pieczenie kiełbasy. Ostatecznie jest piękny dzień i można rozpocząć sezon.


Mamy ze sobą wszystko, co potrzeba, ale okazuje się to zbędne, bo na szczycie jest już rozpalone ognisko i korzysta z niego każdy, kto chce. Trzeba tylko dorzucić do ognia trochę gałęzi, a tych jest wokół pod dostatkiem.


Po posiłku schodzimy jeszcze kawałek niżej, do punktu widokowego, albo inaczej startowiska dla paralotniarzy. Dzisiaj wyjątkowo ich tu nie ma. Jest tutaj nowa, spora altana dla turystów. I ludzi też sporo.



Potem idziemy niebieskim szlakiem pod Księżą Górę (649 m n.p.m.). kiedy tu byliśmy w 2007 roku, stała na jej szczycie wieża widokowa. Dość już zniszczona i wchodziliśmy na nią z duszą na ramieniu. W 2016 roku już jej nie było, chociaż kupa belek jeszcze leżała. Teraz są tylko pozostałości po podmurówce, ale już mocno zarosłe trawą. Ale jest tu całkiem ładnie. Zdecydowanie ładniej niż na Cietniu. Jest krzyż, ołtarz i nowe ławki. Oraz kamienna kapliczka. No i cisza i spokój, bo szczyt leży nieco poza szlakiem i mało kto tu zagląda.


Wracamy do skrzyżowania niebieskiego szlaku z żółtym, schodzącym do Szczyrzyca. Muszę powiedzieć, że las z tej strony jest zdecydowanie ładniejszy.


Po drodze schodzimy trochę ze szlaku, bo zauważam jakąś dziwną budowlę w lesie. Studnia, kapliczka… Nie wiadomo co to jest. Nigdy jeszcze czegoś takiego nie widzieliśmy. Poniżej jest staw retencyjny. Dzwonię na drugi dzień do Nadleśnictwa Limanowa, żeby się dowiedzieć, co to było. Okazuje się, że to wieża dla nietoperzy. Nigdy byśmy sami na to nie wpadli. I znowu dowiedzieliśmy się czegoś nowego.


Las z tej strony pasma Cietnia jest nie tylko ładniejszy, ale też żyźniejszy. Rośnie tu sporo wiosennych geofitów.


Znowu ostatni odcinek szlaku prowadzi asfaltem, ale jest widokowy, więc idzie się całkiem przyjemnie.

Rano wypatrzyliśmy lodziarnię i zaplanowaliśmy sobie, że po zejściu z trasy pójdziemy na lody. Co prawda, kolejka teraz jest bardzo długa. Ale nie rezygnujemy, bo bardzo nam się tych lodów chce… I to dobra decyzja, bo bardzo szybko docieramy do lady. Okazuje się, że tutejsze lody są słynne i bardzo dobre. Nagradzane w konkursach cukierniczych. Lodziarnia "Lodolandia" sprzedaje lody także w Tymbarku i Gdowie. Oferuje domowe lody, wytwarzane według tradycyjnych przepisów i naturalnych składników, pochodzących od lokalnych producentów. Smaków lodów jest aż 50, a w stałej sprzedaży 24. Jest więc w czym wybierać. Są rzeczywiście pyszne. A gałki, kosztujące 6 złotych, bardzo duże. Bierzemy po dwie, i z trudem je zjadamy. Na pewno warto się na te lody skusić!

I tym miłym, słodkim akcentem, kończymy naszą niezwykle udaną wycieczkę. Było super!



Beskid Wyspowy Ciecień cmentarze wojenne Księża Góra Szczyrzyc
Ta strona korzysta z ciasteczek. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.