Beskid Niski - 2 grudnia 2024
Już kilka razy przekładaliśmy termin wycieczki na Łysulę (551 m n.p.m.) w Beskidzie Niskim. Zawsze coś stawało nam na przeszkodzie. Chcieliśmy się wybrać w tygodniu, bo wybudowana niedawno na szczycie wieża widokowa cieszy się takim powodzeniem, że bywa tam tłoczno.
Miała z nami jechać Lila, ale przypomniała sobie o umówionej wizycie u lekarza. Było nam trochę głupio z Markiem jechać bez niej,
ale kazała nam jechać samym.
Poza zdobyciem Łysuli mieliśmy w planie sporo innych
rzeczy do zobaczenia.
Ale najpierw postanowiliśmy pojechać do Męciny Wielkiej i wejść zielonym szlakiem na szczyt. Zatrzymaliśmy się pod dawną cerkwią greckokatolicką pw. św. Kosmy i Damiana. Została zbudowana w 1807 roku na miejscu
starszej świątyni. Mocno ucierpiała podczas działań wojennych z I wojny
światowej, w związku z czym była odbudowana i jednocześnie rozbudowana w 1930
roku.
Nie możemy wejść do środka, bo jest zamknięta, ale byłam
tu trzy lata temu z Magdą i widziałam jej wnętrze. Zachował się w niej
ikonostas i polichromia. Na uwagę zasługuje płaszczenica – rzadko już teraz
spotykany obraz z namalowanym wizerunkiem zmarłego Chrystusa,
wykorzystywany podczas obrzędów związanych z Wielkanocą.
Idziemy najpierw zobaczyć cmentarz wojenny nr 82, położony obok tutejszego cmentarza parafialnego. A potem wspinamy się do góry zielonym szlakiem. Po drodze mijamy skupisko grobów – to najprawdopodobniej tutejszy stary cmentarz. I wtedy sobie przypominam, że przecież już szłam tym szlakiem razem z Magdą. Chciałam wejść na Łysulę, bo podobała mi się nazwa. Ale jak szlak wszedł do lasu, to był tak błotnisty, że zrezygnowałyśmy. Zwłaszcza, że tak naprawdę nie było tam po co iść, bo wierzchołek jest cały zarośnięty i nie ma stamtąd żadnych widoków.
Ale pierwsza połowa szlaku prowadzi przez rozległe łąki i idzie się nim bardzo przyjemnie. Zresztą las też jest ładny, tyle, że jest tam z reguły błotniście. Do tej pory szlak nie był zbytnio uczęszczany.
Teraz to co innego. Postawiono tam w tym roku 32-metrową wieżę widokową, więc miejsce to stało się od razu bardzo popularne. Zwłaszcza, że przy wieży jest 57-metrowa rura do zjeżdżania. To ogromna atrakcja, zwłaszcza, że za darmo.
Większość turystów nie wchodzi tak, jak my, tylko od
drugiej strony – z miejscowości Dominikowce. Tam można wjechać wysoko, jest
parking, z którego na szczyt jest tylko 1,5 kilometra. My planujemy zrobić
pętlę – jakie 8 kilometrów. Najpierw zielonym szlakiem spod cerkwi w Męcinie
Wielkiej na szczyt, a potem lokalną drogą do Męciny Małej. Żeby nie iść 2 kilometrów asfaltem, przechodzimy na drugą stronę potoku Męcianka i wracamy
polną drogą przez rozległe łąki do Męciny Wielkiej. Przechodzimy przez bród, na
szczęście poziom wody nie jest wysoki, choć kamienie są śliskie. Ale dajemy
radę. Takie brody to codzienność w Beskidzie Niskim.
Niebo się zachmurzyło, na dodatek mocno wieje. Jesteśmy odpowiednio ubrani, więc nam to nie przeszkadza. Potem się rozjaśnia, a wiatr trochę cichnie.
Z Męciny Wielkiej wracamy w stronę Sękowej, przez którą rano przejeżdżaliśmy. Zatrzymujemy się przy ładnej kapliczce. Początkowo była tu jedna wieś, o nazwie Męcina. Powstała najprawdopodobniej w XIV wieku, ale w XVI była ponownie lokowana na prawie wołoskim.
Potem, zdaje się w XVIII wieku, wieś się podzieliła na dwie. Ta druga nazywana była początkowo Męcinką. Teraz to Męcina Mała. Zamieszkiwali w niej rzymscy katolicy, natomiast Męcina zmieniła nazwę na Męcina Wielka. Tu mieszkańcami byli głównie Łemkowie. Wspomniana wyżej greckokatolicka kapliczka zbudowana została na granicy obu wsi. Kiedy, nie udało mi się ustalić, ale na pewno istniała już przed II wojną światową, chociaż myślę, że jest starsza.
Są to obszary roponośne. Na pewno już w XVII wieku, a pewnie i wcześniej, wydobywano
tu tzw. olej skalny, a w XIX wieku asfalt i ropę naftową. Podobno w Męcinie Wielkiej
pod koniec XIX wieku funkcjonowało 300 szybów naftowych.
Następnie zatrzymujemy się przy cmentarzu nr 83 w Męcinie Małej. Jest bardzo pięknie położony na małym pagórku przy drodze. Już go oglądaliśmy, podobnie zresztą jak poprzedni, w 2021 roku, ale teraz jest pięknie odnowiony, tak jak tamten w Męcinie Wielkiej.
W Sękowej mamy poszukać jeszcze dwóch cmentarzy, nr 79 i 80. Męczymy się ze znalezieniem miejsca, gdzie zostawić samochód. Udaje się nam to przy drodze prowadzącej do cmentarza nr 78. Marek o nim wspominał, ale nie braliśmy go pod uwagę, bo to było dość daleko. Nie nad Sękową, a nad Ropicą Górną. Ale okazuje się, że droga jest asfaltowa. Więc może... Najpierw jednak idziemy na cmentarz nr 79. Jest szlak, oznaczony biało-czarnym kwadratem, więc dość szybko do niego docieramy. To piękny, duży cmentarz. Jest tu pochowanych ponad 1200 żołnierzy obu armii. Też odnowiony.
Wracamy i Marek ryzykuje dojazd wąską, choć asfaltową drogą w okolice cmentarza nr 78. Na szczęście prowadzi ona prawie po płaskim terenie. Jakiś kilometr, potem kończy się przy zabudowaniach. Nie ma gdzie zostawić samochodu. Ale mamy szczęście, bo z jednego z domów wychodzi kobieta i pozwala nam zostawić samochód u siebie na podwórku.
Pniemy się stromą ścieżką do góry. A potem wchodzimy na łąki. Mamy spory problem z dotarciem do tego cmentarza. Sporo się błąkamy, ale w końcu się nam to udaje. Warto było, bo jest imponujący i pięknie odnowiony. Położony wysoko, z widokiem na okolicę. Został zaprojektowany przez Hansa Mayra, austriackiego architekta, który pracował w Galicji w Wydziale ds. Grobów Wojskowych jako inżynier w randze porucznika. Zresztą nie tylko ten cmentarz został przez niego zaprojektowany – w III Okręgu Gorlickim są 54 groby wojenne. 53 powstały według jego projektów. Czyli wszystkie dzisiaj przez nas odwiedzone.
Znowu gubimy się w drodze powrotnej. Na mapie to prosto wygląda, ale w terenie… No ale udaje nam się wrócić do samochodu.
Dopiero teraz zjadamy drugie śniadanie (byliśmy już bardzo głodni), potem jedziemy kawałeczek dalej i znajdujemy drogę prowadzącą do cmentarza nr 80. Znowu nie mamy gdzie zostawić samochodu, ale w końcu nam się to udaje. Kolejny, już trzeci spacer stromo pod górę (nie licząc oczywiście tego na Łysulę). Jak docieramy do cmentarza, to odkrywam, że już tu byłam.
To jeden z największych i najbardziej efektownych cmentarzy wojennych z I wojny
światowej, jaki widziałam. Zostało tu pochowanych także ponad 1200 żołnierzy,
podobnie, jak na poprzednim. Był zaplanowany jako cmentarz główny okręgu
gorlickiego. Miała tutaj być wybudowana jeszcze kaplica do odprawiania nabożeństw
podczas rocznicowych uroczystości, ale zmieniono zdanie i postanowiono, że
cmentarzem reprezentacyjnym będzie cmentarz nr 91 w Gorlicach, zaprojektowany przez Gustawa
Ludwiga. Czyżby to był ten jedyny nie zaprojektowany przez Hansa Mayra? Jak
będę miała czas, to sprawdzę.
Znowu pięknie odnowiony cmentarz. Okazuje się, że gmina
Sękowa nawiązała współpracę ze słowacką gminą Nižná Polianka. Realizowali z funduszy europejskich wspólny projekt w ramach
programów Interreg Polska-Słowacja. Mają one zbliżać i zachęcać do
współpracy mieszkańców pograniczy. Ten nosił nazwę „Ocalić od
zapomnienia – wzmacnianie dziedzictwa transgranicznego poprzez rewitalizację
nekropolii I wojny światowej polsko-słowackiego pogranicza”. Był wdrażany w latach 2021-2022. W jego ramach zostały odnowione wszystkie cmentarze wojenne w obu gminach.
Mieliśmy jeszcze zobaczyć kilka miejsc w samej Sękowej, m.in. Mauzoleum Rodziny Długoszów, drewniany kościół pw. św. Filipa i Jakuba z XVI wieku, wpisany na listę UNESCO, park historyczny i sensoryczny oraz tutejszy skansen naftowy. Niestety, nie zdążyliśmy, bo za dużo zaplanowaliśmy, a doszedł nam jeden nieplanowany cmentarz. Dzień jest teraz bardzo krótki. Ale już wymyśliłam kolejną wycieczkę i zapisałam ją w moim specjalnym notatniku, żeby nie zapomnieć. Czasami, jak nie mam pomysłu na wycieczkę, to tam zaglądam i mam do wyboru kilka opcji.
Wycieczka była jak zwykle bardzo udana! Chociaż po powrocie
do domu, jak sprawdziłam, to byłam już wcześniej na czterech z pięciu
odwiedzonych dzisiaj cmentarzach… A Marek na trzech… Lila się z nas śmiała! No,
ale nie wyglądały wtedy tak dobrze, bo teraz są po generalnej renowacji. Mieliśmy
więc jakieś usprawiedliwienie. Przeszliśmy 15 kilometrów. Żeby zdążyć, Marek
narzucił spore tempo. Pogoda była niezła, chociaż chwilami się chmurzyło i dość
mocno wiało. No i to słynne błoto Beskidu Niskiego…
Beskid Niski cerkwie Ropica Górna cmentarze wojenne Męcina Wielka Męcina Mała Łysula Sękowa