Beskid Wyspowy - 16 kwietnia 2023
Na zboczach Jasienia miały ponoć rosnąć krokusy. Wybraliśmy
się na ich poszukiwanie z Lilą i Markiem kilka lat temu. Niestety, nie udało
się nam znaleźć ani jednego. Potem okazało się, że podchodziliśmy na szczyt od
drugiej strony, gdzie krokusy nie rosną. Cóż…bywa...
Pan Kamil Sułkowski przysłał mi przed Świętami zdjęcia łąki
z krokusami spod Jasienia i bardzo mi się tych krokusów zachciało. Co prawda,
minęły już trzy tygodnie, w międzyczasie spało sporo śniegu, ale postanowiłam
spróbować. Miałam informację, że przy żółtym szlaku z Lubomierza-Rzek na Jasień
trochę ich rośnie.
Co prawda prognozy pogody przewidywały, że będzie w niedzielę pochmurnie, ale miałam straszną ochotę wybrać się na wycieczkę i zobaczyć w tym roku krokusy, więc podjęłam w sobotę wieczorem
decyzję, że pojadę, nawet jak nie będzie szansy na spełniającą „moje” standardy
pogodę.
Poranek przywitał mnie bezchmurnym, błękitnym niebem i wspaniałym słońcem.
Dotarłam bezpiecznie i w wyśmienitym humorze do Lubomierza-Rzek,
znalazłam parking i wyruszyłam szczęśliwa na szlak. Co prawda, nie wierzyłam,
że takie piękne słońce będzie przez cały dzień, ale jak zwykłam mówić - „rozczarowałam
się pozytywnie”, bo wspaniała pogoda utrzymała się aż do wieczora.
Sporo ludzi szło stamtąd w Gorce, na Kudłoń i Turbacz. W przeciwnym kierunku, w Beskid Wyspowy, szłam sama, co było bardzo przyjemne. No może
nie całkiem sama, bo od samego rana w mojej wyprawie towarzyszyli mi dwaj
sympatyczni mężczyźni. Co prawda tylko wirtualnie, dzięki przesyłanym
pozdrowieniom, zdjęciom i dowcipnym komentarzom. Ale nie mogłam narzekać na samotność i nudę.
Już na początku się zgubiłam. Szlak został w tym miejscu jakiś czas temu chyba zmieniony. Poszłam ścieżką w las za starym, trochę zatartym znakiem szlaku, a trzeba było pójść łąką. Po chwili się zorientowałam, że nie ma oznaczeń, ale po zerknięciu w moją niezawodną mapę w telefonie, zauważyłam, że nie ma na niej zaznaczonego szlaku, którym szłam. Ale były ścieżki prowadzące na Jasień, więc nie musiałam się martwić. Widziałam, że idę w dobrym kierunku. Na dodatek przypadkowe zejście ze szlaku, okazało się dobre, bo zaliczyłam szczyt Myszycy (872 m n.p.m.).Takie zgubienie się jest fajne!
Nie rozumiem, dlaczego
szlak pomija oznaczony szczyt, skoro
prowadzi tamtędy wygodna ścieżka. Przecież teraz wszyscy chodzą od szczytu do
szczytu, zdobywając różne odznaki. Do zdobycia odznaki Korona Beskidu Wyspowego
co prawda Myszycy wśród koniecznych 40 szczytów nie ma, ale do zdobycia odznaki
„102 Wyspy” Beskidu Wyspowego już tak. A sporo jest takich ambitnych!
Nad Przełęczą Przysłopek (770 m n.p.m.) znalazłam pierwsze krokusy. Co prawda tylko kilka, ale zawsze. Zeszłam na Przełęcz, pojawiły się znaki mojego żółtego szlaku. Znalazłam kolejne krokusy, zaliczyłam następny szczyt na trasie – Miznówkę (968 m n.p.m.) – i szłam dalej.
Pojawił się śnieg, miejscami było dość błotniście. Dość szybko dotarłam na szczyt Jasienia (1063 m n.p.m). I poszłam dalej, bo liczyłam na to, że na Polanie Skalne będą kwitnąć przebiśniegi. A poza tym, to piękna, widokowa polana, a na jej skraju jest do zdobycia kolejny szczyt, Kutrzyca (1053 m n.p.m). Śnieżyczki były, i to na dodatek, jak to niedawno określił mój znajomy botanik „jak z igiełki”.
Obeszłam całą polanę wokoło, zaliczyłam szczyt i zaczęłam wracać. Ale było jeszcze wcześnie, więc postanowiłam udać się na pobliską Polanę Łąki, (1053 m n.p.m), położoną przy zielonym szlaku, odchodzącym z Jasienia, i prowadzącym aż do Mszany Dolnej i dalej na Lubogoszcz. To była dobra decyzja, chociaż szlak częściowo był bardzo błotnisty.
Bo widoki stamtąd są niesamowite. Pięknie
widoczna jest zwłaszcza Babia Góra. No i na początku polany znalazłam najpiękniejsze
tego dnia krokusy i sporo przebiśniegów. Miałam co prawda ochotę na zajrzenie
na Polanę Folwarczną, na której pan Kamil znalazł przed świętami krokusy, ale
musiałabym zejść aż 150 metrów w dół i potem wdrapać się z powrotem. Jak popatrzyłam na strome zejście, i zwizualizowałam
sobie powrót, to mi się jednak odechciało.
Wróciłam z powrotem pod Jasień i zaczęłam schodzić. Zaplanowałam sobie, że zajrzę jeszcze na Polanę Pustki, bo ponoć tam też miały rosnąć krokusy. Patrzyłam na mapę, stałam w miejscu, gdzie powinna od szlaku odejść droga, ale jej nie było, albo jej nie widziałam. Postanowiłam, patrząc cały czas na mapę w telefonie, spróbować dotrzeć do niej na przełaj przez las. I udało się. Po kwadransie stałam już na stokówce, prowadzącej w dobrym kierunku. To była „ta” droga, bo po chwili marszu weszłam na Polanę Pustki. Rzeczywiście, rosły tu krokusy, ale w większości były już przekwitłe.
Droga prowadziła dalej,
wiec dotarłam nią do żółtego szlaku. Zeszłam na Przełęcz Przysłopek. Była teraz
cała zastawiona samochodami. Turyści podjeżdżają tu z Lubomierza, skracając sobie
w ten sposób drogę na szczyt. Tylko co ze zniszczoną łąką? Bo do kogoś chyba
należy.
Odnalazłam wejście na szlak i tym razem nim wróciłam, żeby sprawdzić, gdzie się rano zgubiłam. To też była dobra decyzja, bo poza tym, że szłam inną drogą, to jeszcze rosło tu sporo krokusów, w tym także białe.
A potem zauważyłam mnóstwo kwitnących roślin, których nie dostrzegłam rano. Była więc sesja fotograficzna, bo roślinki na to zasługiwały!
Na dole, tuż przed parkingiem, zostałam zaczepiona przez
sympatycznego młodego człowieka, który postawił tu grilla i sprzedawał pieczoną
kiełbasę. Dałam się skusić – kiełbasa ze świeżym chlebem i kiszonym, domowym
ogórkiem smakowała wyśmienicie!
Miałam piękny dzień! Widokowy szlak z pięknymi polanami,
krokusy, przebiśniegi i inne wiosenne geofity, trochę przygody, no i ta cudowna
pogoda! Warto było!
Beskid Wyspowy Jasień