Bańska Szczawnica - Skansen górniczy i Stary Zamek, Sitno - 30 kwietnia 2023
Rano wita nas piękne słońce. O 10.00 mamy zarezerwowane miejsca na zwiedzanie skansenu górniczego „Banské múzeum v prírode”, który znajduje się tuż koło miasta. Umiejscowiony jest w dolinie poniżej jeziora Taich Klinger. Skansen został utworzony na terenie dawnej kopalni. Poza bogatą ekspozycją na powierzchni, w ramach zwiedzania jest przejście podziemną trasą w dawnej sztolni "Bartolomej" (Štôlňa Bartolomej).
Przyjeżdżamy trochę wcześniej, kupujemy bilety, i czekając na
wejście pod ziemię, dokładnie oglądamy zabytkowe zabudowania kopalniane i wystawy dawnego sprzętu górniczego. Jest tu także bogata ekspozycja geologiczna
skał występujących na Słowacji.
Razem z nami wchodzi do sztolni wycieczka z Warszawy, więc dostajemy przewodnika mówiącego po polsku. Wszyscy musimy założyć specjalne płaszcze i kaski górnicze. Dostajemy też górnicze latarki. Bo mimo oświetlenia, w kopalni jest miejscami dość ciemno. Jedynym minusem jest to, że warszawska grupa jest dość liczna ( ponad 50 osób), więc w wąskich korytarzach kopalni jest nam trochę ciasno.
Największą atrakcją podziemnej ekspozycji jest konny Gápel,
który jest jedynym zachowanym na Słowacji kołowrotem poruszającym windą
górniczą.
Wracamy teraz do centrum miasta, żeby zobaczyć Stary Zamek,
bo potem jedziemy na pieszą wycieczkę, zdobyć najwyższy szczyt Gór Szczawnickich
(Štiavnické vrchy), Sitno, i Marek martwi się, że możemy potem nie zdążyć.
Stary Zamek (Starý zámok) jest jednym z najcenniejszych
zabytków miasta. Jest usytuowany na zboczu góry Paradajs. W obawie przed
tureckimi najazdami, w XVI wieku przebudowano i ufortyfikowano dawną, XIII-wieczną romańską bazylikę. W skład zamkowego kompleksu wchodzi także
romańska kaplica św. Michała oraz XIV-wieczny potężny
bastion Himmelreich.
Od 1900 roku w twierdzy mieści się muzeum miejskie, obecnie jeden z oddziałów Słowackiego Muzeum Górnictwa, m.in. z ekspozycją sakralną i archeologiczną. Obchodzimy cały zamek dookoła. Szczególnie podoba nam się wystawa fajek. No i oczywiście uratowane i odrestaurowane płaskorzeźby z kapliczek tutejszej kalwarii. Są naprawdę warte obejrzenia.
Z murów zamkowych są wspaniałe widoki na miasto. Wdrapujemy
się jeszcze na dzwonnicę. Stamtąd też jest ciekawy widok – jest też luneta. Nie
da się jednak zrobić zdjęć, bo jest tam rozpięta dość gęsta siatka. No, ale
możemy za to podziwiać okazały dzwon.
Po obejrzeniu zamku pora na wyprawę w góry. To nie będzie
długa wycieczka, chociaż Sitno jest całkiem godnym zdobycia szczytem.
Podjeżdżamy pod Počúvadlianske jazero (albo Tajch
Počúvadlo). Jest to sztuczny
zbiornik wodny, powstały w XVIII wieku. Ma prawie 12 ha
powierzchni, a głębokość miejscami dochodzi do 20 metrów. To największe jezioro spośród
wszystkich dawnych tzw. tajchów. Były to sztuczne zbiorniki piętrzące wodę do
napędzania maszyn i urządzeń górniczych. Łącznie, pomiędzy XVI a XIX wiekiem
zbudowano 60 takich zbiorników wodnych. Do naszych czasów zachowało się 23 spośród nich. Počúvadlianske jazero jest obecnie wykorzystywane, tak jak
i inne, do celów rekreacyjnych. Cieszy się ponoć największą popularnością.
Stąd wychodzi wybrany przez Marka szlak na Sitno (1009 m n.p.m.). Wchodzimy na zielony szlak, prowadzący na szczyt Sitna. Pojawiają się tabliczki rezerwatu Sitno, bo z uwagi na występującą tu cenną roślinność, cały szczyt góry jest objęty ochroną. Docieramy na Tatarską Łąkę (Tatárska lúka). Tu znajduję pięciornik biały, którego jeszcze nie mam w swojej kolekcji. Bardzo jestem z tego znaleziska zadowolona.
Na skraju polany wchodzimy na szlak niebieski i zaczynamy się ostro wspinać do góry. Tu krajobraz się zmienia. Sitno zbudowane jest ze skał andezytowych. Pod szczytem wkraczamy w skalne miasto. Przypomina to trochę Góry Stołowe. Cały szczyt, sam płaski, jest tymi skałami otoczony. Jesteśmy zaskoczeni, bo na wierzchołek prowadzą metalowe schody. Okazało się, że powstały dopiero w ubiegłym roku. Wcześniej były ponoć drewniane.
Jest tu naprawdę pięknie. Nie przypuszczaliśmy, że Sitno
jest tak ciekawym szczytem. A co chwila zauważamy nowe atrakcje – wspaniałe,
skalne punkty widokowe.
Wchodzimy na pierwszy jeszcze pod szczytem. Widoki są stąd
rewelacyjne.
Zdobywamy szczyt. Znajduje
się tu wieża widokowa, podobna do schroniska na Luboniu Wielkim. Została
zbudowana w I poł. XVIII wieku. Ciekawostką jest, że do jej budowy użyto
kamieni z ruin sitniańskiego zamku. 100 lat później uderzył w nią piorun.
Została odbudowana jako drewniana. Niestety, nie można na nią wejść, bo jest
zamknięta.
Poniżej znajduje się nieukończone schronisko o nazwie "Chata
im. Andreja Kmeťa". Jest jednak czynny bufet, więc korzystamy z okazji i pijemy tu kawę.
Andrej Kmeť to żyjący w XIX wieku słowacki ksiądz, przyrodnik, etnograf, archeolog
i historyk. Był wielkim miłośnikiem Gór Szczawnickich.
Potem schodzimy jeszcze do dwóch grupek skał pod szczytem.
Do obu prowadzą widoczne ścieżki.
Następnie idziemy dalej niebieskim szlakiem, bo chcemy
jeszcze zobaczyć ruiny Zamku Sitno (Hrad Sitno). Idzie on tutaj asfaltową
drogą, prowadzącą do przekaźnika stojącego tuż pod szczytem aż z drogi nr 51.
Po chwili przyjemnego spaceru pojawia się drogowskaz, kierujący w stronę ruin.
Szczyt Sitna zamieszkany był już w czasach prehistorycznych,
o czym świadczą liczne znaleziska archeologiczne. Istniało tu jedno z największych znanych grodzisk kultury łużyckiej. Było otoczone podwójnym
pierścieniem wałów.
Zamek powstał najprawdopodobniej w XIII wieku. Miał strzec
dostępu do osad górniczych od strony południowej. Został rozbudowany i umocniony w XVI wieku z uwagi na pojawienie
się zagrożenia tureckimi najazdami. Do dzisiejszych czasów z zamku zachowało
się niewiele. Ale to urokliwe miejsce. No i dla mnie znowu szczęśliwe. Znajduję
tu trędownika wiosennego. Co prawda, mam go już w swoich fotograficznych
zbiorach, ale zdjęcia są fatalne, więc cieszę się, że mogę zrobić lepsze.
Wracamy na szlak. Kolejne przyjemne przeżycie, bo Lila
zauważa koziołka sarny. Zwierzę nas nie widzi, więc możemy mu się dłuższą
chwilę poprzyglądać.
Potem schodzimy ze szlaku na ścieżkę przyrodniczą, i robiąc małe kółeczko, wracamy na Tatarską Łąkę. A stamtąd schodzimy tym samym żółtym szlakiem, którym tu przyszliśmy, bo musimy wrócić do samochodu.
Jeszcze tylko krótki spacer nad jeziorem i wracamy do
Bańskiej Szczawnicy. Idziemy coś zjeść, a potem robimy sobie spacer po mieście.
W nocy wygląda jeszcze piękniej.
skanseny Bańska Szczawnica Góry Szczawnickie Sitno