Pogranicze Kotliny Sądeckiej i Beskidu Wyspowego - Brzezna - 15 kwietnia 2023
Podczas pobytu w Brzeznej udało mi się wygospodarować dwie godziny na poplątanie się po okolicy. Zupełnie tak samo, jak to robiłam przez całe dzieciństwo. Najprzyjemniejsze było to właśnie wiosną. Cieszyły mnie pierwsze kwiaty, które zbierałam wtedy dla Mamy. Ich kolory, kształty, zapachy… Uczyłam się ich nazw. Przedzierałam się przez zagajniki, pola, miedze, łąki, strome zbocza, nazywane tutaj brzegami … Zapuszczałam się daleko, jak na małą dziewczynkę, od domu.
I chyba bardzo często to musiałam robić, bo jak kilka lat
temu spotkałam pewną znajomą starszą panią, sąsiadkę Rodziców z czasów mojego
dzieciństwa, to wykrzyknęła na mój widok radośnie: „O, to Ty, Agnieszka! Pamiętam Cię, ciągle
chodziłaś po brzegach.” Przecież to było kilkadziesiąt lat temu, a zapamiętała! Roześmiałam się serdecznie: „Pani Heleno, nie uwierzy Pani! Ja nadal chodzę po brzegach!”
W sumie to jest to dla mnie do tej pory najprzyjemniejszy
sposób na spędzanie wolnego czasu – takie plątanie się po bezdrożach i obserwacja przyrody. Nazwałam to swojego czasu „chaszczowaniem”, bo słowo to
bardzo obrazowo wyjaśnia charakter tych spacerów. Głównie bowiem polegały (i nadal
polegają) na przedzieraniu się przez chaszcze, zarośla i wysokie trawy. Chodzenie po miedzach, łąkach, a czasem i polach uprawnych, jak staną mi na drodze.
Były to wyprawy, zwłaszcza we wczesnym dzieciństwie, raczej niedozwolone, ale możliwe, bo nikt w tamtych czasach zbytnio nas nie pilnował. Było bezpiecznie i w czasie wolnym robiliśmy, co tylko nam się podobało… Oczywiście, rodzice o większości naszych pomysłów na spędzanie wolnego czasu nie mieli pojęcia…
No i były to zawsze „wyprawy” samotne, bo już wtedy miałam naturę samotnika,
a poza tym moi koledzy nie widzieli w tych spacerach nic interesującego.
Tym razem podobna wyprawa – przez pola i miedze w stronę
Gostwicy. W tym miejscu Kotlina Sądecka graniczy z Beskidem Wyspowym, więc
teren zaczyna stromieć. Są tu głównie łąki, stare sady i trochę pól uprawnych, a pomiędzy
nimi grądowe zagajniki i lessowe wąwozy. Domów na szczęście nadal nie ma, bo
teren nie jest zbyt bezpieczny, żeby tu budować. Ludzie stawiają je
poniżej.
Rośnie tu dużo ciekawych roślin. Kiedy zaczęłam się nimi
interesować, sporo tutaj znalazłam ciekawych gatunków do mojego Zielnika. Te
zbocza są takie trochę kserotermiczne i można tu znaleźć gatunki rzadkie w Karpatach.
Teraz bywam tutaj niezbyt często – raczej nie spodziewam się znaleźć żadnych nowych gatunków. Czynię to raczej z nostalgii – taki powrót do szczęśliwego i beztroskiego dzieciństwa, który bardzo wycisza i uspokaja.
Ale tym razem jestem bardzo zadowolona – najpierw znajduję w kilku miejscach piżmaczki wiosenne, a nigdy ich tu dotąd nie widziałam. A potem
niesamowite grzyby, jakich jeszcze nie spotkałam. Nie znam się na
grzybach, bo interesują mnie wyłącznie rośliny naczyniowe. Ale te są bardzo
ciekawe. A nawet intrygujące! I jest ich na małym kawałku grądu kilkadziesiąt. Podejmuję
próbę ustalenia ich nazwy. To najprawdopodobniej naparstniczka czeska, należąca
do rodziny smardzowatych, tak mi się przynajmniej wydaje.
A na koniec, na miedzy, zauważam jakiś gatunek róży. Kojarzy
mi się z ciekawym i bardzo rzadkim u nas gatunkiem, ale po gałązkach jej nie
rozpoznam. Ale, gdyby była to ta róża, o której myślę, to byłoby to bardzo cenne
znalezisko. Wrócę tu w czerwcu, żeby sprawdzić.
To był jak zwykle bardzo przyjemny i relaksujący spacer.
Beskid Sądecki Beskid Wyspowy Brzezna