Tatry Wysokie - 23 lipca 2023
Od dawna już się przymierzałam, żeby wrócić do Doliny
Wielickiej i poszukać tam jeszcze raz rutewnika jaskrowatego, który już od
wielu lat był moim marzeniem. Szukałam go już w 2014 roku, ale nie miałam tak
dokładnych namiarów, jak teraz, więc liczyłam, że może go znajdę. Przy okazji
postanowiłam dotrzeć na przełęcz Polski Grzebień (2200 m n.p.m.). No i marzyła mi się Mała
Wysoka (2429 m n.p.m.)… Byłam tam 15 lat temu z sądeckim oddziałem PTT, przy okazji wycieczki
na Rohatkę.
Było to dla mnie duże wyzwanie. Chociaż jeżdżę na Słowację
bardzo często, to jednak miał być to mój pierwszy samotny wyjazd. Zawsze
jeździłam tam w towarzystwie. No i na dodatek to wyprawa w Tatry Wysokie. No,
ale pragnienie zdobycia zdjęcia upragnionej roślinki było tak silne, że
postanowiłam pokonać lęk i zdecydowałam się pojechać. Zwłaszcza, że za Tatrami
też już bardzo tęskniłam…
Wolałabym pojechać w tygodniu, bo wtedy jest mniej turystów,
ale pogoda miała być dobra tylko w weekend, a najlepsza w niedzielę.
Przed wyjazdem wykupiłam jeszcze ubezpieczenie, pierwszy raz
w życiu, ale byłam mocno przerażona tą
samotną wyprawą. Dało mi to poczucie bezpieczeństwa – mam ubezpieczenie, to nic
złego na pewno mi się nie przytrafi… Zadziałało. Od razu poczułam się pewniej.
Wyjechałam już o piątej rano, żeby mieć dużo czasu i nie
mieć problemów z parkingiem. Przejazd przez pogrążone jeszcze we śnie słowackie
wsie i miasteczka był bardzo przyjemny.
Słynna Droga Wolności (cesta Slobody) pod Tatrami jest aktualnie remontowana na całej swojej długości. Światła, przewężenia, zdarty asfalt i mnóstwo niebezpiecznych uskoków w nawierzchni - trzeba jechać powoli i bardzo uważać, żeby nie uszkodzić sobie samochodu.
O godzinie 6.30 parking przy szlaku prowadzącym do Zielonego Stawu Kieżmarskiego jest już całkowicie zapełniony. Zaczynam się denerwować, czy nie będę mieć trudności z zaparkowaniem samochodu w Tatrzańskiej Polance (Tatranská Polianka), skąd zamierzam wyruszyć.
I moje obawy okazują się niestety słuszne. Już o siódmej rano nie ma
ani jednego miejsca. Udaje mi się jednak zaparkować tuż przed zamkniętym
szlabanem na drodze do Śląskiego Domu. Wzbijam się na wyżyny moich umiejętności
parkowania, staram przypomnieć sobie nauki Marka, i jakoś mi się udaje. Co
prawda, mam problemy z wydostaniem się z auta, bo musiałam właściwie „przytulić”
się bokiem samochodu do zarośli na poboczu, ale udało się.
Dolina Wielicka (Velická dolina) to tatrzańska dolina walna położona po południowej stronie Tatr Wysokich. Nie jest zbyt długa, ma tylko 6 km długości. Prowadzi przez nią zielony szlak prowadzący na Polski Grzebień (Poľský hrebeň). Jej dolna część jest zalesiona. Płynie tamtędy Wielicki Potok (Velický potok).
Jej wyższe partie składają się z kilku coraz wyżej ułożonych tarasów. Najniżej, u stóp Gerlacha (Gerlachovský štít, Gerlachovka), znajduje się Staw Wielicki (Velické pleso). No i duże schronisko, a właściwie górski hotel o nazwie Śląski Dom (Sliezsky dom). Idąc dalej zielonym szlakiem podchodzi się pod pierwszy próg, z którego piękną Wielicką Siklawą (Velický vodopád) spływa Wielicki Potok, zasilający Wielicki Staw. Są tu też przewieszone, ciemne skały, tzw. Mokra Wanta (Večný dážď), z których cały czas kapie woda na poprowadzony tędy szlak. Trzeba uważać, żeby się tu nie poślizgnąć, zwłaszcza schodząc w dół.
Potem wchodzi się na kolejne piętra doliny – Wielicki Ogród (Kvetnica),
Wyżni Wielicki Ogród (Horná Kvetnica) i Wielicki Kocioł (Velická kotlina).
Wielicki Ogród to jedno z najbardziej kwietnych miejsc w całych Tatrach. A najpiękniej jest tu właśnie teraz. Było tu kiedyś jezioro
morenowe, po którym pozostał mały stawek – Kwietnicowy Staw (Kvetnicové pleso).
No i osady próchnicowe, dzięki którym rozwijają się tu tak wspaniałe
ziołorośla. Rośnie tu m.in. omieg górski, miłosna górska, starzec gajowy,
jaskier platanolistny, ciemiężyca zielona, tojad mocny i rdest wężownik. Wcześniej,
na przełomie czerwca i lipca kwitnie tu łanowo pełnik alpejski. To raj dla
botaników, ale też wspaniały widok dla zwykłego turysty.
Już pod Mokrą Wantą zauważam pana, który wyraźnie interesuje się roślinami. Przystaje, przygląda się im i fotografuje. Oho! Pokrewna dusza! Dyskretnie więc go obserwuję. Potem rozkłada się z profesjonalnym aparatem na statywie przy Kwietnicowym Stawie. Ja, po zrobieniu kilku zdjęć idę dalej. Zauważam krwawnik, który mnie zaciekawia, więc mu się przyglądam i pstrykam kilka zdjęć. W domu okazuje się, że to krwawnik sudecki, którego jeszcze nie miałam w swojej kolekcji.
Docieram do Wyżniego
Wielickiego Ogrodu. Tu nagle zauważam niepozorną roślinkę. Kiedy do mnie
dociera, co widzę, prawie zamieram ze szczęścia i z zachwytu. Mam przed sobą
sausureę wielkogłową, unikatową roślinę umieszczoną na okładce Czerwonej Księgi
Karpat Polskich, więc niejako symboliczną! Do tej pory nawet nie ośmieliłam się
marzyć, że ją kiedyś zobaczę!
Postanawiam poczekać na spotkanego wcześniej miłośnika
roślin. Jestem tak szczęśliwa, że muszę się z kimś tą radością podzielić! A on
też na pewno bardzo się ucieszy!
Czekam przynajmniej kwadrans, bo pozostał w tyle. Ale kiedy
wreszcie nadchodzi i pokazuję mu roślinkę, to jego reakcja jest warta tego
czekania. On też jej jeszcze nigdy nie widział! Okazuje się, że jest Czechem,
roślinami interesuje się amatorsko, podobnie jak ja, i przyjechał tu sfotografować
goryczkę przezroczystą. Chwalę mu się w związku z tym swoja stroną – jest mocno
zainteresowany, zapisuje sobie adres. On zostaje, rozkłada sprzęt, żeby znowu
zrobić profesjonalne fotografie, a ja idę dalej. Jestem już blisko celu mojej
dzisiejszej wyprawy. Docieram nad Długi Staw (Dlhé pleso) i rozpoczynam
poszukiwania. Rutewnik miał tu rosnąć w sporej ilości. Ale mimo godziny
poświęconej na dokładne przeczesanie terenu, nie znajduję ani jednego. Poddaję się. Trudno. Mam saussureę. Może to byłoby za dużo szczęścia na raz?
Postanawiam, że pójdę na Polski Grzebień. Przecież to już niedaleko. Okazuje się, że pamięć mnie mocno zawodzi. Dość daleko i wcale nie tak łatwo, jak to zapamiętałam. Podejście pod przełęcz jest mocno zniszczone i pokryte luźnymi kamieniami, właściwie takim trochę grubszym piargiem. A potem spory kawałek klamr i łańcuchów. Też nie pamiętałam, żeby tu tego aż tyle było. Ale daję radę.
Rozsiadam się na przełęczy i zabieram za drugie śniadanie,
bo już najwyższa pora. Pojawia się czeski miłośnik roślin. Znalazł tu swoją
goryczkę, więc znowu rozkłada sprzęt. Zauważa mnie, machamy do siebie.
A ja decyduję, że spróbuję zmierzyć się z Małą Wysoką (Východná Vysoká, dawniej Malá Vysoká). Raz kozie śmierć! Dobrze, że pamięć jest zawodna, bo nie pamiętam, żeby było to trudne. Taki szczycik zdobyty przy okazji przejścia przez Rohatkę. Ale to było 15 lat temu!
Prawie godzina wspinaczki po skałach i osypującym się
piarżystym, stromym zboczu. W dużej części na czworakach. Cały czas uważając,
żeby się nie poślizgnąć, no i nie zrzucić w dół żadnego z luźnych kamieni,
których tu pełno, bo mógłby kogoś poniżej uderzyć.
Po drodze mija mnie ojciec z dwoma córkami. Młodsza ma
zaledwie osiem lat, ale wspina się po skałach jak małpka i bardzo się jej to
podoba. Mówię jej, że jest dzielna. A potem, po chwili namysłu, stwierdzam, że
przecież ja też jestem dzielna. Młody tatuś obrzuca mnie dokładnym spojrzeniem i mówi: „Tak, pani też jest dzielna! A nawet powiedziałbym, bardzo dzielna!”
Wymowny komentarz co do mojego wieku. Ale to prawda. Na szczyt idą sami młodzi,
po drodze w obie strony spotykam tylko dwóch mężczyzn w zbliżonym do mnie
wieku. Więc kiedy wczołguję się na wierzchołek Małej Wysokiej, to jestem z siebie dumna, jak nie wiem co!
W Tatrach Wysokich jest jakaś magia! Jak człowiek załapie
bakcyla i je pokocha, to już na całe życie! I musi co jakiś czas przeczołgać się
po tych skalistych przestrzeniach, nad przepaściami, zmierzyć z własną
słabością! Kiedy stanęłam na szczycie, to poczułam, jak bardzo mi tego
brakowało! No i byłam bardzo szczęśliwa, że mogłam tego jeszcze doświadczyć!
A potem bardzo ostrożnie zeszłam z powrotem na przełęcz. Musiałam
wrócić tą samą trasą. Kiedy minęłam łańcuchy i piarżyste podejście, to szło się
już bardzo przyjemnie. Zatrzymałam się jeszcze raz koło Długiego Stawu,
przeszukałam teren nieco poniżej, ale rutewnika tu też nie znalazłam.
Cała drogę do Wielickiej Siklawy towarzyszyły mi kozice. Co
raz jakaś pojawiała się tuż obok szlaku. Nie bały się, podchodziły nawet bliżej
i ciekawie mi się przyglądały.
O ile rano do góry szło sporo osób, to w dół szłam prawie
samotnie. Sporadycznie pojawiał się jakiś turysta. Czyli było tak, jak lubię najbardziej.
Pogodę miałam wspaniałą, świeciło słońce, ale często chowało
się za chmurami, więc można było odpocząć. Było nie za gorąco, chwilami
powiewał lekki wiaterek. Po prostu wymarzona pogoda na wycieczkę w Tatry.
Byłam już trochę zmęczona, więc postanowiłam, że od Śląskiego Domu nie będę schodzić szlakiem, tylko prowadzącą tu z Tatrzańskiej Polanki asfaltową drogą. Sporo dalej, ale nie trzeba patrzeć nieustannie pod nogi na kamienie i wystające korzenie, żeby się nie potknąć i nie przewrócić. To przy zmęczeniu ma znaczenie. Na ostatnim odcinku trasy zeszłam jednak z asfaltu na szlak, bo było znacznie krócej.
Wracałam na parking z duszą na ramieniu. Dotarło do mnie, że
rano tak skupiłam się na zaparkowaniu, że nie pomyślałam o zapłaceniu. Dochodziła
już siódma, wiec wizja założonej na koła blokady była przerażająca. Zupełnie
nie miałam pomysłu, co wtedy zrobię (to wcale nie była nieuzasadniona obawa,
rano widziałam samochód policyjny i policjantów tym się właśnie zajmujących).
Ostatni odcinek szlaku znowu prowadził asfaltem. Jak
zobaczyłam szlaban, a obok niego moje autko bez blokady na kołach, to mocno mi
ulżyło. Chyba ten parking był bezpłatny, bo zajrzałam do kilku samochodów i nie
było w nich żadnych kwitków opłaty za parking. W każdym razie mi się upiekło.
Wróciłam bezpiecznie do domu, ruch na trasie był prawie
żaden. Zdążyłam przed zmierzchem. Niestety, mimo zmęczenia, całą noc nie spałam, bo wszystkie wspaniałe przeżycia spowodowały, że poziom adrenaliny tak mi podskoczył, że nie mogłam się wyciszyć
aż do rana. Ale to, plus bolące oczywiście mięśnie, to mała zapłata za tak cudownie spędzony dzień!
Było warto!
Tatry Dolina Wielicka Wysokie Tatry Polski Grzebień Mała Wysoka