GRUDZIEŃ
Sosna zwyczajna (Pinus sylvestris)

Kotlina Sądecka - 18 października 2024


Wyprawa w Bieszczady była wspaniała, ale niestety nie zakończyła się dla mnie najlepiej. Przywiozłam stamtąd jakiegoś paskudnego wirusa. Już na drugi dzień po powrocie byłam chora. A po trzech tygodniach chorowania nadal ledwie się trzymam na nogach. A jesień w górach jest taka piękna…

Postanawiam jednak wyjść z domu i spróbować zrobić sobie mały spacer. Najłatwiej jest mi wybrać się do sądeckiego skansenu, który mam przecież na wyciągnięcie ręki.


Teraz, w październiku skansenu nie można już zwiedzać, ale można po nim spacerować. Trzeba oczywiście zapłacić za wstęp, ale jest taniej niż latem. Teraz ta przyjemność kosztuje już 12 złotych. 

Jestem dzisiaj jedynym spacerowiczem. To miło tak błąkać się samotnie po tym pięknym terenie.


Sądecki skansen powstał w 1975 roku. To największe muzeum skansenowskie w Małopolsce, w którym na 20 ha powierzchni zgromadzono architekturę drewnianą lokalnych grup etnograficznych. Lachów Sądeckich, zachodnią cześć Pogórzan, Górali Sądeckich i Łemków Nadpopradzkich. Jest także sektor poświęcony Romom.


Skansen jest pięknie położony na pagórku za miastem, tuż obok tzw. „Lasu Falkowskiego”. Jest tam wytyczona krótka ścieżka przyrodnicza, więc spacer można sobie wydłużyć.


Po raz pierwszy byłam tu jako dziecko, jeszcze przed jego otwarciem, bo projekt przestrzenny wykonał kuzyn mojego Ojca, sądecki architekt, Wojciech Szczygieł. Stała tam wtedy dopiero pierwsza wykończona chałupa, reszta była dopiero składana. Był to bardzo sympatyczny, ciepły człowiek i jako dziecko bardzo go lubiłam. Zawsze, kiedy tu spaceruję, to Go wspominam.

Przechodzę przez cały teren i docieram do Miasteczka Galicyjskiego. Z reguły tam nie zaglądam, ale dzisiaj przychodzi mi na to ochota.


Idę od strony skansenu, więc zaczynam od sektora Kolonistów Józefińskich, położonego przy drodze łączącej skansen z Miasteczkiem. Znajduje się tu oryginalny kościół ewangelicki z 1809 roku zbudowany w Stadłach. Po II wojnie światowej został przeniesiony do Świniarska i przerobiony na kościół katolicki. Mam do niego duży sentyment, bo jak zrobiłam w wieku 16 lat prawo jazdy, to woziłam tam moją Mamę na niedzielne msze. Bardzo mi się wtedy podobał, a zwłaszcza kolorowa kwiatowa polichromia na ścianach. W 2003 roku jego wieża spłonęła w pożarze. Postanowiono go przenieść wtedy do sądeckiego skansenu i odtworzyć jego oryginalny wygląd. Tak na zewnątrz, jak i w środku wygląda zupełnie inaczej. Ale w sercu pozostał mi do niego sentyment.

Dalej są zrekonstruowane trzy murowane zagrody osadników niemieckich z Gołkowic Dolnych z przełomu XVIII i XIX wieku.


Przechodzę przez mostek na Łubince i wchodzę na teren Miasteczka. Dzisiaj jest tu spokojnie, po terenie spaceruje niewielu turystów.


Miasteczko Galicyjskie to rekonstrukcja galicyjskiej małomiasteczkowej zabudowy z przełomu XIX i XX wieku. Zostało otwarte w 2011 roku. Znajduje się tu 20 budynków, umiejscowionych głównie wokół sporego rynku. Jest tu ratusz, zbudowany według projektu starosądeckiego ratusza, który nie został zrealizowany. Żydowska karczma, replika budynku straży pożarnej z Lipinek koło Gorlic, dwór szlachecki z Łososiny Górnej, i zrekonstruowane domy z różnych miejscowości, najczęściej już nieistniejące. Mieszczą się w nich otworzone warsztaty rzemieślnicze i sklepy. Jest tu m.in. pracownia zegarmistrza, atelier fotografa, gabinet dentystyczny, apteka, sklep i warsztat rzeźbiarza, pracownia krawiecka, pracownia garncarza, urząd pocztowy, sklep kolonialny, magiel i fryzjer, posterunek żandarmerii i cukiernia.


Miasteczko żyje – w karczmie można zjeść regionalne potrawy. Przyjrzeć się pracy rzemieślników. Organizowane są tu konferencje, wystawy, różne imprezy i kiermasze. Dla młodzieży i dzieci są organizowane warsztaty.


Wracam z powrotem. Przechodzę drugi raz przez skansen, teraz drugą jego częścią. Muszę wrócić do wejścia od strony ul. Długoszewskiego, bo tam zostawiłam samochód. Drugie, główne wejście znajduje się przy Miasteczku Galicyjskim, od strony ul. Lwowskiej.


Niby krótki spacer, ledwie półtorej godziny, a ja jestem wykończona. Długo jeszcze czasu upłynie, zanim będę mogła pójść w góry... 



Kotlina Sądecka skanseny
Ta strona korzysta z ciasteczek. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.