Niżne Tatry, Słowacki Raj i Murańska Płanina - 1 maja 2024
Kolejna majowa wyprawa z Lilą i Markiem. Już dziewiąta, a szósta na Słowację. Tym razem jedziemy w pasmo górskie o nazwie Murańska
Płanina (Muránska płanina). Jest to fragment Rudaw Gemerskich (Gemerské
rudohorie) lub (Stolické vrchy + Muránska planina),
będących częścią Rudaw Słowackich (Slovenské rudohorie). Chociaż według
naszych wycieczkowych planów zahaczymy też o Tatry Niżne (Nízke Tatry) i Słowacki Raj (Slovenský raj).
O Murańskiej Płaninie myślałam już od kilku lat, bo chciałam
zobaczyć i sfotografować tamtejszy endemit – wawrzynek murański (Daphne
arbuscula). Nie było tam jednak, poza pięknymi oczywiście górami, wielu innych
atrakcji. Ale wyszukałam coś na pograniczu i przygotowałam szkic planu
wycieczki. Marek go zaakceptował, dokładając coś od siebie. Zarezerwował w Telgárcie noclegi i niezwykle skrupulatnie opracował szczegółowy plan naszej
4-dniowej wyprawy.
Dotarliśmy do Telgártu koło dziewiątej. Apartament, w którym
mieliśmy spędzić trzy noce, okazał się bardzo wygodny i wyposażony we wszystko,
co tylko było nam potrzebne. Właścicielka była bardzo miła i pozwoliła nam
przyjechać te kilka godzin wcześniej. Na dodatek przez cały pobyt grzała nam,
żebyśmy mieli cieplutko.
Pierwszą atrakcją, przewidzianą na ten dzień, był przejazd
pociągiem do miejscowości Dedinky, tam i z powrotem. Zdążyliśmy się jeszcze rozpakować
i napić herbaty, bo mieliśmy ponad godzinę czasu do odjazdu, a przystanek
kolejowy był tuż obok.
Prowadzi tędy linia kolejowa Margecany–Červená Skala, będąca fragmentem tzw. środkowosłowackiej kolei transwersalnej. Jest ona oznaczona numerem 173. Najciekawszym jej fragmentem jest trasa pomiędzy Telgártem a Dobszyńską Jaskinią Lodową (Dobšinská ľadová jaskyňa). Są tam liczne tunele i wiadukty, których jest aż 7. Najciekawszy jest pierwszy tunel, do którego wjeżdża się już na stacji w Telgárcie – spiralny Telgártsky /Švermovský/ tunel o długości 1240 metrów i o promieniu 400 metrów umożliwiający pokonanie różnicy wysokości 31 metrów przy pochyleniu trasy ponad 12 ‰.
Pozostałe to: Hronský tunel (250 metrów), Besnický tunel (849 m), będący tunelem szczytowym, w którym linia osiąga najwyższy punkt wśród linii normalnotorowych na Słowacji
(955,5 m n.p.m.), Jarabský tunel II (326 m) i Jarabský tunel I (372 m), Stratenský (105 m) tunel i wreszcie Hamrický tunel (300 m). Są także wiadukty – na
uwagę zasługują dwa: Telgártsky viadukt, zbudowany z żelbetonu o długości 86,2 m oraz wysokości 22 m i Chmarošský viadukt, kamienny, długości 112,6 m, wysoki na 18 m,
wyglądający, trochę jak ten z filmów o Harrym Potterze.
Wysiadamy w miejscowości Dedinky. Wyjechaliśmy w Niżnych
Tatrach, a teraz jesteśmy w Słowackim Raju. Mamy godzinę czasu do powrotnego
pociągu, więc idziemy na spacer. Stacja kolejowa jest tuż przy sztucznym
zbiorniku wodnym o nazwie Palcmanská Maša, powstałym na skutek spiętrzenia w tym miejscu wód rzeki Hnilec. Woda ze
zbiornika płynie na południe pod wzniesieniem Dobšinský kopec do
miejscowości Vlčia dolina koło Dobszyny (Dobšiny), i napędza turbiny tamtejszej elektrowni szczytowo-pompowej.
Nad brzegami zalewu
znajduje się kompleks wypoczynkowy. Można tu uprawiać sporty wodne i łowić
ryby.
Po powrocie idziemy jeszcze na chwilę do naszego
apartamentu, żeby napić się kawy i coś przekąsić.
Potem jedziemy realizować nasze dalsze plany na ten dzień. Z Telgártu jedziemy dobrze nam już znaną drogą nr 66 w stronę miejscowości Červená Skala, tuż przed nią skręcamy na drogę nr 531. Kawałek za Muránską Hutą, na przełęczy Predná Hora (763 m n.p.m.), która oddziela Murańską Płaninę od Stolickich Wierchów (Stolické vrchy), skręcamy w lewo. Wjeżdżamy mocno krętą i stromą drogą do góry. Tu, na szczycie, znajduje się ośrodek wypoczynkowy Predná Hora. To bardzo ciekawe miejsce i chcemy je zobaczyć.
Na początku XX wieku bułgarski car Ferdinand Coburg, wielki
miłośnik polowań, zbudował tu dla siebie myśliwski dwór, który zobaczył na
wystawie w Wiedniu. Wszystkie elementy zostały wykonane w Szwajcarii i po
przywiezieniu tutaj poskładane na przygotowanym wcześniej fundamencie. Obecnie
znajduje się tu wystawa poświęcona temu władcy.
Ferdynand I Coburg to bardzo ciekawa postać. Był bardzo
zdolny i odebrał bardzo staranne wykształcenie. Znał 6 języków. Potrafił
pięknie malować, miał także uzdolnienia muzyczne. W młodości odbywał liczne
podróże po Europie. Interesował się zwłaszcza zoologią i botaniką. Wraz z bratem Ludwikiem prowadził ekspedycję botaniczną po dżungli amazońskiej.
Zgromadził duże zbiory zielnikowe. Sam także wykonywał rysunki i opisy roślin.
Tak bardzo spodobała mu się Murańska Płanina, że postanowił wybudować tu całoroczną siedzibę. Budowę rozpoczęto w 1912 roku, a zakończono tuż przed wybuchem I wojny światowej. To okazały, pięciokondygnacyjny pałac w stylu neobarokowym. Po II wojnie światowej utworzono w nim sanatorium przeciwgruźlicze, a potem szpital psychiatryczny. Zdaje się, że jest tam teraz także ekskluzywny hotel.
Bardzo nam się tutaj podoba, ale musimy jechać dalej. Teraz
w planie mamy słynne Sysľovisko. To łąka zamieszkiwana przez setki
sympatycznych susełków moręgowanych. Są bardzo oswojone i można je ponoć karmić
z ręki, a nawet głaskać. Nie możemy pominąć takiej atrakcji. Niestety, nie
przewidzieliśmy popularności tego miejsca. Dzisiaj, 1 maja, jest tu tak
tłoczno, że na obu parkingach brakuje miejsc, ba, nawet trudno tędy przejechać,
bo drogę tarasują osoby, które liczą na to, że uda im się jednak zaparkować. My
rezygnujemy, bo jutro rano też będziemy tędy jechać, to wtedy spróbujemy.
W planach mamy jeszcze na ten dzień spacer ścieżką
przyrodniczą prowadzącą przez Dolinę Martinową (Martinova dolina). Znaleźliśmy
jakiś zachęcający opis w Internecie i jest to według nas fajny pomysł na
popołudniowy spacer.
Jedziemy więc dalej. Mniej więcej w połowie drogi pomiędzy miejscowościami Muráň i Tisovec zatrzymujemy się przy wyjściu szlaku. Marek ma duże problemy, żeby bezpiecznie zaparkować samochód, bo nie ma tu właściwie miejsca na jego pozostawienie, ale jakoś mu się to udaje. Idziemy żółtym szlakiem. Mamy dojść na łąkę o nazwie Voniaca i wrócić tą samą drogą, bo nie ma innej alternatywy. Początek trasy jest zachęcający. Jest tu jakby tunel albo dziwna brama. Mocno nas intryguje, bo nie mamy pojęcia, w jakim celu został tu postawiony.
Po jego przejściu mijamy opuszczone zabudowania (potem doczytuję, że była tu kiedyś stadnina) i zagłębiamy się w las. Pojawiają się piękne, omszone skałki. Są też pozostałości jakichś budowli. Kwitnie łanowo miesiącznica trwała, wydzielając przy tym intensywny, piękny zapach. Ale coraz więcej jest powalonych drzew, przez które musimy się przedzierać, ścieżka ginie w ziołoroślach i robi się bardzo dziko. A to dopiero początek trasy. Kiedy docieramy do dużego wiatrołomu, rezygnujemy, chociaż wspomniana łąka, mająca być celem naszej wycieczki, jest ponoć piękna i są stamtąd ciekawe widoki. Szkoda.
Wracamy mocno zniechęceni. Słowacy mają tyle ścieżek i szlaków, że część z nich jest niestety bardzo zaniedbana. I bardzo często, tak,
jak teraz, trzeba zawrócić, bo wiatrołomy uniemożliwiają przejście.
W domu udaje mi się wyjaśnić zagadkę dziwnego tunelu. Podczas
opisywania odbytej wycieczki często zerkam na mapę. Tak jest i tym razem. I ze
zdziwieniem zauważam granice rezerwatu w kształcie idealnego koła. Podpisane
jest to Tunel pod Dielikom. Jestem tym tak zaintrygowana, że zaczynam na ten temat poszukiwania. Okazuje
się, że w 1941 roku rozpoczęto tam budowę 2-kilometrowego tunelu kolejowego.
Prace były bardzo uciążliwe. Przerwano je na krótko przed ukończeniem budowy.
Kilka dni potem wybuchło Słowackie Powstanie Narodowe (Slovenské národné
povstanie, w skrócie SNP). Tunel nigdy nie został ukończony. W 1997 ten teren
został uznany za obszar chroniony. Zimują w nim bowiem rzadkie gatunki
nietoperzy (jedno z najważniejszych w Europie zimowisk tych zwierząt). Nie ma
tam dostępu dla turystów. Część tunelu uległa zawaleniu, część została zalana
wodą. Ale przeglądając zdjęcia w Internecie, zauważam wśród nich „nasz” tunel.
Czyli zagadka została wyjaśniona. Jest ta jakaś pozostałość po tej imponującej budowli.
W drodze powrotnej zatrzymujemy się jeszcze na chwilę w miejscowości Muráň. To wieś, powstała na pocz. XIV wieku wokół folwarku,
należącego do tutejszego zamku. Był tu punkt poboru myta. W ciągu wieków jej
mieszkańcy doświadczali wielu nieszczęść (wojny pożary i zarazy). W czasie II
wojny światowej aktywnie uczestniczyli w ruchu oporu, a potem w SNP,
za co Niemcy w grudniu 1944 roku rozstrzelali co dziesiątego mężczyznę.
Od XVI wieku była tu wydobywana ruda żelaza, działała huta i kuźnie. W XVIII wieku istniała tu manufaktura, produkująca gliniane i kamionkowe
naczynia. Powstał też wtedy tartak, który działa do dzisiaj.
Ostatni przystanek, tuż przed Telgártem, robimy sobie przy
rezerwacie Meandry Hronu (Prírodná
rezervácia Meandre Hrona). Rezerwat ciągnie się wzdłuż drogi pomiędzy wsiami Šumiac
(Červená Skala) i Telgárt. Jest położony w granicach Tatr
Niżnych. Rzeka Hron meandruje tu po wilgotnych i podmokłych łąkach, przechodzących
miejscami w torfowiska niskie, stąd nazwa rezerwatu. Rośnie tu ponoć sporo
ciekawych roślin, m. in. pierwiosnek omączony. My zatrzymujemy się przy tablicy
informacyjnej. Naprzeciwko mamy piękny widok na Kralovą Holę.
Jest widoczna ścieżka i mostek na Hronie, więc chyba można
tu zrobić sobie spacer. Znajdujemy też oznaczenie szlaku. Dróżka prowadzi widokowymi
łąkami, ale pierwiosnka tu raczej nie znajdziemy, bo tereny podmokłe były
wcześniej, a tam nie było jak wejść. Ale przechadzka jest całkiem przyjemna.
W Telgárcie kupujemy jeszcze miejscowe piwo, bo zamierzamy
posiedzieć sobie wieczorem przy ognisku, gdyż ponoć za domem jest przygotowane
miejsce. Lila robi pyszną sałatkę, a my z Markiem rozpalamy ognisko i pieczemy kiełbaski. Przy okazji wdajemy się
w miłą pogawędkę z naszymi sympatycznymi gospodarzami.
Mimo nie do końca zrealizowanego
planu, to był bardzo udany dzień.
Słowacki Raj Telgart Murańska Płanina Dedinky Prednia Hora Niżne Tatry