Góry Sanocko-Turczańskie, Bieszczady Zachodnie i Beskid Niski - 12 czerwca 2021
Celem wycieczki jest sfotografowanie rzadkiego w Karpatach
storczyka krwistego, który właśnie zaczyna kwitnąć. Marzyłam o zobaczeniu go
już od kilku lat. W tym roku udało mi się zdobyć namiary na jedno z jego
stanowisk. Ale to aż w Górach Sanocko-Turczańskich. A ja nie mam z kim
pojechać, a sama nigdy tak daleko
jeszcze nie byłam. Cóż, kiedyś musi być ten pierwszy raz.
Wyjeżdżam przed szóstą. Ruchu na drodze nie ma w ogóle.
Czasami przez 20 kilometrów nie mija mnie żaden samochód. Jedzie się cudownie.
A tak się bałam!
Dojeżdżam bez problemów na miejsce, szybko znajduję moją
„ofiarę”. Jestem przeszczęśliwa! Roślinka jest prawie w pełni kwitnienia. Obfotografuję ostrożnie każdy z ośmiu znalezionych egzemplarzy i postanawiam
zagospodarować resztę dnia.
Zatrzymuję się w Średniej Wsi przy kościele pw. Narodzenia
Najświętszej Marii Panny. To ponoć najstarszy drewniany kościół w tej części
Karpat, znajdujący się na Szlaku Architektury Drewnianej. Akurat trwa jego
remont. Natrafiam na konserwatorów, wywożących zabytkowe rzeźby do renowacji. Został
zbudowany w II poł. XVI wieku, jako kaplica rodu Balów. W wieku XVII pełnił
funkcję zboru protestanckiego, potem został odzyskany przez katolików. Był
wielokrotnie przebudowywany i remontowany. Wewnątrz zachowała się polichromia z I poł. XVIII wieku, a także późnobarokowy ołtarz główny.
Stamtąd jadę do Żernicy Wyżnej. Ostatnio obejrzałam w Internecie film na jej temat i bardzo chciałam tu przyjechać. To jedna z nieistniejących wsi. Jak zwykle z tragiczną historią. Została spacyfikowana przez UPA w 1945 roku, a później pozostali mieszkańcy zostali wysiedleni w ramach Akcji „Wisła.” Był tu przez jakiś czas PGR. Po mieszkańcach została tylko murowana cerkiew greckokatolicka pw. św. Bazylego z 1880 roku, w całkowitej ruinie, i zapuszczony cmentarz. Ale zdarzył się cud. Znalazł się człowiek, który na własny koszt podjął się remontu cerkwi. Miało to miejsce w latach 2009-2013. Świątynia została konsekrowana i udostępniona dla turystów. Mimo, że nie ma tu nikogo, jest otwarta i można ją obejrzeć. Przy okazji wyremontowana została także znajdująca się poniżej cerkwi katolicka kaplica. Też jest otwarta.
Wieś położona jest w malowniczej dolinie. O tej porze roku
jest tu szczególnie pięknie. Robię sobie spacer bitą drogą, a potem idę jeszcze
kawałek w stronę utworzonego tu niedawno lotniska szybowcowego, bo są stamtąd
piękne widoki na całą dolinę. Poza mną nie ma tu dzisiaj nikogo. To cudowne, urokliwe miejsce.
Jadę dalej. Zatrzymuję się w Roztokach Dolnych, przy dawnej
cerkwi greckokatolickiej pw. św. Michała Archanioła. Została zbudowana w 1830
roku. Obecnie pełni rolę kościoła katolickiego. W latach 90. ubiegłego wieku
dobudowane zostały do niej dwie wieże, które całkowicie zmieniły jej wygląd. Z wnętrza został usunięty ikonostas – zostawiona została tylko ikona Matki Bożej
z Dzieciątkiem z XVII wieku.
Potem postanawiam włączyć nawigację i oczywiście się gubię.
Chciałam wrócić przez Kalnicę i Tarnawę, ale nawigacja ciągle mnie kieruje na
jakieś bite drogi. Raczej nie pomaga. Postanawiam nie ryzykować i zjeżdżam na Wielką Pętlę
Bieszczadzką. Mam zamiar dotrzeć do Komańczy, więc w sumie wszystko mi jedno,
którędy tam dojadę.
Zatrzymuję się na chwilę na Przełęczy Przysłup. Jest tu wieża
widokowa o nazwie „Szczerbanówka”. Powstała z inicjatywy leśników z Nadleśnictwa Cisna. Można z niej zobaczyć Połoninę Wetlińską, Jasło, Hyrlatą i Berest.
Kolejny przystanek robię w Woli Michowej. Jest tam bardzo ładny, stylowy, niedawno zbudowany, drewniany, niewielki kościół.
Dojeżdżam do Komańczy. Mam tutaj namiary na kolejną roślinę.
Niestety, moja orientacja w terenie jest kiepska. I jestem już trochę zmęczona. Brakuje mi Krzyśka i jego umiejętności czytania mapy. No i roślinki nie znajduję. Dopiero w domu ustalam, gdzie szukałam, a gdzie
powinnam. Jakiś kilometr za wcześnie. Ale nic nie jest mi w stanie zepsuć
dobrego humoru, zwłaszcza, że w Komańczy, na łące naprzeciwko cerkwi
greckokatolickiej, zauważam kosaćce syberyjskie.
Greckokatolicka cerkiew w Komańczy pw. opieki Matki Bożej
powstała w 1988 roku. Jest pierwszą greckokatolicką cerkwią wybudowaną w Polsce
po wojnie. Władze nie zgodziły się na całkiem nowy obiekt, w związku z czym
przeniesiono zniszczoną, drewnianą cerkiew z miejscowości Dudyńce, i ustawiono
ją jako zwieńczenie na wcześniej zbudowanym, murowanym fundamencie (a właściwie
odtworzono jej wierną kopię). W bocznym ołtarzu cudowna ikona Matki Boskiej
Komanieckiej
Greckokatolicka parafia w Komańczy jest też jedyną w Polsce,
która od momentu swego powstania działa
nieprzerwanie aż po dzień dzisiejszy.
Trochę dalej, na pagórku jest kolejna cerkiew. Dawniej greckokatolicka,
obecnie prawosławna, też pw. wezwaniem Opieki Matki Bożej.
W Komańczy pierwszą cerkiew zbudowano już w wieku XVI.
Spłonęła ona w 1800 roku i już 2 lata później wybudowano nową, która zachowała
się do naszych czasów. Uchodziła za jeden z najcenniejszych zabytków
architektury drewnianej, miała bogate i cenne wyposażenie. Niestety, spłonęła w 2006 roku. Ocalała tylko wieża bramna i krzyż przed cerkwią. Na jej miejscu powstała nowa, jest jej wierną
kopią. Odtworzono także wnętrze. Od ubiegłego roku jest udostępnia do
zwiedzania.
Wracając, postanawiam jeszcze zajrzeć do Jaślisk. Byłam tam
kiedyś z Martą i Krzyśkiem i bardzo mi się podobało. Było to kiedyś ważne
miasto, położone przy trakcie handlowym na Węgry. Miało prawo składu i organizowania jarmarków, otoczone było murem obronnym. Były tu też piwnice do
przechowywania wina. Jednak na pocz. XIX wieku wybudowano nowy trakt handlowy,
miasto zaczęło podupadać, reszty dokonała I wojna światowa, i Jaśliska w 1934
roku straciły prawa miejskie. Obecnie są wsią. Ale za to sławną. Kręcono tu dwa
filmy – „Wino truskawkowe” i „Boże ciało”.
Czas się tu jakby zatrzymał. Ale nie do końca. Ostatnio
bardzo zadbano o wygląd tej urokliwej miejscowości, która była jednak bardzo
zapuszczona. Zmieniła się nie do poznania. Odrestaurowano zniszczone zabytkowe
domki, odnowiono rynek wraz z ratuszem. Jest jeszcze trochę do zrobienia, ale w Jaśliskach jest już teraz naprawdę pięknie.
W domu jestem całkiem wcześnie, bo ruch w drodze powrotnej też jest niewielki. To była bardzo przyjemna wycieczka. Oczywiście, gdybym pojechała z przyjaciółmi, zobaczylibyśmy o wiele więcej. Ale i tak jestem bardzo zadowolona. I dumna z siebie.
Bieszczady Beskid Niski Góry Sanocko-Turczańskie Komańcza Żernica Wyżna Jaśliska