Koziarz - Beskid Sądecki - 17 czerwca 2018
Miałam sobie odpuścić wycieczkę w ten weekend, bo miałam bardzo dużo obowiązków, ale nie mogłam się powstrzymać!
Wybrałam się na Koziarz w Beskidzie Sądeckim, gdzie w tamtym roku znaleźliśmy z Markiem koniczynę pannońską. Była wtedy już mocno przekwitła, więc obiecałam sobie, że w tym roku będę tam wcześniej. Teoretycznie było jeszcze trochę czasu, ale wegetacja w tym roku jest przyspieszona, więc pomyślałam sobie, że może już zacząć kwitnąć. Niestety, kiedy odszukałam stanowisko pod Koziarzem, nie było ani śladu koniczyny, a to duża roślina, i gdyby była, to bym ją zauważyła. Trawa na łące po szyję, weszłam w nią nawet z duszą na ramieniu (kleszcze), ale to nic nie dało. Musiałam zrezygnować. Jak będę miała czas, to spróbuję trochę później.
Ale wycieczka mimo to była bardzo udana. Pogoda była wymarzona na wędrówkę – słonecznie, ale nie za gorąco. Był też przyjemny, rześki wiaterek.
Fruwało mnóstwo różnych motyli, a na licznych tam łąkach było sporo kwiatów, kwitły m.in. dzwonki skupione i mieczyki dachówkowate. W lesie było mnóstwo dzwonków brzoskwiniolistnych. Zaczęła kwitnąć wierzbówka kiprzyca i wrzosy. Bez koralowy ma już czerwone owoce. A do sierpnia daleko!
Znalazłam też kilka rydzów i koźlarza czerwonego.
Idąc, najpierw o mało co nie rozdeptałam ogromnego padalca. Cztery lata temu też spotkaliśmy dokładnie w tym samym miejscu padalca. Był tak samo ubarwiony, tylko trochę mniejszy. Być może to ten sam osobnik.
Potem przez drogę przepełzła mi młodziutka żmija. Schowała się później pomiędzy trawami po drugiej stronie drogi. Zwinęła się bardzo malowniczo i przyglądała mi się mocno przestraszona, bo usiłowałam jej robić zdjęcia. Niestety, chociaż ja widziałam ją świetnie, to mój aparat już niekoniecznie. Wszystkie zdjęcia wyszły kiepskie, chociaż się starałam. Żmijka zresztą też (cierpliwie pozowała, zamarła ze strachu). Szkoda.
A na środku leśnej drogi zauważyłam ćmę. Szaroburą, ale bardzo dużą. Nigdy takiej jeszcze nie widziałam. Zrobiłam jej kilka zdjęć, a potem delikatnie ją poruszyłam. Rozłożyła trochę zewnętrzne skrzydła. Znowu zrobiłam kilka zdjęć. Potem źdźbłem trawy spróbowałam rozsunąć jej górne skrzydełka, żeby zobaczyć, co ma pod spodem. Czerwony tułów i pomarańczowe, nakrapiane skrzydełka. Była przepiękna! Zrobiłam jej kolejne zdjęcia, ale było tam kiepskie światło. Pomyślałam, że ją przeniosę w inne miejsce. Podłożyłam palec, ona sama leniwie na niego wlazła, a potem usadowiła się na mojej dłoni i siedziała. Znalazłam jej odpowiedni listek (spory), posadziłam, znowu delikatnie otworzyłam zamknięte skrzydełka i sfotografowałam. A potem ukryłam ją bezpiecznie w zaroślach. W domu długo nie mogłam ustalić, co to za gatunek, ale w końcu się udało. To była niedźwiedziówka krasa – dość rzadki motyl nocny. Jestem bardzo szczęśliwa, że udało mi się to cudo, o którego istnieniu nawet nie wiedziałam, zobaczyć i sfotografować!
Wybrałam się na Koziarz w Beskidzie Sądeckim, gdzie w tamtym roku znaleźliśmy z Markiem koniczynę pannońską. Była wtedy już mocno przekwitła, więc obiecałam sobie, że w tym roku będę tam wcześniej. Teoretycznie było jeszcze trochę czasu, ale wegetacja w tym roku jest przyspieszona, więc pomyślałam sobie, że może już zacząć kwitnąć. Niestety, kiedy odszukałam stanowisko pod Koziarzem, nie było ani śladu koniczyny, a to duża roślina, i gdyby była, to bym ją zauważyła. Trawa na łące po szyję, weszłam w nią nawet z duszą na ramieniu (kleszcze), ale to nic nie dało. Musiałam zrezygnować. Jak będę miała czas, to spróbuję trochę później.
Ale wycieczka mimo to była bardzo udana. Pogoda była wymarzona na wędrówkę – słonecznie, ale nie za gorąco. Był też przyjemny, rześki wiaterek.
Fruwało mnóstwo różnych motyli, a na licznych tam łąkach było sporo kwiatów, kwitły m.in. dzwonki skupione i mieczyki dachówkowate. W lesie było mnóstwo dzwonków brzoskwiniolistnych. Zaczęła kwitnąć wierzbówka kiprzyca i wrzosy. Bez koralowy ma już czerwone owoce. A do sierpnia daleko!
Znalazłam też kilka rydzów i koźlarza czerwonego.
Idąc, najpierw o mało co nie rozdeptałam ogromnego padalca. Cztery lata temu też spotkaliśmy dokładnie w tym samym miejscu padalca. Był tak samo ubarwiony, tylko trochę mniejszy. Być może to ten sam osobnik.
Potem przez drogę przepełzła mi młodziutka żmija. Schowała się później pomiędzy trawami po drugiej stronie drogi. Zwinęła się bardzo malowniczo i przyglądała mi się mocno przestraszona, bo usiłowałam jej robić zdjęcia. Niestety, chociaż ja widziałam ją świetnie, to mój aparat już niekoniecznie. Wszystkie zdjęcia wyszły kiepskie, chociaż się starałam. Żmijka zresztą też (cierpliwie pozowała, zamarła ze strachu). Szkoda.
A na środku leśnej drogi zauważyłam ćmę. Szaroburą, ale bardzo dużą. Nigdy takiej jeszcze nie widziałam. Zrobiłam jej kilka zdjęć, a potem delikatnie ją poruszyłam. Rozłożyła trochę zewnętrzne skrzydła. Znowu zrobiłam kilka zdjęć. Potem źdźbłem trawy spróbowałam rozsunąć jej górne skrzydełka, żeby zobaczyć, co ma pod spodem. Czerwony tułów i pomarańczowe, nakrapiane skrzydełka. Była przepiękna! Zrobiłam jej kolejne zdjęcia, ale było tam kiepskie światło. Pomyślałam, że ją przeniosę w inne miejsce. Podłożyłam palec, ona sama leniwie na niego wlazła, a potem usadowiła się na mojej dłoni i siedziała. Znalazłam jej odpowiedni listek (spory), posadziłam, znowu delikatnie otworzyłam zamknięte skrzydełka i sfotografowałam. A potem ukryłam ją bezpiecznie w zaroślach. W domu długo nie mogłam ustalić, co to za gatunek, ale w końcu się udało. To była niedźwiedziówka krasa – dość rzadki motyl nocny. Jestem bardzo szczęśliwa, że udało mi się to cudo, o którego istnieniu nawet nie wiedziałam, zobaczyć i sfotografować!
Beskid Sądecki Koziarz Pasmo Radziejowej