Beskid Żywiecki - 25 stycznia 2020
Śniegu w Beskidach nie jest za wiele. Szlaki oblodzone. W Tatry nie
bardzo można w ten weekend pojechać, z uwagi na turniej skoków.
Pozostaje Babia Góra. Pogoda na sobotę jest zapowiadana piękna. Może tam
będzie bardziej zimowo?
Tym razem nie mam problemów z zachęceniem przyjaciół. W związku z tym jedziemy we czwórkę.
Wyjeżdżamy o szóstej, jest jeszcze ciemno, ale dość szybko się
rozjaśnia. Tu i ówdzie snują się mgły, ale w sumie nie ma ich za wiele.
Kiedy dojeżdżamy, Babia Góra majestatycznie prezentuje się na tle
błękitnego, bezchmurnego nieba.
Parking na Przełęczy Krowiarki jest już mocno zapełniony – dobrze, że
wyjechaliśmy tak wcześnie, bo byłby problem ze znalezieniem miejsca.
Do góry idą tłumy. Nic dziwnego, bo dzień jest piękny. Nie wieje. Im
wyżej, tym cieplej. Można na samą górę wejść właściwie w polarku i bez
czapki. Baliśmy się, że szlak będzie oblodzony, ale od samego dołu idzie
się bardzo dobrze – cały czas po śniegu.
.jpg)
.jpg)
Na szczycie śniegu niewiele. Ale za to piękne widoki, zwłaszcza na Tatry. I niewiarygodnie ciepło.
Schodzimy przez Przełęcz Brona, żeby zrobić kółeczko. Od strony
północnej śniegu jest więcej, ale i tu nie ma tych charakterystycznych
dla Babiej Góry „rzeźb lodowych”. Trudno. Grzechem by było marudzić, bo
to piękny dzień i wspaniała wycieczka.
Wracamy szczęśliwi do domu.
Babia Góra Beskid Żywiecki