Obniżenie Gorlickie - 13 sierpnia 2023
Dostałam namiary na dwa stanowiska niezwykle rzadkiej w Polsce rośliny – kotewki orzecha wodnego (Trapa natans L.). Nie miałam pomysłu na wycieczkę w góry, bo był straszny upał. Pomyślałam, że mogę się tam wybrać. Postanowiłam pojechać do Siedlisk Sławęcińskich, bo było bliżej i wiedziałam mniej więcej, gdzie to jest, bo niedawno tamtędy przejeżdżałam.
Miało tam być sporo dużych stawów i wyobraziłam sobie przyjemny spacer wokół nich. Rzeczywistość nie była jednak taka różowa, jak w moich oczekiwaniach. Stawy okazały się prywatne - co prawda nie były ogrodzone, ale był tam zakaz wstępu. Postanowiłam jednak udać się na poszukiwania, bo ostatecznie jechałam spory kawałek drogi. Ostatecznie nie zamierzałam łowić ryb, ani śmiecić, tylko zrobić kilka zdjęć. W razie czego jakoś ułagodzę rozsierdzonego właściciela. Najwyżej zapłacę karę.
Stawy miały strasznie zarośnięte brzegi. Właściwie były niewidoczne. Ale znalazłam ten, na którym miała rosnąć kotewka. Niestety, rosła na nim wyłącznie rdestnica pływająca Potamogeton natans). No i trochę rdestu ziemnowodnego (Polygonum amphibium) Kiedy już zamierzałam zrezygnować, zauważyłam po drugiej stronie, przy brzegu kilka charakterystycznych rozetek. Udało mi się przedrzeć przez gęste zarośla nawłoci blisko brzegu i stwierdzić, że to rzeczywiście jest kotewka. Bardzo trudno było z tego miejsca zrobić zdjęcia, ale jakoś mi się udało.
Już miałam wracać, kiedy zobaczyłam ledwie widoczną ścieżynkę prowadzącą nad
kolejny staw. Niby kotewki tam miało nie być, ale… Okazało się, że to był
strzał w dziesiątkę! Ten staw w całości był kotewką zarośnięty! Zdjęcia
wychodziły jednak kiepskie, po stałam w tym miejscu pod słońce. Przedarłam się więc przez chaszcze sporo wyższe ode
mnie od drugiej strony, chociaż nie było łatwo. I znalazłam kawałeczek
wypłaszczenia przy brzegu. Spokojnie mogłam przyjrzeć się dokładniej tej
ciekawej roślince i zrobić trochę zdjęć. Byłam bardzo szczęśliwa, że się udało!
Zaraz potem wróciłam, bo po pierwsze, ostatecznie byłam na prywatnym terenie, więc chciałam go jak najszybciej opuścić, a po drugie było tam mocno nieciekawe - jedno wielkie chaszczowisko. No i było niemiłosiernie gorąco, a żadnego cienia. Bałam się, że może się to skończyć udarem. No i miałam plany na dalszą część dnia - tym razem już nie związane z botaniką.