Beskid Niski - 7 maja 2023
Nie mam żadnej konkretnej potrzeby odnośnie roślin, więc w ten weekend mogę jechać gdziekolwiek. Postanawiam więc zrobić prezent Markowi i zaproponować Lackową (997 m n.p.m.), bo wiem, że potrzebuje jej zdobycia do obu
swoich, aktualnie „robionych” odznak.
Marek początkowo, co mnie trochę dziwi, nie reaguje zbyt
entuzjastycznie. Nie przepada za tą górą. No ale musi przecież na nią wejść,
czy mu się to podoba, czy nie.
Umawiamy się na niedzielę. Ale pogoda ma być niestety
kiepska. I kiedy rano wstaję, taka właśnie jest. Pochmurno, zimno, wietrznie, a w Izbach mgły. Odechciewa mi się wycieczki. Dzwonię do Marka, z nadzieją, że
uda mi się go zniechęcić. Niestety, moja nadzieja jest płonna. Przemyślał sobie
mój pomysł i nagle nabrał ogromnej ochoty na zdobycie Lackowej. No i mimo, że mamy
wyjechać dopiero za dwie godziny, to jest już gotowy i spakowany! Nie mam
wyjścia – muszę teraz wziąć odpowiedzialność za swój pomysł!
Zagapiam się, i zamiast jechać na Kamionkę, skręcam na
Grybów. Jedziemy więc przez Ropę i Ujście Gorlickie, a dalej przez Czarną i
Śnietnicę.
W Śnietnicy Marek każe mi stanąć, bo chce mi pokazać tutejszy Kopiec Marszałka Józefa Piłsudskiego.
To ciekawostka historyczna. Kopiec powstał z inicjatywy ówczesnego
nadleśniczego Państwowego Nadleśnictwa Śnietnica, inżyniera Karola Stiebera,
który w ten sposób chciał uczcić odzyskanie przez Polskę niepodległości. Budowali go leśnicy i okoliczni mieszkańcy.
Po wojnie został celowo zniszczony przez komunistyczną
władzę - głaz zrzucono ze szczytu, a kopiec obsadzono drzewami.
W setną rocznicę odzyskana niepodległości, w 2018 roku,
dzięki nadleśniczemu Nadleśnictwa Łosie, Franciszkowi
Zygarowiczowi, kopiec odzyskał dawną świetność. Na szczyt powrócił głaz z tablicą pamiątkową. Nad kopcem powiewa biało-czerwona flaga. Jest wygodna
ścieżka na szczyt i parking z tablicą informacyjną.
A poniżej stoi urokliwa kapliczka św. Huberta, ufundowana tu przez leśników i myśliwych w 2008 roku. Warto się tu na chwilę zatrzymać.
Dojeżdżamy do Izb. Akurat skończyła się msza, więc zatrzymujemy się pod cerkwią, bo mamy nadzieję, że uda nam się zajrzeć do środka.
Cerkiew św. Łukasza w Izbach powstała w 1886 roku jako
cerkiew greckokatolicka. Od 1948 roku jest używana jako kościół katolicki. Wcześnie
była tu cerkiew drewniana, w której znajdował się otoczony kultem obraz Matki
Bożej (ikona Opieki Bogurodzicy (Pokrow) z 1721 roku), słynący z cudów. Dlatego podniesiono świątynię do rangi sanktuarium maryjnego i ciągnęli do niej
liczni pielgrzymi. To spowodowało, że postanowiono zbudować godniejszą cerkiew.
Jest ona z kamienia, otynkowana, w stylu późnoklasycystycznym. W środku zachował
się ikonostas z 1888 roku, choć nieco zdekompletowany.
W 1928 roku większa część mieszkańców przeszła na
prawosławie (schizma tylawska). Zbudowano w Izbach prawosławną cerkiew
drewnianą. Ta stara niszczała, a wyposażenie było rozkradane. Ocalał jednak
cudowny obraz, i od 1955 roku jest w dawnej greckokatolickiej cerkwi w Bereście.
Podjeżdżamy pod skręt na Bieliczną. Tu zostawiamy samochód i idziemy w stronę Przełęczy Beskid. Jest mgliście, zimno i wietrznie. No, ale
byliśmy przewidujący i jesteśmy ciepło ubrani.
Docieramy na przełęcz i ruszamy czerwonym szlakiem w stronę słynnej „ściany płaczu”. Jest to kamienisty stok o bardzo dużym nachyleniu. Na zdjęciach tego nie widać, ale rzeczywiście jest to strome i dość niebezpieczne podejście. Zwłaszcza, kiedy tak jak dzisiaj, gliniasta ziemia pomiędzy kamieniami jest mokra, i jest dość ślisko. Musimy bardzo uważać, gdzie stawiamy nogi. Jest to dość męczące, nie biorąc nawet pod uwagę stromizny. A na odcinku zaledwie 300 metrów trzeba „zrobić”150 metrów przewyższenia!
Z ulgą stajemy na wypłaszczeniu. Stąd już tylko kawałek na
szczyt prawie po płaskim grzbiecie. Mgła, im wyżej, tym jest większa. Tu
zrobiło się całkiem „klimatycznie”. Fajnie tak iść we mgle szlakiem pomiędzy
dorodnymi bukami.
Na szczycie robimy sobie mały odpoczynek, Marek oczywiście
podbija pieczątką swoje książeczki i robię mu, jako zdobywcy Lackowej,
pamiątkowe zdjęcia.
A potem idziemy dalej, w stronę Przełęczy Pułaskiego. Tu zejście
też jest dość strome, ale porównania ze „ścianą płaczu” raczej nie wytrzymuje.
Mgła, która na chwilę się rozrzedziła, znowu staje się gęstsza. Docieramy na przełęcz i leśną drogą bez szlaku idziemy do Bielicznej. Okazuje się, że Marek tu jeszcze nie był. To opustoszała wieś łemkowska. Jest tu dawna greckokatolicka, mała murowana cerkiew pw. św. Michała Archanioła. Powstała pod koniec XVIII wieku. Ikonostas niestety się nie zachował.
Tutejsi mieszkańcy, podobnie jak sąsiednich Izbach, przeszli w 1928 roku na prawosławie i musieli sobie zbudować kaplicę, a cerkiew stała pusta i niszczała. Po wojnie przejął ją kościół katolicki, ale była wykorzystywana tylko okazjonalnie. W latach 80. ubiegłego wieku proboszcz z Banicy, Mieczysław Czekaj, zatroszczył się o nią i została wyremontowana.
Obok cerkwi znajduje się jeszcze dawny cmentarz łemkowski, a kawałek dalej, kamienna kapliczka.
Są tu ławeczki i miejsce na ognisko. Jesteśmy już bardzo
głodni, więc bierzemy się za nasze kanapki. Dobrze, że zabrałam gorącą herbatę.
Teraz się przydaje.
A potem jeszcze trzy kilometry spaceru wśród urokliwych
pastwisk. Po drodze kilka brodów na potoku, ale nie ma problemów z ich
pokonaniem, bo są ułożone drewniane bale, ułatwiające przejście.
Wracamy do domu w wyśmienitych humorach. Zwłaszcza Marek. Ale ja też jestem bardzo zadowolona. Może
pogoda była kiepska, ale Lackowa w welonie mgły i świeżej, wiosennej zieleni prezentowała się bardzo
tajemniczo i pięknie.
Ty razem jedziemy już krótszą trasą, przez Brunary,
Binczarową, Boguszę i Kamionkę Wielką.
Pogórze Rożnowskie Beskid Niski Lackowa Bieliczna cerkwie Śnietnica Izby Przełęcz Beskid Przełęcz Pułaskiego