Pogórze Bukowskie - 20 stycznia 2024
O lodospadach w Rudawce Rymanowskiej dowiedziałam się
dopiero w ubiegłym roku. Od razu zapragnęłam je zobaczyć. Niestety, nie było
już odpowiednich warunków na ich powstanie. Postanowiłam, że koniecznie wybiorę
się tam tej zimy. Miałam nawet w planach pojechać tam w zeszłym tygodniu, bo
przez dłuższy czas było mroźno. Jednak zamiast zapowiadanej słonecznej pogody, w ubiegły weekend było pochmurnie i miało na dodatek wiać. Zrezygnowaliśmy i poszliśmy na Trzy Korony.
Cały tydzień śledziłam prognozy pogody. W sobotę miało być
słonecznie. Co prawda zapowiadała się odwilż, ale liczyłam, że będzie jeszcze
co oglądać. Trochę się bałam, bo to daleka trasa, a musiałam pojechać tam sama.
Liczyłam, że drogi będą w porządku.
Wyjechałam wcześnie, prawie godzinę przed wschodem słońca,
które wzeszło dopiero, kiedy dotarłam do Gorlic. Taka jazda po ciemku nie była
przyjemna, zwłaszcza, że martwiłam się, czy przypadkiem droga nie jest gdzieś
oblodzona. Ale kiedy wyszło słońce, to wcale nie było lepiej, bo świeciło mi
prosto w oczy i niewiele widziałam. Na
dodatek miałam pecha - od Wapiennego musiałam jechać objazdami, bo droga na
Nowy Żmigród kolejny raz (nie wiem już który), była zamknięta. A drogi, którymi
musiałam jechać, były niestety kręte, wąskie i oblodzone. Po przejechaniu przez
Dębowiec z ulgą wjechałam na czystą i suchą drogę nr 992 i już bezpiecznie
dotarłam do Nowego Żmigrodu.
W Rymanowie włączyłam nawigację i bez problemu dotarłam do
celu mojej podróży – Rudawki Rymanowskiej. Co prawda, za Pastwiskami droga była
biała i bardzo śliska. Na szczęście nie był to długi odcinek. Ale z ulgą
stanęłam na parkingu pod rezerwatem Olzy.
Poszłam najpierw zobaczyć lodospady, bo miałam nadzieję, że
nie będzie tam jeszcze tłoczno – na parkingu stało dopiero kilka samochodów.
Udało mi się! Nie jechałam na darmo! Chociaż lodu było zdecydowanie mniej niż na
zdjęciach z zeszłego tygodnia, które widziałam w Internecie, to jednak widok
był imponujący. Na własne oczy mogłam się przekonać, dlaczego to jest taka
atrakcja turystyczna. Do niedawna nieznana szerszemu ogółowi, dzięki mediom
społecznościowym została jedną z większych zimowych atrakcji tego regionu.
Rymanowskie lodospady są najpiękniejsze wtedy, kiedy
temperatura przez kilka dni jest przynajmniej w okolicach minus 10 stopni.
Dotarłam tu w ostatnim momencie. Lód topił się bardzo
szybko, od skalnych ścian odrywały się już duże fragmenty lodowych sopli.
Wisłok nie był zamarznięty, podejść pod lodospady musiałam po wąziutkiej i oblodzonej ścieżynce tuż u ich stóp. Na szczęście byłam przygotowana – miałam
kijki i raczki, które zresztą przydały mi się już wcześniej, bo dochodząca tu
ścieżka była też mocno zlodzona.
Ale zrobiłam to z duszą na ramieniu, tylko kawałek, bo z jednej strony istniało niebezpieczeństwo wpadnięcia do rzeki, a z drugiej,
zaczynające się odrywać od skalnej ściany sople mogły w każdej chwili odpaść.
Na wszelki wypadek do tych miejsc nie podeszłam.
Potem zrobiłam sobie krótki spacer brzegiem Wisłoka i wróciłam na parking. Był wypełniony samochodami po brzegi, a jest naprawdę spory. Dobrze, że wybrałam się najpierw pod lodospady.
Teraz poszłam zobaczyć wspaniałą skalną ścianę. Byłam już tu
jakiś czas temu. To także duża atrakcja
turystyczna. Niedawno, bo w 2022, utworzono tu rezerwat przyrody, mający chronić ją wraz z otaczającym drzewostanem. To ponoć największe w polskich Karpatach
odsłonięcie skalne warstw menilitowych – ma 30 metrów wysokości.
Skała nazywana była Ścianą Olzy. Rezerwat nazywa się Olzy. Podobno
nazwa pochodzi od słowa „ylz” lub „ylzy”, które oznacza
przepaść lub urwisko. Z boku skały jest wodospad. Ponoć ulubiony Karola Wojtyły,
został nazwany jego imieniem. Obok niego jest poświęcony mu pamiątkowy obelisk.
Robię sobie tu kolejny krótki spacer nad brzegiem Wisłoka i
wracam na parking.
Jeszcze tylko kanapka i gorąca herbata i wyruszam w drogę
powrotną. Jest już wpół do pierwszej, a przed mną kawał drogi, na dodatek z objazdami.
Na szczęście teraz słońce nie świeci mi prosto w twarz, a większość oblodzeń na drogach już zniknęła, więc jedzie się całkiem dobrze. Ale to i tak męcząca trasa jest, zwłaszcza, jak się jedzie samotnie. Kiedy mijam Grybów, to oddycham z ulgą, bo wiem, że do domu już niedaleko. Jestem nieco zmęczona, ale bardzo zadowolona z wyprawy. Znowu udało mi się zobaczyć kolejne ciekawe miejsce w naszych Karpatach. A właściwie zjawisko, bo lodospady w Rudawce Rymanowskiej są bardzo sezonową atrakcją.
Mam problem z umiejscowieniem Rudawki Rymanowskiej. Według
najnowszej regionalizacji Karpat z 2018 roku jest ona w samym środku Pogórza
Bukowskiego. Zresztą, kiedy zamieszczałam nowo powstały rezerwat Olzy na mojej
stronie rok temu, to też przypisałam go do Pogórza Bukowskiego. Ale w opisach
tego miejsca, jakie znalazłam w Internecie, wspomina się o Beskidzie Niskim.
Więc jestem mocno zdezorientowana. I zła, bo lubię mieć wszystko uporządkowane, a nie zawsze się tak udaje.
Pogórze Bukowskie Rudawka Rymanowska