Beskid Wyspowy - 6 lutego 2023
Śniegu jest tak dużo, że strach się wybrać w góry. Pogoda też kiepska. A mnie nosi! Trzeba więc zaplanować wycieczkę w popularne miejsce, bo
wtedy szlak powinien być przetarty. Nauczona doświadczeniem, postanawiam, że
wybierzemy się w poniedziałek. Po weekendzie szlaki są już
przyzwoicie przechodzone.
Marek, jako miłośnik odznak, ciągle pracuje na kolejne. Teraz postanowił uzyskać odznakę Korona Gór Polskich, bo z niewiadomych dla mnie powodów nie ma jej jeszcze w swojej bogatej kolekcji. Musi więc od nowa wdrapać się
na 28 szczytów, na których był już przecież wielokrotnie. Trochę to moim
zdaniem nieekonomiczne, bo pracuje na każdą odznakę z osobna i musi
wielokrotnie zdobywać ten sam szczyt. Mógłby robić trzy odznaki na raz… Ale nie
wpadł na taki sprytny pomysł. Obiecałam, że mu w tym pomogę, oczywiście tylko w Karpatach.
W związku z tym wymyślam wycieczkę na Mogielicę. Bywamy tam
często, ostatnio byliśmy w listopadzie. Postanawiam, że pójdziemy tym razem z Jurkowa. Niebieskim szlakiem. Żadne z nas nie szło tamtędy, więc to dobry
pomysł.
Trochę się martwię, czy szlak będzie przetarty, ale w najgorszym wypadku podjedziemy na Przełęcz Rydza-Śmigłego i wejdziemy stamtąd,
bo mam informację, że ten szlak jest przechodzony.
Pogodę mamy pochmurną, ale jak będziemy czekać na słońce, to
zima może się skończyć, a my się nigdzie nie wybierzemy.
W Jurkowie jest wygodny, duży parking pod ośrodkiem zdrowia. Stamtąd kawałeczek przez przysiółek Biedówka, a potem stromo do góry. Szlak jest przetarty, więc mamy nadzieję, że będzie tak aż na szczyt. Początek trasy jest widokowy, potem wchodzimy w las. Mniej więcej w połowie są dwie polany – zwłaszcza ta druga jest bardzo widokowa. Potem już cały czas lasem.
Śniegu
jest bardzo dużo. Mimo wydeptanej ścieżynki, idzie się ciężko. I trzeba uważać,
żeby nie postawić stopy poza nią. Bo tam jest śniegu po biodra, a w niektórych
miejscach do pasa. Co jakiś czas mierzę głębokość kijkami. Im wyżej, tym jest
głębiej.
Las, od początku bajkowy, pod szczytem wygląda tak
niesamowicie, że aż dech zapiera z wrażenia!
Tuż pod szczytem jest bardzo strome podejście. Kilkaset
metrów, ale ten fragment jest naprawdę wykańczający. Nie założyliśmy raczków i musimy strasznie uważać, bo zjeżdżamy co chwila w dół. A jest tak stromo, że
teraz ubranie ich jest niewykonalne. Ledwie żywi docieramy na szczyt.
Tu niestety jest mgła i duży mróz. Kilkanaście stopni poniżej zera. Szybko się posilamy i wdrapujemy na wieżę. Niestety, widoków dzisiaj nie ma żadnych. Widać tylko najbliższe drzewa, pokryte zlodowaciałym śniegiem. Zresztą cała wieża jest też cała w takiej lodowo-śniegowej skorupie. To niesamowity widok!
Wejście na szczyt zajęło nam dużo więcej czasu, niż planowaliśmy. A Marek musi być przed czwartą w domu. Zakładamy więc raczki i urządzamy sobie marszobieg. Schodzimy na dół w rekordowym tempie. Jesteśmy mocno zmęczeni, ale bardzo z siebie dumni.
To była bardzo udana wycieczka. Zwłaszcza dla Marka! Bo dla niego to pierwsza wycieczka w tym sezonie zimowym, pierwsza w roku kalendarzowym, no i pierwszy szczyt do Korony Gór Polskich zaliczony! A obydwoje cieszymy się z wejścia na Mogielicę nieznanym nam do tej pory szlakiem.
Beskid Wyspowy Mogielica