Hala Konieczna - 11 kwietnia 2021
Postanowiłam wykorzystać także drugi słoneczny dzień
weekendu, bo potem cały tydzień miało być zimno i paskudnie, i wybrać się
wreszcie na Halę Konieczną, żeby sprawdzić, czy rzeczywiście rosną tam krokusy.
Było bezchmurnie i ciepło. Niestety, jak zwykle, w okolicach
Barcic przywitał mnie silny wiatr. Wtedy przypomniałam sobie, że miało
rzeczywiście mocno wiać.
Na parkingu przed wejściem do Doliny Wielkiej Roztoki było pusto – tylko jeden samochód.
Rzeczywiście, wiał halny. W dolinie się go prawie nie czuło,
ale było go słychać w koronach drzew rosnących powyżej. To wycie wiatru było co
najmniej niepokojące. A ja, dla urozmaicenia trasy, żeby zrobić pętelkę,
zaplanowałam sobie, że pójdę Percią Sosnowskiego.
Z uwagi na wiatr postanowiłam jednak zrezygnować i pójść
grzecznie w obie strony szlakiem narciarskim. Niestety, szybko zapomniałam o rozsądku, bo zobaczyłam, że na ścieżkę perci
wchodzą dwaj turyści, którzy szli przed mną. Jak oni mogą, to ja chyba też? I polazłam. Podczas wspinaczki wiatr mi bardzo nie dokuczał, zdarzyło się tylko
kilka silniejszych podmuchów. Ale pod szczytem Koniecznej Góry, na
wypłaszczeniu, rzeczywiście wiało przeraźliwie. Miałam chwilami problem z utrzymaniem się na nogach. I z przerażeniem patrzyłam na drzewa. W każdej
chwili któreś stare mogło się przewrócić, albo mogłam zostać uderzona
spadającym konarem. Muszę przyznać, że trochę strachu się najadłam. Toteż
odetchnęłam z ulgą, kiedy zobaczyłam wyłaniającą się zza drzew Polanę
Konieczną.
Polana Konieczna wygląda obecnie bardzo nieciekawie. Jej
zachodnie i północno-wschodnie zbocza zostały zaorane. Nie wiem dlaczego, może
jest w tym jakiś cel, ale na razie wygląda to strasznie.
Na szczęście okolice bacówki są nietknięte. I kwitną tam
krokusy! Co prawda jest ich niewiele, najwyżej sto sztuk, ale są! Cieszę się,
że tu przyszłam i to sprawdziłam.
Schodzę na dół narciarskim szlakiem – nigdy nim jeszcze nie
szłam, więc cieszę się, że zaliczę nową dla mnie trasę. Leży tu jeszcze sporo
śniegu. Mniej więcej w połowie droga się rozdwaja – narciarski szlak idzie w prawo. Oczywiście, że nim idę, ale intryguje mnie ta druga droga. Cały czas jej
się przyglądam. Po chwili zamienia się w wygodną, malowniczą ścieżkę wzdłuż
potoku. Po obu stronach ma strome zbocza – te po lewej są prawie pionowe i skaliste.
Cały czas idzie równolegle do szlaku narciarskiego, a na dole okazuje się, że
wychodzi z Doliny Wielkiej Roztoki tuż obok, tyle, że z drugiej strony potoku. I nie ma zakazu wejścia na nią. Następnym razem tamtędy właśnie pójdę. Już
wymyśliłam trasę na przyszłą wiosnę, tak aby zrobić kółko i zaliczyć obie
krokusowe polany.
Jakieś pół kilometra przed zejściem narciarskiego szlaku do
doliny, zauważam dziwne, ogromne tropy jakiegoś zwierzęcia. Nie są to typowe
tropy niedźwiedzia, ale żadne inne zwierzę, takich ogromnych śladów, z tak
ustawionymi pazurami, raczej by nie zostawiło. Więc może? Ostatecznie
niedźwiedzie i ich tropy są w Beskidzie Sądeckim często ostatnio widywane.
Beskid Sądecki Dolina Wielkiej Roztoki Ryterskiej Hala Pisana Pasmo Radziejowej Perć Sosnowskiego