GRUDZIEŃ
Sosna zwyczajna (Pinus sylvestris)

Beskid Sądecki - 15 listopada 2020


Już od środy cieszyłam się na zapowiadaną piękną pogodę na niedzielę. Postanowiłam gdzieś się oczywiście wybrać. Ponieważ znowu sama, musiałam wyszukać sobie odpowiednie miejsce. Ostatnio w górach zrobiło się tłoczno – ludzie z braku innych rozrywek chodzą na wycieczki – zwłaszcza, że tu mogą poczuć się normalnie i zapomnieć choć na chwilę o epidemii. A ja lubię ciszę i spokój. Chciało mi się też zobaczyć miejsce, w którym jeszcze nie byłam, przejść szlakiem, którym jeszcze nie szłam.

Wymyśliłam dwie przyjemne, krótkie wycieczki. Jedną w Dolinie Dunajca, drugą w Dolinie Popradu.

Rano, kiedy wyjeżdżałam, pogoda zapowiadała się rzeczywiście obiecująca. W oddali pięknie na błękitnym niebie rysowały się Tatry, nad Kotliną Sądecką było trochę chmur, ale wychodziło błękitne niebo. Nad Pasmem Radziejowej było prawie bezchmurnie, niestety nad Pasmem Jaworzyny Krynickiej przewalały się jeszcze wały mgieł. Niepokojące. Ale takie były piękne, prześwietlone słońcem… I poza tym strasznie miałam ochotę pojechać do Wierchomli Wielkiej, gdzie wypatrzyłam sobie na mapie nieznany mi, a prowadzący łąkami w stronę Łomnicy-Zdrój czerwony, gminny szlak.

Chwilę się wahałam, patrzyłam na góry. Na rondzie w Brzeznej wybrałam Wierchomlę i skręciłam na Piwniczną-Zdrój. Już w Rytrze zrozumiałam, że to była zła decyzja. Niebo zrobiło się szare, mgieł było coraz więcej, i widać było, że w najbliższym czasie nie ma co liczyć na słońce. A mi marzyły się rude, prześwietlone słońcem modrzewie na tle błękitnego nieba! Ale jakoś głupio było wracać i jechać gdzie indziej, zwłaszcza, że tam też mogło być różnie.

W Wierchomli było oczywiście ponuro, ale przynajmniej bezwietrznie. Stanęłam pod dawną cerkwią, bo stamtąd wychodził mój szlak. W jedną stronę idzie w kierunku Łomnicy –Zdrój i dochodzi do żółtego szlaku prowadzącego stamtąd na Halę Łabowską, a w drugą do czarnego, idącego z Żegiestowa na Pustą Wielką.


Obejrzałam cerkiew, akurat była otwarta, nie tylko przedsionek. To dawna łemkowska cerkiew pw. św. Michała Archanioła z XIX wieku, obecnie kościół katolicki.

Na cmentarzu jest pochowany ksiądz Wołodymyr Chylak, jeden z najważniejszych łemkowskich pisarzy XIX wieku, który urodził się właśnie tutaj.

A na strychu zamieszkują dwa gatunki rzadkich nietoperzy – podkowiec mały i nocek orzęsiony.

Przy okazji dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy o Wierchomli Wielkiej. To stara wieś. Została założona na prawie wołoskim pod koniec XVI wieku. Stanowiła część tzw. państwa muszyńskiego. Osiedlali się tu pasterze wołoscy. Zajmowali się głównie pasterstwem, ale także, co jest bardzo ciekawe, eksploatacją soli z soliska wypłukiwanego ze skał solonośnych. Dopiero w XIX wieku pojawili się pierwsi Polacy i Żydzi. Przed wojną była to ludna wieś, zamieszkiwali ją głównie grekokatolicy, którzy także w większości deklarowali się jako Rusini. W 1945 roku większość z nich zdecydowała się na wyjazd na Ukrainę (ZSRR), pozostałych wysiedlono w 1947 roku w ramach Akcji „Wisła”. Opuszczoną wieś zasiedlili Polacy z okolic Piwnicznej. Ale podobno mieszka tu kilka rodzin pochodzenia łemkowskiego.



A potem wyruszyłam na szlak. Można tam w sumie zrobić pętlę. Dojść do żółtego szlaku, pójść nim kawałek do góry, a potem zejść drogą lokalną z powrotem do Wierchomli Wielkiej. Nawet mi się to marzyło, ale z doświadczenia wiem, że to nie jest nigdy jedna droga, tylko wiele leśnych, krzyżujących się dróg i na pewno bym się zgubiła. A w takiej mgle błądzenie po nieznanym terenie nie byłoby przyjemne…. Postanowiłam wrócić tą samą drogą.


Szlak bardzo piękny, widokowy, prowadzący głównie malowniczymi łąkami. Sporo starych, urokliwych bacówek. Bardzo mi się spodobał i na pewno tu wrócę, bo to bardzo dobre miejsce na zrobienie sobie spaceru. Cztery kilometry w jedną stronę.


Cierpiałam oczywiście z powodu braku słońca, ale szło się bardzo przyjemnie.  No i byłam dumna z siebie, że taki ładny szlak sobie znalazłam. W sumie byłam zadowolona. Ale jak przejechałam „graniczne” Rytro i znalazłam się pod błękitnym niebem, w słońcu, i dotarło do mnie, że cały dzień było tak tu pięknie, a ja włóczyłam się w tym czasie w gęstej mgle, to humor mi się nieco zepsuł. 



Beskid Sądecki Pasmo Jaworzyny Krynickiej cerkwie Wierchomla
Ta strona korzysta z ciasteczek. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.