PAŹDZIERNIK
Brodawnik jesienny (Leontodon autumnalis)

Beskid Sądecki - 27 grudnia 2023


Po czterech dniach spędzonych w domu mam dość. Miałam plany na wyjście w góry podczas świąt, ale pogoda nie była zachęcająca. Śniegu w Beskidach jest niewiele, a to, co pozostało, nie spełnia moich standardów. No ale w końcu muszę się gdzieś wybrać, bo nosi mnie coraz bardziej. Zwłaszcza, że zrobiło się słonecznie.

Wpadam na całkiem fajny pomysł. Ostatnio na Malniku (726 m n.p.m.) nad Muszyną została zbudowana wieża widokowa. Po zboczach Malnika raz, dawno temu, się plątałam, ale na wierzchołku nie byłam nigdy. Czas to nadrobić. Zwłaszcza z uwagi na ową wieżę.

Sprawdzam na mapie – około 4 kilometrów z centrum Muszyny. Przyjemny spacer. Postanawiam, że przy okazji pospaceruję sobie później po centrum miasta, bo bardzo dawno tam nie byłam.

Zostawiam samochód pod muszyńskim zamkiem, bo planuję potem tam później zajrzeć i zobaczyć, jak wygląda po remoncie.


Docieram do ulicy ogrodowej, którą prowadzi szlak na Malnik. Zatrzymuję się chwilę przy żydowskim cmentarzu, założonym w XIX wieku. Zachowało się na nim ponad 80 macew.


Potem, zgodnie ze szlakiem, wchodzę w las i idę stromą ścieżką do góry. Idzie się całkiem przyjemnie, bo mimo odwilży, nie ma tu błota.


Docieram do przysiółku o nazwie Stadło. Położony jest na rozległych łąkach. Jest stąd piękny widok na Tatry. Jeszcze trochę pod górę, a potem już prawie po płaskim docieram na szczyt pod wieżę widokową. Ostatni odcinek był dość trudny do pokonania, bo można było iść albo po sporym błocie, albo po lodzie. Obie możliwości nieciekawe.



Wieża niesamowita. 42 metry wysokości. Nie licząc tej na Drabiakówce koło Krynicy-Zdroju, która ma 49 metrów (ale to nie jest typowa wieża widokowa), to najwyższa, na jaką do tej pory się wdrapałam. Przeciętnie takie wieże mają 25-30 metrów wysokości, więc ta zdecydowanie się wśród nich wyróżnia. Ma bardzo solidną konstrukcję i dwie platformy widokowe. A pod spodem jest sporo ławeczek ze stolikami i zadaszenie.



Widoki stamtąd są rzeczywiście piękne. Widać oczywiście Tatry, a także Beskid Sądecki i Pieniny.

Po zejściu z wieży wykorzystuję miejsce odpoczynkowe i rozkładam się tam z herbatą i drugim śniadaniem.



Na szczycie spotykam sporo osób. Ale szlakiem zdaje się przyszłam tylko ja. Większość osób spory kawałek podjeżdża prowadzącą tu bitą drogą. Nawet przez chwilę mam ochotę nią zejść, żeby zrobić pętlę, ale jest mocno oblodzona, więc rezygnuję. Wracam szlakiem, tak jak przyszłam.


Schodzę do centrum Muszyny. Bardzo dawno tu nie byłam, bo odkąd zrobiono obwodnicę, nie przejeżdża się już przez miasto. W kamienicy przy rynku mieszkała kuzynka mojego Ojca, więc w dzieciństwie często tu bywałam. Ale ponieważ obecny burmistrz bardzo dba o rozwój miasta, to najprawdopodobniej centrum także musiało przejść rewitalizację.


No i rzeczywiście, jest tu teraz bardzo ładnie. Oglądam zadbany rynek, z odnowionym ratuszem i dwoma zabytkowymi kapliczkami – pw. św. Floriana i św. Nepomucena.


Potem idę ulicą Kościelną pod kościół. Śliczne, małe, kolorowe, starannie odnowione domki, zbudowane na przełomie XIX i XX wieku, stylowe latarnie i spokój, bo cały ruch odbywa się już nie tędy, a wspomnianą wyżej obwodnicą. Jestem zauroczona tą uliczką.

Na jej końcu znajduje się barokowy kościół pw. Świętego Józefa Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny, zbudowany w XVII wieku.


Muszyna jest bardzo starą miejscowością. Pierwsze wzmianki o niej są z początków XIII wieku. Końcem wieku, po zapisie zrobionym przez jej właściciela, Wysza Niegowickiego, jest już własnością (wraz z przyległymi terenami) biskupów krakowskich.

 Prawa miejskie nadaje jej Kazimierz Wielki w 1356 roku.

Biskupi krakowscy tracą te tereny, kiedy to biskup Muskata występuje przeciwko Władysławowi Łokietkowi podczas buntu wójta Alberta.

W 1391 roku król Władysław Jagiełło je zwraca (tzw. klucz muszyński – miasto i 35 wsi) biskupom krakowskim. W ten sposób powstaje słynne „państwo muszyńskie”, istniejące aż do rozbiorów.

Ciekawostką jest, że rządziło się ono swoimi własnymi prawami, miało własne wojsko i administrację. Władzę w imieniu biskupa krakowskiego sprawował starosta. Wsie, lokowane na prawie wołoskim, zamieszkiwali głównie Łemkowie, wyznający początkowo prawosławie, a później, po unii brzeskiej grekokatolicyzm. Polacy mieszkali przede wszystkim w Muszynie i Tyliczu. Żydzi pojawili się znacznie później i było ich niewielu.

W latach 20. ubiegłego wieku Muszyna została uzdrowiskiem, z uwagi na występujące tu cenne źródła mineralne.



Odszukuję tutejsze muzeum. Nosi nazwę „Muzeum Regionalne Państwa Muszyńskiego”. Zostało założone w 1958 roku przez PTTK. Pierwotnie mieściło się u podnóża zamkowego wzgórza w dawnym budynku zajazdu. W 2009 roku, ponieważ budynek był w bardzo złym stanie, a poza tym rozpoczęła się budowa obwodnicy Muszyny, został on rozebrany i zrekonstruowany przy ulicy Krzywej. Od 2010 roku muzeum jest pod opieką Miejsko-Gminnego Ośrodka Kultury w Muszynie. Posiada bogate i ciekawe zbiory związane z historią Muszyny i regionu, a także z kulturą łemkowską.


Przechodzę potem obok dawnego zespołu dworskiego z przełomu XVIII i XIX wieku (tzw. dwór starostów), w którym mieści się teraz kawiarnia.


Wdrapuję się następnie na zamkowe wzgórze, bo wiem, że zakończona została odbudowa zamku i został on udostępniony do zwiedzania. Ponoć można wejść na dziedziniec i na odtworzoną basztę. Niestety, o czym nie wiem, zimą jest zamknięty dla turystów. Wiosną z trudem wdrapaliśmy się tam w straszliwym błocie bo trwały prace budowlane. Teraz jest podobnie. Brukowana ścieżka prowadzi co prawda na samą górę, ale jest całkowicie pokryta lodem. A po bokach jest straszliwe błoto. Kiedy docieram wreszcie pod zamek i zderzam się z zamkniętą na kłódkę furtką, to jestem bardzo rozżalona, zwłaszcza, że będę musiała teraz zejść na dół, a to znacznie trudniejsze. Na szczęście mam ze sobą kijki.


Muszyński zamek na wzgórzu o nazwie Baszta powstał w średniowieczu. Jedne źródła podają, że w 1301 roku, inne, że dopiero na przełomie XV i XVI wieku po zburzeniu wcześniejszej warowni, znajdującej się ponoć na sąsiednim wzgórzu, ale co do tego historycy też nie są zgodni. Strzegł on granicy Polski z Węgrami, a także szlaku handlowego, który tędy prowadził. Był siedzibą starostów państwa muszyńskiego. Funkcje obronne pełnił jeszcze w XVII wieku. W wieku XVIII został opuszczony i popadł w ruinę. Nie do końca wiadomo, jak wyglądał, ale miał kształt prostokąta, wysokie mury, okazałą basztę, a po przeciwnej stronie budynek mieszkalny. To co obecnie możemy oglądać, to częściowa jego rekonstrukcja, ale dla tych, co widzieli wcześniejsze ruiny, to naprawdę imponująca praca.


Ponieważ ponoć to krótsza droga, wracam przez Krynicę-Zdrój. Jak się okazuje, to niezbyt mądra decyzja, bo Krynica jest straszliwie zakorkowana i przejechanie przez nią zajmuje mi ponad 40 minut i jest bardzo męczące. Ale docieram do domu przed zmierzchem.

Jestem bardzo zadowolona z wycieczki. Plan zrealizowałam, przespacerowałam się 10 kilometrów, sporo zobaczyłam, no i dowiedziałam się, jak zwykle, kilku ciekawych rzeczy.



Beskid Sądecki Pasmo Jaworzyny Krynickiej Muszyna Malnik
Ta strona korzysta z ciasteczek. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.