Pogórze Popradzkie - 24 sierpnia 2024
Zatęskniłam za spokojem samotnej wędrówki. Pobłąkałam się trochę wzrokiem po mapie i oko mi padło na Muszynkę. Można tam zrobić pętlę. Co prawda tylko w połowie szlakami, ale już od dawna wykorzystuję do swoich wędrówek lokalne drogi i ścieżki, bo mając mapę w telefonie z moją lokalizacją, nie muszę się martwić, że się zgubię. Te tereny to teraz według najnowszej regionalizacji to już nie Beskid Sądecki, a Pogórze Popradzkie. Trochę to dla mnie naciągane, bo w skład tego pogórza wchodzą Góry Lubowelskie i Góry Leluchowskie. Co prawda, teraz nazywane już pasmami, a nie górami... Ale najwyższy szczyt Pasma Lubowelskiego, Eliaszówka, ma 1023 m n.p.m. To chyba jednak góry! Ale nie będę się spierać z fachowcami. Niech to robią mądrzejsi ode mnie, bo na geografii to ja się nie znam...
Dojechałam do Muszynki i stanęłam na parkingu pod tutejszą
cerkwią.
Muszynka została założona na prawie niemieckim za panowania
Kazimierza Wielkiego w 1356 roku. Była położona na szlaku handlowym z Węgier do
Polski. Została zniszczona w 1474 roku podczas najazdu węgierskiego. W XVI
wieku została ponownie zasiedlona przez Wołochów i lokowana wtedy na prawie
wołoskim. Należała do tzw. państwa muszyńskiego, czyli była własnością
biskupstwa krakowskiego.
Tutejsza greckokatolicka cerkiew pw. św. Jana Ewangelisty powstała w wieku
XVIII na miejscu poprzedniej, która z kolei powstała w I poł. XVII wieku z przekształcenia dawnego, nieużywanego kościoła w cerkiew, kiedy to osiedlili się
tu Wołosi.
Jest to typowa cerkiew łemkowska, trójdzielna. Wieża o konstrukcji słupowo-ramowej. We wnętrzu zachował się ikonostas z XVIII wieku. I dwa ołtarze boczne – jeden poświęcony św. Barbarze, drugi Maryi. Ten pierwszy
ponoć według legendy był w polowym ołtarzu konfederatów barskich, którzy nad Muszynką mieli duży obóz. W dobrym stanie jest polichromia z pocz. wieku XX.
Niestety, do środka nie udało mi się zajrzeć.
Idę żółtym szlakiem, który prowadzi do dawnych okopów
konfederatów barskich i rezerwatu o tej samej nazwie.
W 1769 roku został tu zbudowany największy obóz konfederatów
barskich na Sądecczyźnie. Przez pewien czas pełnił rolę centralnego ośrodka
konfederacji. Był jednym z wielu podobnych obiektów obronnych, zbudowanych na
terenie pomiędzy Lanckoroną a Bieszczadami podczas zbrojnego powstania szlachty
przeciwko królowi Stanisławowi Poniatowskiemu. Konfederacja Barska przez część
historyków jest uważana za pierwsze polskie powstanie narodowe.
Szukając czegoś na ten temat w Internecie, natrafiłam na projekt
odtworzenia części XVIII-wiecznego obozu warownego. Jest zrobiona wizualizacja
i wygląda to bardzo ciekawie. To świeży projekt, bo zdaje się, że z 2024 roku.
Zobaczymy, co z tego wyniknie. Ale na pewno byłaby to spora atrakcja dla turystów.
No i na pewno o wiele ciekawsza od kolejnej wieży widokowej.
Na razie nic się tu nie zmieniło od czasu, jak byłam tutaj kilkanaście lat temu. Robię sobie spacer po zachowanych okopach i idę dalej. Docieram do czerwonego szlaku, który prowadzi polsko-słowacką granicą. Idę w większości lasem, co akurat w tak upalny dzień jak dzisiaj, jest bardzo przyjemne.
Ale po drodze mijam trzy polany. Jedna, po stronie polskiej,
to najprawdopodobniej zarastające torfowisko. Jest tu bardzo ładnie. Zdaje się
że jej brzegiem prowadzi ścieżka, którą można wrócić stąd do Muszynki.
Przynajmniej jest zaznaczona na mapie.
Druga, po słowackiej stronie, nieduża, o nazwie Čerušanka. Kawałek za nią jest widoczne skrzyżowanie szlaku z drogą, którą zaplanowałam powrót do Muszynki. Ale na razie idę dalej szlakiem, bo mam zamiar dojść do szczytu o nazwie Pusta (867 m n.p.m.). Zwłaszcza, że po drodze, już niedaleko szczytu, jest duża rozległa polana. To właściwie fragment rozległych łąk położonych nad słowacką miejscowością Hrabske.
Jest w tym miejscu umieszczona na mapie nazwa Vrch. Są stąd bardzo ładne widoki na słowacką stronę. M.in. na niedaleki Busov (1002 m n.p.m.), będący najwyższym szczytem Beskidu Niskiego. Łąki są położone nieco poza szlakiem, ale schodzę na nie, bo to zawsze jakaś atrakcja po wędrowaniu lasem. Chętnie zeszłabym niżej nad Hrabské, ale jest tak gorąco, że na myśl, że potem musiałabym wracać tymi łąkami stromo pod górę, odechciewa mi się szybko tego pomysłu.
Wracam na szlak i szybko zaliczam szczyt Pustej (867 m.n.p.m), bo jest już
o krok. Spotykam tu trzech słowackich rowerzystów – to jedyni ludzie napotkani dzisiaj. Po drodze podziwiam wspaniałe, stare buki o fantastycznych kształtach.
Lubię takie graniowe szlaki, bo z reguły są bardzo piękne.
Słowacy zjeżdżają do Muszynki, a ja robię sobie krótki
odpoczynek na szczycie. A potem ruszam w ślad za nimi. Idę już cały czas
szlakiem, omijając polany.
Natrafiam na świeże odchody kilku wilków – pewnie przed świtem
była tu wilcza wataha. Może wilki zaczajały się na jelenie lub sarny, które pewnie
zaglądają na te polany, zwłaszcza, że są na nich w kilku miejscach wysypane
ziemniaki i jabłka, mające je znęcić, bo powyżej stoją ambony myśliwskie. Jak
dla mnie, to paskudny sposób polowania, ale cóż…Może się nie znam…
Docieram do miejsca, w którym mam zejść ze szlaku. Idę teraz
szeroką ładną drogą, która ma mnie doprowadzić dokładnie w miejsce, z którego
wyszłam, czyli pod cerkiew w Muszynce. Po lewej stronie płynie potok i są tam
rozległe, podmokłe łąki. A nieco poniżej bobry stworzyły urokliwe stawki.
Kwitną już wrzosy i nawłocie. Nadchodzi powoli jesień. Ale anomalią jest kwitnąca knieć błotna. Jest też sporo motyli. Jestem bardzo zadowolona, że zaplanowałam tędy zejście, bo to bardzo ładna i urozmaicona trasa. No i dzięki tej drodze udaje mi się zrobić pętlę.
To nie była długa trasa. W sumie jakieś 13 kilometrów. Ale
na taki upalny dzień w zupełności wystarczy. Wracam bardzo zadowolona z wycieczki. Znowu zaliczyłam kawałek nowego szlaku, kolejny, nieznany szczyt,
no i dowiedziałam się kilku ciekawych rzeczy. I na pewno tu wrócę, jak projekt
odtworzenia konfederackich okopów zostanie zrealizowany. Tylko wtedy nie będzie
tu już tak dziko i pusto…Trochę szkoda...
cerkwie Pogórze Popradzkie Pusta Muszynka