WRZESIEŃ
Borówka czarna (Vaccinium myrtillus)

Gorce - 24 stycznia 2022


Na taki wspaniały dzień na górską wycieczkę czekałam od początku zimy.

Najpierw trochę posypało w weekend, a potem w nocy z niedzieli na poniedziałek miał być mróz i mgła. A od rana piękne słońce. Nie mogłam przegapić takiej okazji. Po obejrzeniu widoków z kilku kamer internetowych postanowiłam w niedzielę wieczór, że pójdę na Lubań z Przełęczy Snozka pod Wdżarem. Stosunkowo niedaleki dojazd, dobry parking, wejście od południowej strony z widokiem na Tatry i, ponieważ jest to popularny szlak, powinien po weekendzie być przetarty. No i kamera pokazywała bardzo zachęcający widok na zaśnieżone drzewa już od samego dołu aż po szczyt.

Śniegu po drodze na górach nie było zbyt wiele, chociaż szczyt Koziarza zachęcał bielą szadzi…To moja ulubiona góra, ale odpędziłam od siebie pokusę.

W Krościenku zrobiło się śnieżnie i nawet przemknęła mi przez głowę myśl o Trzech Koronach, ale postanowiłam trzymać się planu.


Przejechałam przez Krośnicę, wjechałam na Snozkę… i nagle zrobiło się nieprzyjemnie. Najpierw nieodgarnięty ze śniegu parking, na który wjazd zauważyłam w ostatniej chwili, bo była gęsta mgła. A ja tak liczyłam na widok Tatr… Dobrze, że nie zaplanowałam podziwiania tam wschodu słońca, bo bardzo bym się rozczarowała. Było 15 stopni mrozu, wiał wiatr i mimo rękawiczek, od razu zgrabiały mi ręce. Na dodatek musiałam iść w stronę szlaku łąkami w wysokim śniegu. Na szczęście były ślady po skuterze śnieżnym. Ale jak tak wygląda początek szlaku, to co będzie dalej?


Ale dalej było już tylko lepiej. A nawet wspaniale. Szybko dotarłam do pięknie odśnieżonej, szerokiej drogi okrążającej Wdżar. I wyszłam z mgły na słońce. Zobaczyłam wierzchołek Lubania tonący w bieli, a potem wydeptaną w śniegu ścieżkę w stronę szczytu, i już wiedziałam, że to będzie jeden z tych dni, które długo się pamięta.


Szlak prowadzi początkowo widokowymi łąkami. Po chwili marszu z mgły wyłoniły się Tatry. Reszta tonęła we mgle, która jednak znikała z każdą chwilą. Zrobiło się bezwietrznie i zdecydowanie było coraz cieplej.



Potem weszłam w las. Latem taki sobie. Teraz jednak było tu wspaniale. Wąwozy, o zboczach pokrytych śniegiem, nad którymi zwieszały się pokryte okiścią gałęzie, wyglądały niezwykle malowniczo. Im wyżej, tym śniegu na drzewach było więcej. No i mimo, że od pewnego momentu szłam już cały czas lasem, to był on prześwietlony słońcem. Piękny.


Dotarłam do skrzyżowania z zielonym szlakiem z Grywałdu na polanie Wyrobki przy ruinach dawnego schroniska pod Turbaczem. Tu zaczęło być stromo. Ale za to pojawił się pierwszy, odkąd weszłam do lasu, widok na Tatry.

Tuż pod szczytem było jeszcze stromiej. A ja nie założyłam raczków. Ale dałam radę.


Weszłam na polanę pod wieżą widokową. Wszystko było pokryte błyszczącą w słońcu warstwą szadzi. Właśnie na taki widok liczyłam.


Pusto. Nikogo. Ani na polanie, ani na wieży. Całe to olśniewające piękno tylko dla mnie!


Wdrapałam się na wieżę i zajęłam się podziwianiem widoków. A było na co patrzeć, bo widoczność była świetna. Tatry, Babia Góra, Gorce, Pieniny.

Pojawiła się trójka turystów. Po wymianie górskich uprzejmości oni zaczęli podziwiać widoki, a ja zeszłam na dół.


Przy szałasie studenckiej bazy namiotowej zauważyłam wydeptane ślady, prowadzące w stronę pokrytego szadzią pagórka, który mnie zaintrygował od razu po wejściu na polanę. Szczęśliwa ruszyłam w tamtym kierunku. Zrobiłam sobie około kilometrowy spacer najpierw czerwonym szlakiem, a potem zielonym.


W domu dowiedziałam się, że zdobyłam Średni Groń (1211 m n.p.m.) - drugi, wschodni wierzchołek Lubania. Drzewa na nim zostały zniszczone przez wiatrołomy, więc widoki były na wszystkie strony, prawie jak z wieży widokowej. No i ta szadź… Pokrywała błyszczącym śniegowym lukrem każdą, najdrobniejszą nawet gałązkę.


Kiedy szlak zaczął schodzić stromo w dół, zawróciłam, chociaż z dużym żalem.


Zeszłam tym samym niebieskim szlakiem, którym weszłam na górę, sprawnie i szybko, bo po pierwsze, założyłam raczki, a po drugie wyczerpała mi się bateria w aparacie. Ale nawet nie byłam z tego powodu nieszczęśliwa, bo obfotografowałam wszystko co się dało, idąc pod górę.

Było cudownie!



Pogórze Rożnowskie Lubań Gorce
Ta strona korzysta z ciasteczek. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.