Beskid Wyspowy - 29 sierpnia 2020
Wyciągam Marka na Luboń Wielki (1022 m n.p.m.). Dawno tam nie byliśmy, więc
pora sobie przypomnieć to miejsce.
Rano, zamiast oczekiwanego rześkiego, porannego chłodu, wita
nas gorąco. Strach pomyśleć, co będzie potem.
Dojeżdżamy do Rabki-Zaryte. Planujemy zrobić stamtąd kółeczko. Najpierw żółtym szlakiem przez rezerwat i Perć Borkowskiego, a potem zejście niebieskim. To krótka wycieczka, więc przy okazji chcemy jeszcze zaliczyć wieżę na Królewskiej Górze (Polczakówce - 588 m. n.p.m.).
Zaczynamy od wieży, bo znając życie, jak zostawimy ją na
koniec, to nie będzie się nam chciało wdrapywać od nowa na szczyt. Początkowo planujemy podejść tam szlakiem
niebieskim i odbić na ścieżkę, która do niej prowadzi, ale trochę się gubimy i ostatecznie wychodzimy spod wyciągu. Bokiem prowadzi do góry ścieżka – jest
znacznie mniej stroma, niż gdyby iść pod wyciągiem. Wieża postawiona trochę na
siłę – widoki z niej są raczej ograniczone. Jedynie Babia Góra i Luboń Wielki
są z niej widoczne.
Zostawiamy samochód na płatnym parkingu pod sklepem Lewiatan
– dobrze, że go zrobiono, bo nie byłoby gdzie zostawić samochodu.
Wyruszamy, tak, jak zaplanowaliśmy, żółty szlakiem. A potem
przegapiamy miejsce, gdzie szlak skręca ostro w prawo na Perć Borkowskiego. Nie
my jedni zresztą. Na ścieżce leży powalone drzewo, zasłaniające skręt, wszyscy
skupiają się nad tym, jak pod nim przejść i idą prosto dalej. Ścieżka robi się bardzo
stroma. Co prawda, mamy do pokonania spore przewyższenie (prawie 500 m), bo Luboń Wielki jest najwybitniejszym szczytem w Beskidzie Wyspowym, ale mimo to, takiej stromizny z poprzednich wejść tym szlakiem sobie nie przypominam. I słusznie, bo to nie szlak, tylko
skrót na szczyt. Dobrze, że dość szybko zauważamy pomyłkę. Schodzimy na dół.
Teraz już prawidłowo idziemy żółtym szlakiem. Docieramy do Perci Borkowskiego.
Najpierw unikatowe gołoborze, a potem skałki. Można się poczuć prawie jak w Tatrach.
Docieramy do schroniska na szczycie, którego budowniczym i wieloletnim gospodarzem był Stanisław Dunin-Borkowski, działacz PTTK. To
właśnie jego imieniem jest nazwany szlak, którym tu dotarliśmy.
Chwila odpoczynku i schodzimy na dół. Tym razem szlakiem niebieskim.
Rano, zostawiając samochód na parkingu, zauważyliśmy wieże
ciekawego kościoła. Postanowiliśmy, że po zejściu ze szlaku tam podjedziemy. Okazuje się, że nie jest to zabytek, jak myśleliśmy, a całkiem
nowa budowla. Ale już z ciekawą historią. W 1815 roku została tu
zbudowana kamienna kapliczka. Przed wojną została powiększona o drewnianą
przybudówkę. W 1977 roku w ciągu kilku dni zastąpiono ją murowaną (w tajemnicy
i bez pozwolenia władz komunistycznych). Dopiero w 1982 roku uzyskano wreszcie
zgodę na rozbudowę kaplicy, i w ten sposób powstał ten unikatowy kościół, z dwiema ogromnymi wieżami, krytymi gontem, zbudowany zresztą w większości przez
tamtejszych mieszkańców.
Beskid Wyspowy Luboń Wielki Polczakówka