Mój młodszy syn, jak się dowiedział, że jadę do Cieszyna, kazał mi
koniecznie zwiedzić tamtejszy browar. Więc postarałam się przekonać przyjaciół,
że warto tam zajrzeć. Trzeci dzień naszej wyprawy postanowiliśmy właśnie na
jego zwiedzenie przeznaczyć. No i jeszcze na zajrzenie do rezerwatu Zadni Gaj.
Lila znalazła na stronie internetowej browaru kontakt do
osoby odpowiedzialnej za rezerwację, udało się jej dodzwonić i zarezerwować dla
nas miejsce na najwcześniejszą godzinę, czyli dwunastą.
W związku z tym najpierw pojechaliśmy do Dzięgielowa. Zostawiliśmy
samochód pod restauracją Pod Tułem i poszliśmy do rezerwatu. Nie prowadzi przez
niego żaden szlak turystyczny. Trochę poniżej idzie zielony szlak na Górę Tuł.
My dotarliśmy na jego skraj lokalną drogą, która potem zamieniła się w ścieżkę.
Idąc nią dotarliśmy do zielonego szlaku i nim podeszliśmy pod szczyt Góry Tuł.
Wracając, próbowaliśmy wejść głębiej w rezerwat i poszukać
chronionych tu cisów. Niestety, bezskutecznie. Dobrze, że wcześniej tuż obok
restauracji zauważyłam tablicę rezerwatu. Powyżej była ścieżka. No i rósł przy
niej cis. Ale według mapy to było już poza rezerwatem.
Lila znalazła po drodze na Tuł ciekawą dziuplę, jakby z rysunkiem sowy uszatej w środku. Na zdjęciu nie jest to zbyt dobrze widoczne,
ale w rzeczywistości wyglądało bardzo sugestywnie.
Potem zatrzymaliśmy się jeszcze przy rycerskim zamku z XV wieku
w Dzięgielowie. Był wielokrotnie przebudowywany, więc nie wygląda zbyt
efektownie, ale wart jest, żeby się przy nim na chwilkę zatrzymać.
W Cieszynie byliśmy sporo przed czasem, więc poszliśmy na
kawę. Do klubokawiarni na wzgórzu Zamkowym o nazwie Presso. Przy okazji mogłam
sobie zrobić sesję fotograficzną ze słynnym różowym jeleniem. Wczoraj go
przeoczyliśmy, więc byłam trochę zawiedziona. Siedliśmy w ogródku, a Lila
poszła zamówić dla nas kawę. Jak się okazało, nie tylko. Nigdy w życiu nie
jadłam tak dobrego sernika. Podobno to ich specjalność, robiona na miejscu.
Pycha!
A potem grzecznie stanęliśmy pod bramą cieszyńskiego
browaru, czekając aż nas wpuszczą. Oprowadzał nas bardzo miły starszy pan. I opowiadał bardzo ciekawie o historii tego miejsca.
Pierwszy browar powstał w Cieszynie już w XVII wieku. Obecny w roku 1846. Jest to najdłużej działający nieprzerwanie browar w Polsce. Na jego terenie jest sporo maszyn i urządzeń pochodzących z XIX i pocz. XX wieku, które nadał działają. Browar mimo iż działa i nadal produkuje piwo, jest traktowany jak żywe muzeum. Są tu wystawy stałe, na których są prezentowane procesy produkcji piwa i historia browaru. Można także zobaczyć cykl produkcyjny piwa, zwłaszcza jego butelkowanie i etykietowanie.
Niestety, my nie mieliśmy tego szczęścia. Po pierwsze, było święto, a po drugie browar ma problem ze zbytem piwa i czasami linia produkcyjna stoi kilka dni. Szkoda, bo tutejsze piwa są bardzo dobre. Ale i tak byliśmy zadowoleni z wycieczki. Wróciliśmy do domu ze sporą kolekcją tutejszych kraftowych piw. M.in. takim, które przez pół roku leżakuje w beczkach po whisky. Co prawda cenę ma bardzo wysoką, ale cóż…Ja nie jestem amatorką piwa, ale moim synom na pewno będzie smakować.
Podsumowując naszą trzydniową wyprawę – było wspaniale! Pogodę mieliśmy świetną, nocleg przyzwoity, Marek spisał się jako przewodnik jak zwykle rewelacyjnie, Cieszyn nas nie rozczarował, to rzeczywiście piękne miasto, Lila spisała się, załatwiając nam wejście do browaru, no i te rezerwaty… Aż siedem, we wszystkich było bardzo ciekawie, A rezerwat Kopce nas po prostu zauroczył!
Beskid Śląski Cieszyn Pogórze Śląskie