Beskid Wyspowy 4 sierpnia 2024
Tym razem miała być wycieczka botaniczna. Kamil Sułkowski
przysłał mi zdjęcia rośliny do oznaczenia. Twierdził, że to jest olszewnik kminkolistny (Selinun carvifolia). Przyjrzałam się
fotografiom dokładnie i też tak uznałam. Na dodatek nie miałam go w atlasie! Niestety,
młody człowiek nie chciał mi dać namiarów. Stwierdził, że dawno żeśmy się nie
widzieli i koniecznie chce mi pokazać to stanowisko osobiście.
Umówiliśmy się w Dobrej, bo stamtąd mieliśmy wyruszyć na Łopień zielonym szlakiem. Dostałam, jak zwykle zresztą, trasę dojazdu na parking w Dobrej, gdzie mieliśmy się spotkać. Byłam trochę przed czasem, więc poszłam obejrzeć tutejszy drewniany kościół, bo jest zabytkowy.
Kościół pw. Świętych Apostołów Szymona i Judy Tadeusza w Dobrej powstał w XVII wieku. Zastąpił wcześniejszą, XIV-wieczną świątynię, która spłonęła w 1678 roku. Został ufundowany przez właściciela tych terenów, Dominika Lubomirskiego.
To modrzewiowy kościół, trzynawowy, o konstrukcji zrębowej.
W XVIII wieku dobudowano do niego kaplicę, w której został umieszczony obraz
Matki Boskiej Szkaplerznej. Jej kult istniał w Dobrej już od XV wieku albo
nawet wcześniej. Ale obraz spłonął razem z kościołem. Od tej pory do kultu
wykorzystywano obraz zastępczy. W 1692 roku ówczesny proboszcz ufundował obecny
obraz. Przedstawia on widzenie, jakiego w XIII wieku doznał zakonnik
karmelitański św. Szymon Stock. Obecnie w kościele znajduje się jego kopia, bo
został przeniesiony do nowego kościoła pw. Matki Bożej Szkaplerznej, który
pełni obecnie rolę sanktuarium, ponieważ od wieków obraz był uważany za cudowny.
Kościół Świętych Apostołów Szymona i Judy Tadeusza ma bardzo ciekawe i zabytkowe wnętrze w stylu rokokowym. Polichromia jest z XVIII wieku i większość wyposażenia także. Niestety, mimo, że znajduje się na Małopolskim Szlaku Architektury Drewnianej, jest zamknięty. Ale może dlatego, że jest obecnie w remoncie.
Przy okazji pisania relacji dowiaduję się, że nowy kościół w Dobrej zaprojektował mój wujek, o czym nie miałam pojęcia! Będę musiała go kiedyś koniecznie zobaczyć!
Wracam na parking, w momencie, jak pojawia się tam Kamil. Wyruszamy więc wspólnie na Łopień. Idziemy, jak wyżej wspomniałam,
zielonym szlakiem. Po drodze zbaczamy na małą polankę, gdzie rośnie „mój”
olszewnik. Robimy długą sesję fotograficzną tej roślince. Potem jakimiś lokalnymi drogami leśnymi dochodzimy do szlaku, żeby potem znowu z niego zejść, bo
chcemy odnaleźć zaznaczone na mapie jaskinie. Po drodze znajdujemy dziurawiec.
Ze zdziwieniem odkrywam, że to najprawdopodobniej dziurawiec skrzydełkowaty (Hypericum tetrapterum).
Widziałam go tylko raz, na Pogórzu Dynowskim. W Beskidach nigdy. A mój
towarzysz widzi go po raz pierwszy. Więc cieszymy się ze znaleziska.
Docieramy do jaskiń. Są umiejscowione po prawej stronie
drogi. Znajdujemy Złotopieńską Dziurę i Schronisko Omszałe. Umyka nam Jaskinia
Rozkuta. Zakodowaliśmy sobie obydwoje, że są dwie, a okazuje się, że trzy. Ta
ostatnia jest trochę oddalona. Trzeba będzie tu kiedyś wrócić i ją też
odszukać.
Idziemy dalej. Grzyby nie rosną, poza kurkami i borowikami
ceglastosporymi. Ale nie zbieramy, bo żadne z nas nie wzięło niczego, w co
można by je włożyć. Kamil żałuje, bo te ceglastospore są ponoć pyszne.
Zwłaszcza marynowane.
Wdrapujemy się na szczyt Łopienia. I plątamy się tam tu i ówdzie. Zaglądamy na Widny Zrąbek, skąd są ładne widoki, a na wychodniach
skalnych rośnie wiele ciekawych roślin. Niestety, skały coraz bardziej zarastają, a niektóre obserwowane przez nas kilka lat temu rośliny zniknęły.
Na Polanie Myconiówka zatrzymujemy się na chwilę, żeby coś
zjeść i odpocząć. Są tu ławeczki dla turystów, spora wiata i miejsce dla
zapalenia ogniska. I nawet jakieś się pali. Żałuję, że nie zabrałam kiełbasy, bo przepadam
za taką z ogniska.
Zaglądamy też na Polany Cechówka i Zawadówka. Kamil
pokazuje mi źródełko Głodna Woda, bo miał tu rosnąć tojad, ale go nie ma. I znalezione przez niego stanowisko brodaczki i innych ciekawych porostów
rosnących na tamtejszych modrzewiach.
Oczywiście obowiązkowym punktem jest tutejsze torfowisko. Powstało w miejscu dawnego jeziorka osuwiskowego, które wypełniło się torfem i zamieniło w torfowisko. Rośnie tu rosiczka okrągłolistna (Drosera rotundifolia) i wiele innych ciekawych roślin, m.in. żurawina błotna (Oxycoccus quadripetalus), borówka bagienna (Vaccinium uliginosum), kukułka Fuchsa (Dactylorhiza fuchsii), wełnianka wąskolistna (Eriophorum angustifolium), wełnianka pochwowata (Eriophorum vaginatum) czy siódmaczek leśny (Trientalis europaea). Przy okazji znajdujemy ciekawą turzycę, którą mam nadzieję, uda się mi oznaczyć.
Odwiedzamy też oczywiście Jaskinię Zbójecką. To duża
jaskinia osuwiskowa, powstała w wapieniach magurskich. Jest to największa
jaskinia w Beskidzie Wyspowym. Długość jej poplątanych korytarzy wynosi ponad
430 m, a deniwelacja ponad 20 m. Są też niewielkie sale, kominki, studzienki i szczeliny. Sale mają swoje nazwy, m.in. jest Sala Wejściowa, Sala Zbłąkanych,
Sala pod Studnią, Sala Dziadka, Sala Rumcajsa czy Sala Janosika. W jaskini jest
też sporo nacieków węglanowych w postaci polew i stalaktytów. Zimą w jaskini
hibernują nietoperze.
Jaskinia była znana miejscowej ludności i często była
zwiedzana, bo ponoć przejście głównego ciągu nie przedstawia większych
trudności. Pozostałe części mogą penetrować tylko alpiniści. Jak byłam
dwukrotnie poprzednio, jaskinia nie była zabezpieczona. Teraz w jej wejście
jest wstawiona krata. Pewnie dla bezpieczeństwa turystów i ochrony nietoperzy.
To była bardzo przyjemna wyprawa. Jak zawsze z Kamilem. Zwłaszcza, że podczas niej dokonaliśmy dwóch niezwykłych botanicznych odkryć. Na początku nie wiedzieliśmy, że są aż tak ciekawe. Ale kiedy wspomnieliśmy o nich znajomym botanikom, to zwłaszcza jedno z nich okazało się nie lada sensacją! I postanowiliśmy coś z tym zrobić. Ale na razie o tych odkryciach, i co będzie z nimi dalej, nie będę pisać. Niech to pozostanie tajemnicą. Do czasu!